piątek, 23 grudnia 2016

Rozdział 36

Obudził mnie płacz małej Hope. Córeczka niemal zdzierała sobie gardło tym krzyczeniem wniebogłosy. Pochlipywała i co jakiś czas słyszałam, że robi sobie przeryw od płaczu by nabrać trochę powietrza do płuc, a później następował kolejny histeryczny napad płaczu. Brzmiało to okropnie. Głowa mi pękała od tego hałasu. Nie miałam zupełnie siły by do niej wstawać i brać ją na ręce, dlatego zaczęłam wymacywać na drugiej połowie łóżka tego miejsca, w którym ułożył się Casper. On wstanie do małej, a ja jeszcze trochę się zdrzemnę. Naprawdę jestem wykończona. - myślałam sobie. Moja ręka jednak nie odnalazła wcale Caspra. Miejsce obok mnie było puste i zimne. Serce boleśnie zatrzymało się w mojej piersi i przestało bić na moment, który wydawał się wiecznością.

Caspra nie ma. Nigdy już go nie będzie. CASPER UMARŁ.

Krew w moich żyłach zamarła i przestała płynąć. Tkwiłam w zupełnym odrętwieniu myśli i ciała przez kolejne minuty, podczas których Hope zaczynała dusić się własnymi łzami. 

Nie mam pojęcia jak udało mi się w końcu podnieść z łóżka, a potem przejść do łóżeczka Hope. Od kilku dni nie miałam siły ruszyć chociażby ręką. Każdy poranek wyglądał tak samo od pogrzebu Caspra. Hope ryczała tak, jakby ktoś robił jej krzywdę, a ja zaraz do niej dołączałam bo tęskniłam za Casprem. 

Córeczka spojrzała na mnie stojąc w swoim kojcu i wyciągnęła do mnie swoje rączki. Pociągała nosem ale już i tak się osmarkała. Policzki miała czerwone i mokre od łez, a włosy roztrzepane we wszystkie strony świata. Wzięłam ją na ręce, których i tak nie czułam a później przytuliłam ją do siebie. Przestała płakać, ale nie przez to, że cokolwiek jej powiedziałam, albo pogłaskałam ją po pleckach. Sądzę, że była po prostu zmęczona. Stałam jak słup bez ruchu i nie jestem pewna czy oddychałam. Po prostu tkwiłam w jednym miejscu, kiedy rączki małej Hope oplatały moją szyję i córeczka wtulała się we mnie szukając bezpieczeństwa.

*** 

Po południu Hope miała dużo energii, bo zjadła obiad i chciała się bawić. Ja nie zrobiłam sobie nawet śniadania. Miałam wrażenie, że każdy kęs jaki wezmę do ust zaraz wyrzygam. Byłam niezdolna do życia. Nie widziałam sensu w robieniu czegokolwiek po tym jak odszedł Casper. Byłam po prostu pusta i zimna, jakby coś ważnego wyczerpało się we mnie. Nie umiałam wypełnić obietnicy złożonej Casprowi - nie umiałam uśmiechać się kiedy nie było go obok. Czasami nie mogłam uwierzyć, że moje serce dalej bije pomimo tego, że on odszedł, a co dopiero mówić o uśmiechaniu się, kiedy nie widziałam jego twarzy chociaż bez przerwy jej szukałam. Miałam za złe całemu światu, że nadal istnieje po tym jak Casper go opuścił. Bez ciepła jego uśmiechu, bez blasku jego oczu i dźwięku jego śmiechu.. Bez tego co ze sobą zabrał powinno zgasnąć słońce, a nie tylko wszystko co było we mnie. Ziemia powinna rozpadać się tak, jak ja się rozlatuję bez jego dotyku. 

Powietrze w domu dalej drżało od jego głosu. Każdy pokój dalej był naznaczony jego krokami i dotykiem. Wyglądałam go za każdym rogiem. Bez przerwy chwytałam telefon by wybrać jego numer i prosić go żeby wrócił. Raz przepłakałam cały dzień w jego samochodzie. Nawet nim nie jeździłam, po prostu zajęłam jego miejsce za kierownicą i płakałam bez końca. Na pogrzebie nawciskałam ludziom tyle bzdur o tym, że mamy być silni, mamy nieść tą pustkę w sercu, jaką po sobie pozostawił ale nigdy nie stać w miejscu. Powinnam zostać powieszona, za największe kłamstwo w dziejach bo powiedziałam tym ludziom, że cokolwiek bez niego ma jeszcze znaczenie. 

Hope próbowała wyciągać mnie do zabawy. Przynosiła mi swoje lalki, misie i inne zabawki, a ja nawet nie chciałam na nie patrzeć. Kazałam iść jej bawić się gdzieś indziej. Gdzieś daleko ode mnie, bo ja tylko chciałam leżeć i płakać na kanapie. W końcu znudziło jej się błaganie mnie o to bym się z nią pobawiła i poszła gdzieś poza zasięg mojego wzroku. Nie słyszałam jej śmiechów, ani kroków. Nie słyszałam zabawek. Niczego. W mojej głowie realne tylko były słowa Caspra, które wracały ze wspomnień. 



Chcę żebyś była moją żoną Natalie i oddaje ci w ręce całe moje życie. Może to będzie krótkie życie, ale jeśli spędzę je z tobą to przynajmniej umrę szczęśliwy.

Jestem tutaj z tobą, Natalie. Nie zostawię cię. Słyszałem jak to powtarzasz.. Jak prosisz żebym cię nie zostawiał. Gdyby wybór, czy zostanę, czy odejdę, należał do mnie, zostałbym z tobą na zawsze.

Boję się Natalie..Bardzo się boję. O ciebie. Jesteś jak anioł, zbyt delikatna na ból. Przeszłaś wiele w swoim życiu i się kruszysz. Powoli.. Z dnia na dzień coraz bardziej. Od dnia, w którym się spotkaliśmy wierzę w przeznaczenie. Poznaliśmy się, żeby uratować siebie nawzajem. W moim życiu było o wiele więcej ciemności niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Ty mnie uratowałaś, a ja myślałem, że naprawdę udało mi się przegonić smutek z twojego życia, ale teraz znów jest ciebie coraz mniej. Widzę, jak stajesz się coraz słabsza i się boję. Natalie masz wszystko czego potrzebowałem.. Kocham cię. Chcę byś dała radę, jeśli mnie zabraknie.

Będziesz musiała być silna dla Hope..


To wszystko miało wyglądać inaczej. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że on przeżyje chociaż to przeczyło rozsądkowi. 

HUK. Usłyszałam go z pokoju obok, a zaraz po nim krzyk i wybuch płaczu. Zerwałam się z kanapy i biegiem pobiegłam do pokoju gościnnego, w którym Hope najwyraźniej postanowiła się pobawić. Leżała na podłodze trzymając się za głowę i płakała. Po tym jak wszystko było porozrzucane na łóżku domyśliłam się, że mogła na nim skakać i spadła. ZOSTAWIŁAM DWULETNIE DZIECKO BEZ OPIEKI. Jak okropną matką byłam? Casper nigdy nie spuściłby z niej oka, na krok by jej nie odstępował. 

Podniosłam córeczkę, ale nie ufałam wcale swoim nogom więc usiadłam obok łóżka i posadziłam ją sobie między nogami. Całowałam jej głowę i przepraszałam ją w nieskończoność za to, że ją zawiodłam, za to, że byłam najgorszą mamą na świecie. Hope nie chciała przestać płakać. Głowa musiała ją boleć i może coś jeszcze. Była przerażona. Ja też i przez to dołączyłam do jej płaczu. Obie zalewałyśmy się łzami, a to tylko pogarszało sprawę bo mała tylko bała się jeszcze bardziej. 

Wygrzebałam telefon z kieszeni swoich spodni i wybrałam pierwszy numer jaki przyszedł mi na myśl. 

- Mamo? Musisz tu przyjechać - oznajmiłam, a mój głos drżał i słychać było, że płaczę.

- Kochanie co się stało? Dlaczego Hope płacze? Ty też brzmisz jakbyś płakała. O Boże czy ona sobie coś zrobiła? - słyszałam jak mama odsuwa krzesło i wiedziałam, że pewnie już chwyta kluczyki, żeby do nas jechać.

- Mamo nie wiem - przyznałam. - Ja nie mam siły. Hope spadła z łóżka, tak myślę. Nie było mnie przy niej. Mamo ja nie umiem się nią zająć.

- Już nic nie mów. Zaraz tam będę. Przestań płakać, bo Hope przeżywa to jeszcze bardziej. Obejrzyj jej główkę. Jeśli faktycznie spadła może jakoś się zraniła.

Po tym mama się rozłączyła, a ja czekałam i czekałam. Obejrzałam główkę Hope, ale nic na niej nie znalazłam. W końcu córeczka zmęczyła się płakaniem, ale ja nie umiałam przestać. Chciałam żeby Casper tu był, wziął ją ode mnie i uspokoił ją na swój sposób. Ona była przy nim taka szczęśliwa. Do tej pory ciągle go szukała, pytała gdzie tata.. Powtarzała te słowo milion razy dziennie. TATA. TATA. TATA. Chce taty, bo mama się nie nadaje.

Moja matka znalazła nas w pokoju gościnnym, z którego nadal się nie ruszałyśmy. Przykucnęła przy nas i pogłaskała główkę Hope a później spojrzała na mnie zmartwiona. Zawiodłam ją. Zawiodłam wszystkich, nawet samą siebie. 

- Chodź skarbie - powiedziała do Hope. - Babcia zobaczy czy nic ci się nie stało. 

Zabrała ode mnie córeczkę i gdzieś z nią poszła. Wróciła po piętnastu minutach. Ja nadal siedziałam w tym samym miejscu i wpatrywałam się w jeden punkt na ścianie, jak kto postradał zmysły. Usiadła przy mnie i westchnęła.

- Hope zasnęła. Na moje oko nic jej nie jest, ale na wszelki wypadek zabiorę ją do szpitala, niech zobaczy ją jakiś lekarz - oznajmiła. - Natalie co się z tobą dzieje? 

- Mamo ja nie umiem się odnaleźć rozumiesz? Hope bez przerwy płacze, potrzebuje mnie, ale ja nie umiem się nią zajmować. Całymi dniami nie mam ochoty nawet wstawać z łóżka i sobie nie radzę. Jestem okropną matką.

Mama spojrzała na mnie i pokręciła głową z politowaniem. 

- Kochanie, nie jesteś złą matką. Od samego początku świetnie dawałaś sobie radę. Hope była twoim oczkiem w głowie. Nigdzie nie będzie jej tak dobrze jak przy tobie, ale teraz musisz ochłonąć. Musisz pozbierać myśli i może iść na jakąś terapię, do psychologa czy cokolwiek, bo sama sobie nie poradzisz z tym co się stało. Po jego śmierci nie jesteś sobą, skarbie. Ja to rozumiem i dlatego wezmę do siebie Hope na jakiś czas, aż poczujesz się lepiej, dobrze? - spojrzała na mnie, a moje milczenie najpewniej wzięła za zgodę. - Córeczko musisz wziąć się w garść właśnie dla niej, bo ona cię kocha i potrzebuje. Straciła już tatę, nie pozwól żeby straciła też mamę. 

- Gdyby coś dzisiaj jej się stało... - wyszeptałam. - Nigdy bym sobie nie wybaczyła.

- Dlatego musisz wrócić do pełni sił, żebyś mogła znowu się nią opiekować. Masz cudowną córeczkę i jeszcze dużo przed tobą Natalie. W twoim życiu wszystko potoczyło się zbyt szybko. Chciałam cię przed tym uchronić, ale zdałam sobie sprawę, że nic nie zdoła rozdzielić cię z Casprem. W głębi duszy wiedziałaś, że to nie może skończyć się inaczej, ale zgodziłaś się nieść ten ciężar dla niego. Teraz jest najgorszy moment tego dźwigania i pewnie chcesz się poddać, ale wiem, że tego nie zrobisz bo nadal kochasz Caspra i dlatego będziesz chciała stanąć na nogi. Miłość do niego nie pozwoli ci zrezygnować. 

Leżałam prawie godzinę z głową na jej kolanach w milczeniu. Nie wiem czy czułam ulgę, nadzieję, czy nadal byłam smutna. Może nic nie czułam. Pamiętam tylko, że kiedy mama zabierała ze sobą torbę z rzeczami Hope i moją śpiącą córeczkę na rękach, pękło mi serce. ZNOWU.

A później, po ich wyjściu, zabrałam swój portfel i poszłam do sklepu, żeby kupić dwie paczki papierosów i alkohol. 


8 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś :)
    Ahhh Casper wróć ! Rozdział świetny ale bardzo mi go brakuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie zrobiony blog, miły dla oka i fajny wpis. Podoba mi się i będę wpadała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Minęło półtora roku i nie wiem, czy coś przeoczyłam, czy nadal muszę czekać... bardzo chciałabym wiedzieć, co dalej i z pewnością mnóstwo osób podziela moje zdanie. Orientuje się ktoś (zwłaszcza Autorka), co z książką? Są jakieś informacje odnośnie ciągu dalszego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że czekacie ale prace nad MNR będą wznowione po zakończeniu mojej przygody z liceum i maturą. Liczę, że rozumiecie dlaczego korekta książki stanęła w miejscu, ale obiecuję że wrócę do pisania gdy tylko matura będzie za mną. Bardzo Ci dziękuję za przeczytanie. Całuje, MRS. SYKES

      Usuń
    2. W takim razie życzę powodzenia ze szkołą i nie pozostaje nic innego jak dalej czekać z niecierpliwością ;) :*

      Usuń
  4. Takie krótkie, normalnie Cię nie poznaję! :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Też uważam że jest to za krótkie. Powinno to być trochę dłuższe.

    OdpowiedzUsuń