sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 10

Pamiętaj żeby skomentować, jeśli przeczytasz. Dziękuję :*


Moment, kiedy nasze usta się złączyły był jednym wielkim zlewiskiem emocji. Czułam wszystko, dosłownie wszystko i to bardzo wyraźnie. Ból, smutek, cierpienie, bezsilność uderzyły we mnie siłą, której nawet się nie spodziewałam. Miałam wrażenie, że niewiele brakuję a utopię się w tym chaosie. Jednak Casper mi na to nie pozwolił.
Przypominał mi światło przebijające się przez tą wieczną i nieskończoną ciemność wewnątrz mnie. 
Prócz tych wszystkich negatywnych emocji owładnęło mnie uczucie, które niósł ze sobą pocałunek Caspr'a. To jak bardzo starał się być delikatny i czuły okazało się niesamowicie przyjemną odmianą od każdego pocałunku Alberta. Nie chodziło mu o zaznaczenie, kto jest jego własnością a o zapewnienie mnie o tym, że każde z jego słów jest prawdą.
Rozchyliłam nieco usta pozwalając mu pogłębić pocałunek. Mocniej do siebie przywarliśmy pozwalając ponieść się swoim uczuciom. Chłopak ujął mój lewy policzek w dłoń i pogłaskał jego powierzchnię kciukiem. 
Ten pocałunek był niczym obietnica, że teraz wszystko ma zmienić się na lepsze.
Bardzo chciałam mu zaufać i przestać się bać o cokolwiek. Niestety przypomniałam sobie, że moje problemy będą dla Caspr'a tylko ciężarem, który jest trudny do udźwignięcia.
Oderwałam się od jego ust. Oboje staraliśmy się uspokoić oddechy i bicie serc. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Patrzyliśmy sobie w oczy milcząc. 

- Casper to niemożliwe. Nie chcę byś robił sobie nadzieję, kiedy jestem prawie pewna, że ci się nie uda. 

- Natalie - mówił łagodnym tonem, a jego kciuk nadal czule jeździł po moim policzku. - Skoro jesteś tylko prawie pewna pozwól mi spróbować. Bardzo mi na tym zależy.

- Zasługujesz na normalną dziewczynę, której co drugą myślą nie jest samobójstwo, Casper. 

- Nie interesuje mnie żadna inna dziewczyna - przekonywał.

- A powinna. Stracisz czas uganiając się za kimś kto ma depresję.

- Myślisz, że skoro masz depresję to nie można cię kochać? 

Jego upór był o wiele silniejszy niż się spodziewałam. W końcu jednak musi mi uwierzyć i się poddać. Tak będzie dla niego lepiej. Nie powinien brać na siebie ciężaru, z którym ja musiałam żyć przez długie lata. Nie było szans by poradził sobie z moim smutkiem, skoro ja sama nie dawałam sobie z nim rady. Musiałam zrobić coś by zrezygnował z wszystkiego co niesie za sobą kochanie mnie.

- Tak właśnie myślę - odpowiedziałam po dłuższej chwili milczenia.

- Więc jestem żywym przykładem, że jednak można.

- Proszę zapomnij o tym - jęknęłam nie mając zbyt wielu pomysłów jak mogę stworzyć między nami dystans. - Ja tylko... Kilka problemów mnie przerosło i sama nie wiem dlaczego ci to wszystko powiedziałam. 

Przyjęłam właściwą dla siebie pozycję obronną, czyli wyparcie. Musiałam go przekonać, że tylko przesadziłam. Chciałam wrócić do postaci, którą tak dawno sobie wykreowałam. Wolałam, żeby tak jak każdy wierzył w tą wersją mnie. Przerażał mnie fakt, że się przed nim otworzyłam.

- Wiesz co Natalie? Boisz się przyznać, że ty mnie też kochasz. Widzę jak nie raz walczysz z samą sobą tylko po to żeby się uśmiechnąć. Udajesz, że nic cię nie rusza i płaczesz dopiero gdy nikt nie widzi i nigdy się do tego nie przyznasz, bo jest coś czego się jeszcze boisz. Wiesz, że kiedy się otworzysz twój idealny wizerunek, który sobie wykreowałaś się posypie. Szczęśliwa rodzina, brak jakichkolwiek zmartwień, wieczny optymizm. Postarałaś się, żeby to tak wyglądało. Jedna wielka bzdura co? 

Przestał mówić i nastała cisza. Jego słowa odbijały się w mojej głowie echem. Mrugałam próbując powstrzymać napływające od oczu łzy. Jednak na marne. Słone krople spłynęły po policzkach w dół, by później z brody upaść w dół i rozprysnąć się. Płakałam, bo wszystko co mówił było prawdą. Miał rację w każdym słowie.


- Jesteś teraz pewnie zła i zagubiona. Wiedz tylko, że niczego nie wskórasz próbując mnie od siebie oddalić. Kocham cię Natalie i chcę być z tobą bez względu na wszystko. Widziałem cię kiedy się śmiałaś a w godzinę później zanosiłaś się płaczem. I wiesz co? Dla mnie byłaś piękna z roześmianymi ustami tak samo jak z mokrymi policzkami. Pragnę byś była moja, ale to co masz w sobie cię zabija. Pozwól mi być przy tobie i nigdy mnie nie okłamuj. Widzę kiedy udajesz i to sprawia, że coś mnie roznosi. Cholernie tego nienawidzę. Chcę żebyś przy mnie czuła się bezpieczna i wiedziała, że możesz mi powiedzieć wszystko. 

- Casper... 

Nie pozwolił mi dokończyć, chociaż tak naprawdę nie wiem co mogłabym powiedzieć.

- Już się nie obronisz i nie uda ci się mnie oszukać. Powiedziałaś za dużo i oboje wiemy, że mam rację.

Zawaliłam na całej linii. Nie dość, że poznał prawdę o moim drugim ja to egoistycznie chciałam dopuścić go do siebie i odwzajemnić w całości jego uczucie.  A to przecież zrobi mu tylko krzywdę. 

Od życia z depresją gorsze jest tylko kochanie kogoś, kto tą depresję ma.

- Casper - spojrzałam na niego prosząc by mnie wysłuchał - masz rację jestem przerażona. Tym, że nie mogę przed tobą niczego udawać ani cię okłamać. Zawsze to robiłam. Całe moje życie polegało na utrzymywaniu pozorów. Jest jeszcze coś co przeraża mnie bardziej.

Zatrzymałam się na chwilę by zdobyć się na odwagę by wypowiedzieć na głos to co w niezrozumiały dla mnie sposób czułam do niego od samego początku, ale wypierałam się tego jak mogła bo, jak mi się wydawało, byłam zakochana w Albercie.

Chłopak chyba wiedział co chcę powiedzieć, i że nadal się trochę przed tym wzbraniam oparł swoje czoło o moje by móc spojrzeć mi głęboko w oczy i uspokoić.

- Nie musisz teraz tego mówić. Powiesz mi to gdy poczujesz, że przy mnie jesteś naprawdę szczęśliwa i uda mi się spełnić obietnice.

Skinęłam głową zgadzając się na jego słowa. Po tym raz jeszcze złączył nasze usta w pocałunku.

Mam nadzieję, że ci się uda. Nie pozwól bym znowu została z tym sama - ta myśl zrodziła się w mojej podświadomości i choć nie wypowiedziana wyraźnie odznaczyła się w naszym pocałunku. 

- Casper co z twoim wyścigiem ? - zapytałam kiedy postanowiliśmy ruszyć w końcu z pobocza. 

- Nie pojadę w nim - nie patrząc na mnie dotknął ręką mojego kolana dając mi znak, żebym się tym nie przejmowała. - Teraz jest ważniejsze to żebyś mogła odpocząć. Wypłakałaś tyle, że nie starczy ci już łez na cały tydzień.

Zdziwiłbyś się - pomyślałam.

- Odpocznę później a wyścig to wcale nie głupi pomysł. Oboje się oderwiemy i nie będziemy myśleć o głupotach. W moim przypadku na przykład. Poza tym nie mam zamiaru szybko wrócić do domu. 

- Na pewno tam nie wrócisz. Nie ma nawet takiej opcji - chłopak zareagował dość gwałtownie. Najwidoczniej nadal pamiętał o tym co stało się podczas mojej kłótni z ojcem.

Przez chwilę nie zrozumiałam dlaczego się tak oburzył, a później wszystko było dla mnie jasne. To, że ja do tego przywykłam nie znaczyło, że Casper też przymknie na to oko i puści w zapomnienie. 

- To co twoim zdaniem mam zrobić? Nie mam gdzie spać. Przypominam ci, że z Julią jestem pokłócona. 

Casper zastanowił się nad moimi słowami stukając palcami o kierownicę.

- Możesz spać u mnie. Jestem jakby twoim chłopakiem - spojrzał na mnie próbując wyczytać ze mnie to jak go postrzegam.

- Jesteś - zgodziłam się.

W głębi duszy naprawdę cieszyłam się mogąc to potwierdzić. On także musiał poczuć to samo co ja bo jego usta wykrzywiły się w pięknym Casprowym uśmiechu.

- No więc u mnie nic ci nie grozi. Będę czuł się lepiej jeśli dziś będziesz ze mną. Nie będę się bał, że twój ojciec znów podnosi na ciebie rękę.

Ciekawe co zrobi mój ojciec kiedy zobaczy, że nie wróciłam na noc. - mimo zrodzenia się we mnie takiej myśli odepchnęłam ją od siebie. Wolę zginąć jutro niż już teraz, kiedy wszystko tak dobrze się zapowiada.

- Skoro dzięki temu będziesz spokojniejszy, to dobrze - oboje się uśmiechaliśmy. 

Mój boże jak przyjemnie jest czuć uśmiech na ustach gdy robię to bo wiem, że on jest szczęśliwy a tym samym ja także.

- Możesz być spokojna nie będę się do ciebie dobierał.

Prychnęłam.

- Spróbowałbyś a wyrzuciłabym cię z własnego domu.

- Nie zrobiłabyś tego.

- Jesteś pewien? Możemy się przekonać, ale naprawdę nie radzę. 

Chłopak wysunął dolną wargę i na moment odrywając wzrok od drogi przed nami spojrzał na mnie z miną zbitego szczeniaczka.

- Wyrzuciłabyś biednego mnie na zimny dwór po tym jak się dla ciebie staram? Przecież bym płakał. 

Szturchnęłam go w ramię i zaczęłam się śmiać. 

- Jesteś głupi.

- To dlaczego mnie kochasz? - zapytał uśmiechając się cwaniacko. 

- Właśnie się zastanawiam - odparłam drocząc się z nim trochę. 

- No wiesz? Prosto w serce Natalie! Ugodziłaś mnie prosto w serce! - żartował dotykając się ręką po stronie serca.

Zauważyłam, że chłopak skręca swoim ukochanym żółtym Lamborgini ( nadal nie wiem jak zarabiają jego rodzice, że stać ich na takie drogie zabawki dla syna ) w drogę, którą zwykle jeździmy tylko na miejsce gdzie odbywają się nielegalne wyścigi samochodowe.

- Więc jednak pojedziesz w tym wyścigu.

Nie wiem dlaczego, ale jakoś bardzo się tym ucieszyłam. Byłam pewna, że obojgu nam przyda się taka forma odreagowania. 

- No a jak mógłbym ci odmówić kicia?

Mówił, że robi to na moją prośbę ale nie mógł ukryć tych roześmianych iskierek w oczach, które pojawiały się zawsze kiedy Casper myślał o wyścigu. Niesamowite jak bardzo lubił tą adrenalinę, szybkość i brak ograniczeń. Właściwie to wcale mu się nie dziwiłam i co więcej, byłam szczęśliwa, że teraz będę mogła dzielić z nim te emocje. 

Nim dojechaliśmy zaczęłam szukać paczki papierosów, która jak się okazało leżała w schowku i zapaliłam. To, że Casper znał prawdę i nie miałam przed nim czego udawać wcale nie oznaczało, że przy jego kumplach nie powinnam zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Pamiętacie - palenie jest moim rytuałem przed założeniem na siebie maski.

- Widać, że płakałam? - zapytałam podając mu jednego papierosa gdy wyciągnął do mnie rękę. 

Podpalił go, zaciągnął się i spojrzał na mnie. 

- Może trochę. Ale nie masz się czego bać, jest już dość ciemno. Nikt nie zauważy, że płakałaś.

W myślach podziękowałam Bogu, że Casper naprawdę mnie rozumiał i nie próbował przekonywać mnie do zrobienia czegokolwiek wbrew sobie. Wiedział, że nie pozwolę nikomu dojrzeć, że choć trochę jest mi źle i smutno.

Gdzie byłeś przez całe moje życie?

Musiałam to powiedzieć na głos bo Casper zaśmiał się cicho, dotknął mojej głowy i pocałował moją skroń.

- Też się zastanawiam, ale już jestem i nie odejdę.

Moje policzki zapłonęły żywym ogniem. Byłam zawstydzona tym, że wypowiedziałam swoje myśli na głos. Ponadto Casper pod tą otoczką swojego przerośniętego ego i niebezpieczeństwa jakie zawsze ze sobą nosił okazał się naprawdę słodkim i kochanym chłopakiem. 

Moim chłopakiem. 

Casper zajechał na miejsce wyścigów przyciągając na siebie wzrok każdego z gapiów. Kilku jego najlepszych kumpli odeszło od swoich samochodów wychodząc mu na spotkanie. Chłopak zatrzymał się nie zgaszając samochodu i zostawił włączone światła, które rozświetlały pas startowy i ludzi. Wysiadł jako pierwszy, okrążył żółte Lamborgini i otworzył przede mną drzwi. 
Uśmiechnął się wyciągając do mnie rękę, którą następnie chwyciłam i wyszłam z samochodu. 

- Mathers więc jednak jesteś!

Chłopcy zbili z nim piątki, potargali mu włosy i poklepali po plecach. 

- Beze mnie byście nie zaczęli - wzruszył ramionami jakby to była najbardziej oczywista sprawa. 

Jego pewność siebie znów wyraźnie zaczęła się odznaczać. 

- Nat też tu jest! Zgodziłaś się w końcu pojechać z naszą bestią? - Chris objął mnie swoim ramieniem. Uszczypnął mnie w policzek w żartobliwym geście. 

- Tak chociaż może się to okazać największym błędem mojego życia - zaśmiałam się. 

Casper zmrużył oczy posyłając przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie. 

- O stary uważaj bo się zesram jak tak na mnie patrzysz - chłopak zabrał ze mnie rękę unosząc swoje obie dłonie w geście obronnym. 

- Jak Mathers stroszy się na Chris'a to jest coś na rzeczy - zauważył Erik. 

- Chcecie nam coś powiedzieć? - Heath od razu podłapał temat. 

Spojrzałam na Caspra i zobaczyłam, że nerwowo drapie się po karku a jednocześnie szeroko się uśmiecha. No cóż ten uśmiech od razu go zdradził.

- Więc jesteście razem! - Chris klasnął w dłonie i wszyscy jak jeden mąż ruszyło na Caspr'a jeszcze raz klepiąc go, mierzwiąc mu włosy i  przybijając piątki.

Z gardeł wydarły im się dzikie okrzyki, które wyrażały ich radość. 

Jak małe dzieci - zdążyłam pomyśleć gdy nagle Chris odszedł od rozweselonej grupki, wziął mnie na ręce i podrzucił do góry.

- Gratuluję mordo! - usłyszałam. - Ash padnie jak jej to powiemy. Mocno wam kibicowaliśmy. 

Odstawił mnie na ziemię, a ja zastanowiłam się nad jego słowami. Więc Casper rozmawiał z przyjaciółmi już dawno na mój temat. Kiedy tylko to pojęłam zrobiło mi się dziwnie ciepło i przyjemnie. 

- Dzięki - powiedziałam lekko speszona. 

Wtedy w tłum rozwrzeszczanych chłopaków przebił się jakiś nieznany mi wysoki brunet. Miał na sobie skórzaną kurtkę i z jego wyrazu twarzy wyczytałam coś niosącego za sobą problemy. No i się nie pomyliłam.

Gdy tylko chłopcy zorientowali się o jego obecności napięli się i przestali śmiać.

- Mathers - nieznajomy wypowiedział nazwisko Caspr'a zupełnie tak jakby się nim dławił i teraz je wypluł.

Grupka przyjaciół rozstąpiła się a wtedy Casper wyłonił się na przód. Trzeba przyznać, że teraz i on wyglądał na groźnego. Gdybym go nie znała może nawet bym się go bała. 
Obydwoje rzucili sobie pogardliwe spojrzenia. Przyjaciele Caspr'a także przeszyli chłopaka chłodnym wzrokiem. Niemal odczuwałam te napięcie, które rosło między nimi z każdą chwilą coraz bardziej.

- Parker - wysyczał przez zęby Casper. 

- Myślałem, że już się tu nie zjawisz.

- Ciągle ostrzysz sobie ząbki na moje królestwo? - szatyn prychnął lekceważąco. - Wiesz, że nigdy mi nie dorównasz. Ani w szybkości ani w szacunku. 

- Chyba się przeceniasz - odwarknął tamten drugi. - Za kółkiem jestem gotów ci dorównać.

- Może w tym tak, co nie zmienia faktu, że jesteś nędznym kawałkiem gówna. Od kiedy takie gówna jak ty chodzą z podniesioną głową? 

Obydwoje ciągle się nakręcali. Wszystko wyglądało na to jakby zaraz mieli skoczyć sobie do gardeł. Ostrożnie zbliżyłam się do Caspr'a i dotknęłam palcami jego dłoni. Podczas tego dotyku jakby oboje nas przeszył dziwny elektryczny wstrząs. Chłopak zaraz po tym mocno chwycił moją dłoń w swoją.

Jestem tu. Proszę nie trać nad sobą kontroli. - modliłam się w myślach mając nadzieję, że jakimś sposobem mnie usłyszy.

- To twoja nowa zabawka Mathers? - nieznajomy zlustrował mnie wzrokiem. Kiedy już jego oczy obejrzały mnie dokładnie od stóp do głowy wykrzywił swoje usta w zadziornym uśmiechu. - Ładna. 

- Nie waż się o niej mówić w ten sposób - każde ze słów Caspr'a nadal wypełnione było jadem. Jednak czułam, że próbuje siebie i mnie uspokoić. Jego kciuk jeździł po skórze mojej dłoni dając mi znak, żebym się nie denerwowała.

Ja jednak cała się napięłam na zwrot "nowa zabawka". Wiedziałam, że chłopakowi zależy tylko na wyprowadzeniu Caspr'a z równowagi, ale te słowa zmroziły mi krew w żyłach.

- Przeginasz pałę Parker - usłyszałam głos któregoś z chłopaków za nami.

- Casper cię rozniesie - zapewniał następny. 

- Nie masz z nim szans. A teraz kiedy obraziłeś Nat jesteś kurwa w ciemnej dupie - jeszcze jeden postanowił się wtrącić.

- Chętnie to zobaczę - zaśmiał się nieznajomy. - Więc ścigamy się. Tylko ja i ty, Mathers. Jeśli wygram przyznasz, że jestem lepszy i przestaniesz się tu panoszyć jak cholerny król.

Po tym wyzwaniu przeniosłam wzrok z nieznanego na Caspr'a, który zacisnął właśnie swoją szczękę i skinął twierdząco głową podnosząc rzuconą rękawiczkę.

- Jeśli jednak ja wygram przeprosisz Natalie i wypierdalasz. Nie będziesz miał już tutaj wstępu.

Rozeszli się chwile później. Każdy w swoją stronę do samochodów.

- Zniszczysz go Mathers! - krzyczeli za nami.

Casper prowadził mnie nie puszczając mojej dłoni. Gdy znaleźliśmy się przy jego żółtym Lamborgini przystanął i przyciągnął mnie do siebie. Obejmując mnie w pasie spojrzał mi w oczy.

- Teraz nie będzie mowy o żadnych hamulcach kicia. Będę jechał tak szybko jak pozwoli mi moja maszyna. Jeśli się boisz poczekaj tu na mnie z chłopakami.

- Nie ma mowy - zaoponowałam. - Jadę z tobą.

Chłopak uśmiechnął się szeroko i przycisnął swoje usta do moich złączając je następnie w pełnym pasji pocałunku. 

- Moja dziewczynka jest taka odważna - zaśmiał się cicho pod nosem. - Nie pozwolę żadnemu dupkowi mówić o tobie w taki sposób. Jesteś najlepszym co mnie spotkało. Jak aniołek. 

- Dobrze Casper. Nie wierzę w jego słowa - dotknęłam jego policzka i dłonią pomasowałam jego powierzchnię na co kącik ust Caspr'a podniósł się nieco wyżej. 

- Cieszę się kicia.

Przytulił moją rękę do swojego policzka przymykając powieki. Wyglądał znów tak łagodnie.To było tak jakby przy mnie zupełnie się zmieniał. Kiedy otworzył oczy raz jeszcze musnął moje usta po czym wypuścił mnie z objęć i otworzył drzwi samochodu.

Gdy oboje siedzieliśmy już w środku Casper ruszył delikatnie podjeżdżając wolno do miejsca startowego. Odsunął szybkę od swojej strony w momencie kiedy przed nami pojawiła się bardzo ładna brunetka z flagą w dłoni.

- Gdy opuszczę flagę ruszycie. Żadnych wjazdów w siebie, spychania i tak dalej. Jeśli któreś z was to zrobi, eliminacja. Zrozumiano?

Spojrzałam na Caspr'a później na jego przeciwnika. Oboje skinęli głowami na znak, że rozumieją i w tym samym czasie zasunęli szyby.

Ładna brunetka uniosła flagę a silniki obu samochodów się odezwały. Następnie dziewczyna szybko opuszcza flagę, a Casper i Parker ruszają jednocześnie. Trasa w gruncie rzeczy nie jest wcale taka długa. Od końca ulicy, przez tunel do jej końca i z powrotem. Casper postanowił zostać trochę w tyle by Parker mógł uwierzyć, że naprawdę ma z nim szansę. 
Ja starając się nie myśleć o tym, że mój żołądek właśnie przekręcił fikołka patrzyłam to na zadowoloną minę Caspr'a, to na drogę, która była niemal niewyraźna przez prędkość z jaką jechaliśmy. 
Parker próbował stawać Casprowi na drodze robiąc kilka szybkich manewrów. Jednak chłopak wydawał się tym wcale nie poruszony. Prychnął olewająco pod nosem.

- Szpanerski dupek. Nigdy ze mną nie wygra - usłyszałam.

Wtedy Casper przestał się z nim bawić i go oszczędzać. Wcisnął gaz i moment później jechał już z Parkerem na równi. Chłopak chciał go jeszcze wyprzedzić, ale Casper nie dał mu na to szans i w tunelu jechał już na prowadzeniu. Zawracając znów docisnął gaz jadąc z zawrotną prędkością jak nigdy dotąd zostawiając Parker'a daleko w tyle.

Przed nami było widać już metę i wiwatujący tłum. Wszyscy coś krzyczeli, skakali i machali rękami ponaglając Caspr'a. W tamtym momencie samochód Parker'a nieprzepisowo uderzył w auto chłopaka. Kiedy coraz wyraźniej widać było koniec samochód Parker'a znów próbował zepchnąć Caspr'a z drogi. Zaczęła się przepychanka. Mało brakowało a wpadlibyśmy w poślizg jednak Casper okazał się najprawdziwszym królem kierownicy. Odepchnął samochód przeciwnika zdecydowanym manewrem i znów dodając gazu jako pierwszy dotarł na metę.

Nacisnął hamulec a opony od nagłego stopu narobiły wszędzie dymu. Wysiedliśmy i przywitały nas szaleńcze krzyki zwycięstwa. 

Casper wygrał. W tamtym momencie byłam dla niego pełna podziwu. Chciałam żeby kiedyś zatracił się tak całkowicie w miłość do mnie jak dzisiaj do wyścigów.

Kiedy szatyna otaczała wielka grupka kumpli zbijając z nim piątki i składając gratulacje Parker podjechał i z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy przeszył każdego swoim spojrzeniem.

Christian zapukał w jego szybę, a ten ją odsunął.

- Już wiesz czemu Mathers tu rządzi? Zapamiętaj sobie, że z nami nie warto zaczynać. I przeproś Nat zanim weźmiemy cię za szmaty. 

Casper słysząc słowa swojego przyjaciela od razu je pochwycił i dołączył się do rozmowy przywołując mnie skinieniem ręki. Podeszłam do niego niepewny krokiem czując się niemal niezręcznie. 

- Masz tej pani coś do powiedzenia sukinsynie? - rzucił Casper.

- Cóż zakład to zakład. Przepraszam maleńka - wzruszył ramionami dając znak, że jego przeprosiny nie były niczym innym jak tylko wywiązaniem się z zakładu. 

Casper i Chris uderzyli rękoma w dach jego samochodu. 

- Bardzo ładnie a teraz wypierdalaj i nie masz już do czego tu wracać.

- Jeszcze zobaczymy - Parker ruszył z piskiem opon.











18 komentarzy:

  1. Świetny 😏 Czekałam na moment gdy będą razem. 😁 Twoje ff jest boskie i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Casper i Nat są przesłodcy 😍 Czekam i pozdrawiam.❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chce juz nastepny o boooze rozdzial przeeecudowny. Czekam na kolejny ♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdzial , czekac tylko na nastepny 👌

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki cudowny Casper . Ja chce juz kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. idealny :) czekam choć nie wiem czy tak cierpliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. tez chce takiego chłopaka :'(

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział *_* zresztą tak samo jak i wcześniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chłopak marzenie ;((((

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudoo *.* uwielbiam i nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy nastpeny hmmm ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro :) Przepraszam, że tyle czekacie.. Ale jutro ostatnie szlify i opublikuję :*

      Usuń
  12. Pieknie piszesz... uwielbiam twoich bohaterow. Nie wyobrazam sobie ich rozdzielenia. Zwiastun przeraza ;_;

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku *.* nie mysle o zwiastunie teraz jest idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobry rozdzial.

    OdpowiedzUsuń