sobota, 18 października 2014

Rozdział 4

Pamiętaj, żeby napisać komentarz jeśli przeczytasz. Dziękuję. 

Do moich uszu dotarł niesamowicie drażniący głos mojej matki, która wrzeszczała coś, że mam wstawać. Nie mając na to najmniejszej ochoty nakryłam twarz kołdrą z nadzieją, że jej głos przestanie mnie drażnić. Nic z tego. Poddenerwowana zacisnęłam swoją wargę mocno ją przygryzając. Dzisiejszego ranka nie miałam siły podnieść ręki czy nogi, wstać i udawać, że wszystko jest w porządku. To był jeden z tych ranków, w które przestawałam wierzyć, że cokolwiek na świecie jest piękne. Lub, że w ogóle istnieje coś poza tym pokojem, gdzie trzymam w sobie smutek.
Chciałam, żeby matka zostawiła mnie w spokoju, żebym mogła zostać w łóżku. Ale to byłoby zbyt piękne. Moja rodzicielka będąc już na skraju wytrzymałości wparowała do mojego pokoju i ściągnęła ze mnie kołdrę, przez co uderzyło mnie zimno pokoju.

- Cholera jasna Natalie! Wstawaj! Jest jedenasta godzina, a ty jeszcze śpisz.
Wymamrotałam coś, co nawet nie przypominało słów i nadal nie podniosłam się z łóżka. 
- Natychmiast masz się podnosić! Dotarło?
Nie rozumiejąc po co się tak piekli machnęłam na nią olewająco ręką.
- Tak, tak. Już wstaję, tylko przestań się wydzierać. Wezmę prysznic i schodzę na dół.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią, a ona wyrzuciła w powietrzu rękami i pokręciła głową. Na szczęście odmówiła sobie dalszego zawodzenia i wyszła zamykając za sobą drzwi. Z moich ust wydobyło się głębokie westchnięcie. Taka pobudka potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi. Więc wstałam i poszłam do łazienki, czując jak cała gotuję się ze złości. Jakby tego było mało oczy bolały mnie od przepłakanej nocy i jeszcze gorzej wyglądały. Opuchły i były podkrążone. Byłam zła na siebie, że znów doprowadziłam się do takiego stanu. Zrzuciłam z siebie ubrania po czym weszłam pod prysznic. Kiedy odkręciłam kurek na moje ciało najpierw trysnęła zimna woda. Przetarłam twarz i dopiero wtedy poczułam, że wracam do żywych. Woda stawała cię coraz cieplejsza, a ja namydliłam swoje ciało. Podczas kąpieli przypomniałam sobie, że razem z Julią zostałyśmy zaproszone na imprezę. Modliłam się w duchu, żeby ojciec pamiętał, że obiecał mnie na nią puścić i nie będzie bardzo zły za wczoraj. Kretynko dlaczego nie mogłaś się zamknąć skoro wiedziałaś, że masz iść następnego dnia na imprezę? - skarciłam się w myślach i wylałam na swoje włosy trochę szamponu. Zaczęłam wmasowywać go w włosy i głowę, przy czym powoli się uspokajałam. Jeśli będziesz dla nich od rana chamska to kaplica i żegnasz się z wyjściem dzisiaj gdziekolwiek - mówiłam do siebie dalej w myślach - Odpuść sobie raz bycie wredną smarkulą. 
Spłukałam z siebie pianę i wyszłam z prysznica. Wytarłam swoje ciało, wysuszyłam włosy i spięła je w niechlujnego koka. Włożyłam na siebie czarne spodnie i białą koszule po czym zbiegłam na dół, gdzie czekał na mnie kubek herbaty z cytryną. Tata - pomyślałam - zawsze robi mi herbatę kiedy wstanę. Więc pewnie puścił złość w zapomnienie.
- Mam nadzieję, że przemyślałaś swoje zachowanie Natalie - usłyszałam za sobą głos ojca, poważny i bardzo rzeczowy - Nie możesz się odzywać kiedy ja coś do ciebie mówię. Ty masz słuchać i przytakiwać, rozumiemy się? Dzieciaku, musisz zrozumieć, że tak naprawdę tylko na rodzinę możesz liczyć, a ty ciągle widzisz tylko swoje koleżaneczki i kolegów. Nas masz za nic i w ogóle nie masz szacunku.
Nie mieściło mi się w głowie to co właśnie powiedział. Szok zmieszał się ze zdenerwowaniem, które rwało się by wyjść na wierzch. Zacisnęłam zęby z całej siły próbując nad sobą zapanować. Udało mi się przemilczeć tą idiotyczną gadkę.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał mając konkretną rzecz na myśli. Wiedziałam, że chodzi mu o okazanie skruchy i przyznanie mu racji, której w ogóle nie miał.
- Przepraszam - odparłam zgodnie z jego oczekiwaniami. Ojciec chyba nie usłyszał w moim głosie nic co wskazywało by na to, że kłamię lub nie chciał do siebie tego dopuścić. Uśmiechnął się będąc zadowolonym z siebie, że poskromił swoją niewdzięczną córeczkę.
- Dzisiaj jest ta impreza, o której rozmawialiśmy tydzień temu? - odchrząknął.
- Tak.
-Obiecałem, że na nią pójdziesz i dotrzymam słowa. Tylko pomóż mamie, posprzątaj dom i zrób wszystko co będzie ci kazała. Wtedy zastanowię się też nad nocowaniem u Juli, o którym też marudziłaś.
Myślałam, że zaraz opadnie mi szczęka. Przez chwilę zastanawiałam się czy tylko sobie żartuje, jednak ojciec mówił poważnie. Na wszelki wielki uszczypnęłam się w ramię sprawdzając czy aby na pewno nie śnie. Z pewnością nie śniłam. Jego postawę mogło tłumaczyć tylko jedno - chciał zabawić się w dobrego tatusia, żebym uwierzyła, że wszystko naprawdę jest tylko i wyłącznie moją winą. I osiągnął swój cel. Pomyślałam po raz któryś, że to ja jestem problemem. Sama jestem sobie winna. Ojciec jest dobry, tylko ja doprowadzam go do furii, bo jestem nieznośna. Pewnie jestem dla niego ciężarem. Nic dziwnego, że jest dla mnie jaki jest.

- Dziękuję - powiedziałam chcąc żeby już sobie poszedł. I to właśnie zrobił. Zostałam sama popijając gorącą herbatę.

Później kiedy zjadłam już śniadanie, na które nie miałam zupełnie ochoty, ale musiałam zjeść przez anemię, zabrałam się za sprzątanie. Zaczęłam od kuchni i naczyń, później salon, pokój mój, rodziców, Victori i małej Carly. Kiedy starłam kurze, wytarłam blaty i stół odkurzyłam cały dół i całą górę. Byłam szczerze wykończona, bo choć Victoria zabrała się za pranie i składanie ubrań odejmując mi tym trochę pracy, i tak zrobiłam bardzo dużo. Przypomniałam sobie kilka rozmów z moimi rodzicami, którzy zaczynali swoje wywody o tym, że mogłabym więcej czasu spędzać w domu. Gdy zapytałam co miałabym robić, byłam przekonana, że brakuje im mojej obecności i rozmów ze mną. Odpowiedź, którą uzyskałam było sprzątanie. Byłam naiwna myśląc, że może chodzić o coś innego. Nawet teraz gdy posprzątałam już wszystko tylko mijałam się ze wszystkimi, nie rozmawialiśmy. Każdy był czymś bardzo zajęty. Czułam się niemal niewidzialna, bo nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Usiadłam więc w pokoju, na krześle wpatrując się bezmyślnie w okna. Wiedziałam, że nie zniosę dłużej bycia samą, dlatego wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i zadzwoniłam do Juli.

- Hej Nat! Miałam do ciebie właśnie pisać! - usłyszałam po drugim sygnale. - Idziesz na imprezę?!

- Cześć. Tak idę. Nie było mowy, żebym opuściła imprezę - zaśmiałam się jakby to, że idę było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie, choć nie było. - Ojciec powiedział nawet, że mogę u ciebie zanocować.

- Super! Wiedziałam, że twoi rodzice są w porządku i na pewno się zgodzą! To jak się umawiamy?

- Myślałam, że może teraz do mnie wpadniesz, ja się spakuję i pójdziemy do ciebie, a tam się uszykujemy na imprezę.

- Aj, sorki Natalie, ale umówiłam się już więc wpadnij do mnie o 16. Impreza zaczyna się o 18 więc zdążymy się ogarnąć.

- No jasne. Dobra, to do zobaczenia.
- Pa, buziaki.

Kiedy się rozłączyłam zegarek w telefonie pokazywał godzinę 13. Koniecznie muszę się czymś zająć, bo do 16 jeszcze sporo czasu. Zadzwoniłam do Alberta. Nie mógł, bo gdzieś jechał. Następnie wybrałam numer Ashley, która też już z kimś się umówiła i bardzo mnie przepraszała, ale zapewniła, że spotkamy się na imprezie. No tak. Wprost cudownie. Naprawdę nie znosiłam tego, że oni mają mnóstwo innych znajomych, z którymi mogli wychodzić, kiedy ja miałam tylko ich. Więc jeśli oni nie mogli się ze mną spotkać byłam skazana na samotność. Wróciłam do widoku za oknem i wtedy po dłuższej chwili rozmyślania, kto ewentualnie mógłby znaleźć dla mnie czas przypomniałam sobie o zapalniczce. Pomimo, że uważałam za totalną głupotę wypisywania na niej numeru, teraz była dla mnie jedynym ratunkiem. Zaczęłam szukać jej po szufladach. Gdy już ją znalazłam, liczby już niemal nie przypominały liczb. Miałam szczęście, że nie rozmazały się na dobre. Zawahałam się jeszcze kilka razy, czy napisać pod ten numer, czy jednak poczekać do 16, ale w końcu się odważyłam. 

- Cześć. Dzięki za pomazanie mi zapalniczki. Jest cała brudna. Rozumiem, że kupujesz mi drugą?
 
Po pięciu minutach, które wydawały się wiecznością dostałam wiadomość.

- Hej kiciu. Wiem, że był to świetny pomysł. Na pewno nikt przede mną na taki nie wpadł. Powinnaś czuć się wyjątkowo. Mam kupić ci drugą? Czy to wymówka do spotkania się ze mną? 

Zaśmiałam się w głos zaraz po przeczytaniu sms'a. Choć nazywanie mnie "kicią" było raczej drażniące, to poza tym był w porządku. 

- Wymówka do spotkania się z tobą? Ktoś tu ma chyba za duże ego.

- Nie ma sensu udawać. Więc znajdę dla ciebie czas jutro kiciu.

Jutro? Poczułam się nieco zawiedziona. Więc on także odpada i wygląda na to, że do 16 naprawdę jestem skazana tylko na swoje towarzystwo.

- Kto powiedział, że chcę abyś go znalazł?

Zaczęłam się z nim trochę droczyć.

- Chcesz drugą zapalniczkę, a to się z tym wiąże. Na pewno ucieszyłaś się, że jutro mnie zobaczysz. 

- Haha, uważasz, że wiesz lepiej? Ja nawet nie znam twojego imienia.

- Tak, właśnie. Casper. Odezwę się do ciebie jutro i się umówimy.

- Natalie. Z grzeczności napiszę, że mi miło. Do jutra.

- A więc jednak! 

- Co?

- Przyznałaś się, że chcesz się ze mną widzieć.

- Jesteś zbyt pewny siebie. 

- Ale za to nigdy się nie mylę. Cześć kiciu. 

- Pa.

Oczywiście miał rację, ale nie mogłam się przecież przyznać i dać mu tą satysfakcję. W każdym razie on także odpadał, a ja ciągle siedziałam na tym cholernym krześle, wpatrzona gdzieś bez celu. Byłam przerażona tym jak zalewa mnie pustka. Nie pozwalając sobie myśleć o czymkolwiek, co mogłoby wyprowadzić mnie z równowagi poszłam do pokoju Victori proponując jej spacer i papierosy. Dobrze, że z siostrą się dogadywałam. W takich dniach jak ten dziękowałam za nią Bogu.

Czas nagle jakby zaczął płynąć szybciej i nim się obejrzałam, przyszłam do Juli a później stałyśmy już przed drzwiami Dannego. Chłopak powitał nas bardzo entuzjastycznie w bardzo imprezowym nastroju. Widać było, że naprawdę był nastawiony na dobrą zabawę. Zaprowadził nas do salonu. w którym bawiło się już sporo gości. Wszystko było perfekcyjnie przygotowane. Stały tam wielkie głośniki i profesjonalny sprzęt dj'a, którym był nasz dobry kolega. W dodatku, jak można było się spodziewać po Dannym, z sufitu zwisał laser niebieskiego światła, na podłodze stała ,zwrócona w stronę tańczących osób, dymiarka a przy niej na stoliczku stroboskop. Przy ścianie mieścił się barek z alkoholem, a na nim rozstawiono już całe mnóstwo kieliszków, które czekały na pierwsze rozlanie. Kilka osób siedziało przy nim i paliło. Salon naszego przyjaciela zmienił się w najprawdziwszą imprezownię.

- Czekamy na resztę osób i polewamy - oznajmił Danny, obejmując mnie i Julie, które stałyśmy po jego bokach. - Zaraz dam wam piwko i zapraszam do tańczenia.

- Dobra, dzięki. Danny tu jest zajebiście. Ciągle mnie zaskakujesz - pochwaliłam go, a któryś z grupy znajomych włożył mi i przyjaciółce do rąk po puszce z piwem.

- Ogarnęliśmy z chłopakami wszystko, więc musiało być mega. W dodatku DJ to odlotowy koleś. Puszcza najlepsza muzę. Bawcie się dobrze, ja was na razie opuszczam bo muszę otwierać drzwi - po tych słowach wypuścił nas z objęć i ruszył z powrotem w stronę korytarza.

- No to za imprezę! - Julia otworzyła swoje piwo i stuknęła nim o moje po czym upiła sporego łyka i tak się zaczęło.

Szybko wtopiłyśmy się w tłum, tańcząc ze wszystkimi i bawiąc się w najlepsze. Ciężar ostatnich dni zostawiłam za drzwiami i poczułam się w końcu wolna. Po czterech kolejkach wódki, zaczynało kręcić mi się w głowie.
Tańczyłam w rytm muzyki, utrzymując kontakt wzrokowy z moją najlepszą przyjaciółką, która była już lekko wstawiona. Zaśmiałyśmy się do siebie, a później mój wzrok powędrował z niej na całą resztę gości. Ze zdziwieniem zauważyłam, że między ludźmi przechodzi Casper. Podniósł wzrok a wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Był to moment, który sprawił, że do moich policzków uderzyło gorąco. Spuściłam głowę w dół, po czym próbowałam zachowywać się najzwyczajniej na świecie. Jeszcze przez moment czułam jego oczy na sobie. Próbowałam odpędzić od siebie jakąkolwiek myśl o nim i znów zaczęłam poruszać się do muzyki.

- A ty co? Zobaczyłaś kogoś ciekawego? - Julia rozejrzała się po tłumie i uśmiechnęła się do mnie figlarnie.

- Tu jest pełno ciekawych chłopaków, blondynko - zaśmiałam się nie chcąc dać poznać czegokolwiek po sobie.

Wtedy poczułam jak ktoś kładzie mi dłonie na ramionach i chwilę później przy mnie pojawiła się Ash.

- Jestem w końcu! Trochę mi to zajęło, ale dotarłam! - zlustrowała mnie i Julie wzrokiem, po czym z jej ust wydobył się krótki śmiech - Nie poczekałaś na mnie i wypiłaś!

- Co cię zatrzymało? - zapytałam. - Ja? No coś ty! Nawet kropelki nie wypiłam - zaczęłam sobie żartować, na co Ashley odpowiedziała głośnym śmiechem. Kątem oka zauważyłam jak Julia wywraca oczami, co było do przewidzenia bo nie przepada za Ash, po czym odchodzi do reszty tańczących znajomych.

- Casper musiał podjechać w kilka miejsc, a ja zabrałam się z nim i tak wyszło - odpowiedziała kręcąc głową. Poklepała jakiegoś chłopaka po ramieniu i zapytała o piwo, po czym niemal natychmiast je dostała.

Casper? Znają się? Musiałam wytężyć nieco umysł by cokolwiek sobie przypomnieć. Musieli się znać i to najwyraźniej bardzo dobrze. Kojarzyłam tylko tyle, że Ash faktycznie obijała się z jakimś chłopakiem, ale nigdy nie miałam okazji go poznać. Więc chłopak, którego poznałam na huśtawce to przyjaciel Ashley.

- Ważne, że już jesteś. Naprawdę rzadko się widujemy. Tęskniłam - przytuliłam przyjaciółkę, a ona odwzajemniła uśmiech.

Została ze mną i przez kilka piosenek bawiłyśmy się razem. Ona wypiła kilka kieliszków, ja tylko dla towarzystwa dwa. W głowie kręciło mi się coraz bardziej więc postanowiłam zostać przy barze. Zapaliłam papierosa i cieszyłam się chwilą kiedy byłam sama, a w mojej głowie uspokajało się i przestawało huczeć. Ledwo zgasiłam papierosa, a do barku podszedł, nie kto inny jak, Casper. Posłał mi swój czarujący uśmiech stając na przeciwko mnie.

- Hej. Jak się bawisz? - zapytał.

- Cześć. Dobrze. A ty?

- Jestem tu z drobnym poślizgiem, ale też dobrze. Jednak udało nam się spotkać wcześniej niż jutro.

- Jak widać. Zgaduję, że nie masz dla mnie zapalniczki - oparłam się o ladę barku, odwzajemniając jednocześnie jego uśmiech.

- I tu mnie masz! - jego śmiech rozbrzmiał przyjemnym echem w moich uszach.

- Nie wiedziałam, że mamy wspólnych znajomych.

- Świat jest mały, Natalie. Napijesz się czegoś?

- Najwyraźniej tak, bo przyjaźnimy się z tą samą osobą, a mimo to nie mogliśmy się wcześniej spotkać - odgarnęłam włosy z twarzy przekładając je za ucho i skupiłam się na czekoladowych oczach chłopaka. Chyba tylko one pozwalały mi zachować trzeźwość umysłu po tej wódce i piwach. Po jego pytaniu coś aż ścisnęło mnie w żołądku - Na razie podziękuję.

- Chyba już trochę wypiłaś, co?

- Tak i robię sobie przerwę. Jakoś słabo się czuję.

-  W takim razie może wyjdziemy stąd i uciekniemy na jakiś czas od tego hałasu.

- To jest dobry pomysł - zgodziłam się od razu, a on ponownie obdarzył mnie swoim idealnym uśmiechem i podał mi rękę. Kiedy tylko ją chwyciłam zaczął wyprowadzać mnie za sobą z domu. Kiedy udało nam się  wyjść, mijając gości, Casper wyjął z kieszeni kluczyki i otworzył drzwi czarnego samochodu.

- Przejedziemy się, kiciu - powiedział ruszając w stronę auta.

- Gdzie chcesz jechać?

- Tego jeszcze nie wiem, ale spokojnie nic ci nie grozi. Mi możesz zaufać. 

Pierwszą rzeczą jaką dowiedziałam się o Casprze, to taka, że nie można mu ufać. Zdecydowanie COŚ MI GROZIŁO i zaufanie w tej sytuacji było czystym szaleństwem. Jestem idiotką. Cholerną idiotką. I to już oficjalnie. Jazda z Casprem na pewno nie należała do bezpiecznych. Chłopak najpierw ruszył z piskiem, a później jakby zapomniał czym są ograniczenia prędkości. Chyba zupełnie zapomniał, że słabo się czuję. Zacisnęłam dłonie na skórzanym siedzeniu i modliłam się w myślach, aby ten idiota za kółkiem nas nie zabił.
Casper zauważył jak napinam się ze strachu o własne życie (to całkiem nowe dla mnie uczucie), zaśmiał się cicho pod nosem i spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.

- Kiciu chyba się nie boisz. Bo musisz wiedzieć, że to jest dla mnie średnie tępo.
Teraz już nie tyle co się bałam a byłam przerażona.

- Żartujesz sobie ze mnie?

- Jestem kurewsko poważny, Natalie - zaczął grzebać jedną ręką w kieszeni spodni. Wstrzymałam oddech wiedząc, że w tak szaleńczym tempie prowadzi jedną ręką. Mało brakowało a uderzyłby w samochód.

Wyjął paczkę papierosów. Wyciągnął do mnie rękę bym się poczęstowała i oczywiście to zrobiłam (może to mój ostatni papieros). Następnie sam wyjął sobie jednego zębami i podpalił oba swoją zapalniczką.

- Naprawdę nie masz się czego bać, mam wszystko pod kontrolą. Zapal. Może będzie ci lepiej - puścił do mnie perskie oczko i zaciągnął się mocno, po czym wypuścił z ust dym robiąc kółka.

- Prawie nas zabiłeś o jeden samochód! To jest kontrola? - zapytałam po czym z moich ust także wyleciał biały dym.

- Ale tylko prawie. Przyzwyczaisz się - zapewnił.

- Do czego? Do życia na krawędzi? 

Uśmiechnął się z rozbawieniem i znów zrobił kilka idealnych kółek z dymu. Chwilę milczał, a mój pijany umysł nie wiadomo czemu skupił się na dymie wypełniającym samochód. Czasem tak już miałam. Podobały mi się jakieś drobiazgi. Każdy szczegół był dla mnie ważny i wszystko rozkładałam na czynniki pierwsze. Ludzie wiecznie się gdzieś śpieszą, a ja mam czas na rozmyślanie o czymś tak prostym jak ten dym. Kółka, które były grube, unosiły się, później rozpływały tracąc kształt, aż w końcu znikały. 

- O czym myślisz kiciu? - w moje myśli wdarł się głos Casper'a.

Nie wiem do końca co przyszło mi do głowy, że odpowiedziałam szczerze. Może to, że byłam trochę pijana. Zazwyczaj zbyłabym kogoś mówiąc „o niczym” i próbowała żartować. Teraz zrobiłam wyjątek. Zaciągnęłam się papierosem, wypuściłam dym i odpowiedziałam, przyglądającemu się mi Casprowi, który po chwili wrócił do patrzenia na drogę.

- Myślę o tym, że nigdy się niczym nie cieszę. Zawsze czekam na to, co będzie dalej. Myślę, że wszyscy tak żyjemy do przodu, zbyt zajęci, gnający przez wszystko. Zastanawiam się i doznaję oświecenia. To moje życie, powinnam zwolnić i cieszyć się nim, bo pewnego dnia wszyscy umrzemy, i to będzie koniec. Nas już nie będzie.

- Potrafisz cieszyć się życiem, Natalie? – zapytał.

Przez chwilę w mojej głowie toczyła się wojna. Powiedzieć prawdę czy skłamać? Pamiętałam o wizerunku szczęśliwej dziewczyny, bez żadnych trosk, który sobie wykreowałam. Liczyłam się z tym, że go zniszczę jeśli odpowiem szczerze. Ale nie miałam już niczego do stracenia. Było mi wszystko jedno. Po raz pierwszy.

- Nie do końca. Widzisz tak naprawdę to jesteśmy nikim. Czterysta miliardów gwiazd w Drodze Mlecznej czyni ilość gwiazd w całym wszechświecie zupełnie niepojętą. Jesteśmy niczym. To trafia do mnie bardziej.

Zaciągnęłam się papierosem i spojrzałam na chłopaka. Skinął głową jakby przyznawał mi racje. Wyglądał jakby naprawdę mnie zrozumiał.

- Jesteś bardzo mądra. 

- Raczej pijana.

Oboje się zaśmialiśmy. Zauważyłam, że Casper trochę zwolnił. Wjechał na duży pusty parking.

- Boisz się jeszcze? Bo jeśli nie to trochę się pobawię. 

- Już nie - powiedziałam prawdę. Zdążyłam oswoić się z prędkością z którą jeździł ( i myślą, że możemy zginąć).

Chłopak zmienił biegi i znów wcisnął gaz. Jeździł slalomem, zawracał, gwałtownie hamował i jechał na wstecznym, później znów się rozpędzał i robił koła wciskając hamulce i zostawiał ślady na asfalcie. Wcześniejsza jazda po ulicy przy tym wszystkim była niczym. Musiałam mocno się trzymać, żeby nie wypaść z siedzenia. Alkohol odezwał się w moim żołądku i poczułam, że robi mi się nie dobrze.

- Zatrzymasz się? Wysiądziemy na moment.

Casper ponownie zaczął zwalniać i przeniósł swój wzrok na mnie.


- Wyglądasz bardzo blado. To chyba dobry pomysł.

Zatrzymał się i wyszliśmy z samochodu. Oparłam się o niego i zaczęłam oddychać zimnym powietrzem, czując się jakoś niewyraźnie.

- Mów do mnie, ja muszę trochę ochłonąć - poprosiłam.

Chłopak włożył ręce do kieszeni pozwalając kciukom wystawać i spojrzał w niebo, a później znów patrzył na mnie.

- Nie bardzo wiem co mam ci powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie mówiąc, że jesteśmy nikim. Po raz pierwszy ktoś nie pieprzył się z tym, że niby coś znaczymy i świat jest taki cudowny. Choć jesteś pijana to trzeźwo patrzysz na świat. Nie dałaś się oszukać temu co nam wciskają wszyscy wokół. Wiesz, kiedy cię słuchałem pomyślałem, że jesteś niezwykła. To do mnie nie podobne żebym kogoś tak komplementował. Żyjemy w brudny, popieprzonym, porąbanym świecie. Też to widzisz?

- Tak i teraz to ty zaskakujesz mnie. Nigdy wcześniej z nikim nie rozmawiałam o czymś takim.
- Czuję się zaszczycony mogąc być pierwszym - uśmiechnął się zawadiacko. 
Pomyślałam, że lubię Casper'a. Po prostu. Od razu ogarnęła mnie wielka sympatia do niego. Nawet nie żałowałam, że wtedy w samochodzie wypowiedziałam swoje myśli na głos. On chyba naprawdę mnie rozumiał.
Nagle przeszył mnie okropny dreszcz. Cała drżałam z zimna. Chłopak od razu kiedy to zauważył, zdjął swoją kurtkę i podał mi ją.
- Załóż. Nie chcę żebyś marzła. Jak będziesz czuła się już lepiej, wracamy do samochodu. 
- Jakiś ty kochany, naprawdę - zaśmiałam się i ubrałam na siebie jego kurtkę.
- Nie zgrywaj się - powiedział i to było ostatnie co usłyszałam, bo ułamek sekundy później zrobiło mi się zupełnie ciemno przed oczami i odpłynęłam.




23 komentarze:

  1. Kocham <3
    Musiałaś kończyć w takim momencie ?! Natalie zemdlała i... ?!
    Popraw mnie jeżeli się mylę: słowa Natalie o byciu niczym wzięłaś z filmu Stuck in Love ? Bo tam było coś podobnego, jednakże świetne wpasowanie cytatu w treść (jeżeli oczywiście wzięłaś go z filmu).
    Ten rozdział pozytywnie mnie zaskoczył- widać że po wejściu smoka- co zrobiłaś pierwszymi rozdziałami- stać cię na budowanie takiego samego napięcia i opisywanie wszystkiego bez konieczności ,,przeskakiwania tekstu'' czytelnika. Rozdział jest świetny i czekam na następny, który mam nadzieję, pojawi się niebawem.
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to był cytat z Stuck in Love. Dziekuje za tyle miłych słów. :*

      Usuń
  2. Nie patrz aż tak na liczbę odwiedzających, jeśli pisanie sprawia Ci dużą przyjemność :) Czekam na kolejny rozdział! Mega polubiłam Caspra

    OdpowiedzUsuń
  3. z rozdzialu na rozdzial coraz bardziej to opowiadanie mi sie podoba:)) czekalam tak strasznie na ten rozdzial i na 5 bede czekac tak samo :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ale jak mogłaś skończyć w takim momencie ;/ Stuck in love piękny film a ten cytat idealny :) czekam na nn i weny ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. ughh!! Bardzo mi się podoba ta historia od samego początku, czekam na następny rozdział... szkoda, że takich jak Casper jest mało:((

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealny rozdzial :) czekam z nkecierpliwoscia na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi sie postac Caspra. Skrywa sie za ta maska pewnosci siebie ale widac ze jest tez madry i delikatny. Rozdzial mega i czekam na nastepny :*
    P.S nie przejmuj sie liczba, caly czas jestesmy my i czytamy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale suuuuper ! Nie ma to jak 13 dziewczyn na przerwie w toalecie szkolnej czytają twój blog.! Pisz pisz pisz !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mój boże! Prawdę mówisz? Uwielbiam wszystkich moich czytelników. Jesteście niemożliwi! Tak mi miło po każdym komentarzu, a ten mnie tak bardzo zaskoczył haha. Kocham was, do następnego rozdziału :) <3

      Usuń
  9. Musiałaś skończyć akurat w tym momencie?! Teraz trzeba czekać... http://welc000me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 100% się zgadzam. Jak możesz???? Ogólnie to opowiadanie jakoś dziwnie do mnie przemawia... Ta to zdecydowanie jest dziwne. ;) :**

      Usuń
  10. Omgxd! *-* kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej ! Zapraszam do zapisania swojego bloga na: http://many-blogs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju ten blog jest genialny! Kocham tą historie i jak ją piszesz!:* Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiedzi
    1. Następnego dnia kiedy dodałam rozdział 4 zmarł mój kochany dziadek, jutro jest pogrzeb więc rozdział 5 stoi w miejscu. Próbuję coś napisać ale to trudne w takich okolicznościach. Postaram się napisać wszystko we wtorek. Przepraszam

      Usuń
  14. Piekne. Cudowne. Kocham twoj sposob pisania. Bardzo fajnie odzwierciedlasz uczucia i sytuacje. Pisz pisz

    OdpowiedzUsuń
  15. Swietne rozdziały. Dużo pięknych słów.
    Dziękuję za Twój wysiłek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. "musiałam zjeść przez anemię " ehh skąd ja to znam? Rozdział świetny chociaż osobiście nie cierpię szybkiej jazdy. Idę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytając to, myślę o Tobie. Myśląc o Tobie, chciałbym byś byłą obok </3

    OdpowiedzUsuń