niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 9

Pamiętaj żeby skomentować jeśli przeczytasz. Dziękuję :*

- Natalie a co jeśli Albert będzie się tobą bawił i zdradzał tak jak tamte laski? - zapytała Julia kiedy siedziałyśmy przy herbacie.
- Tego się boję Jul. Ale nie wiem co mam robić. On się tak stara - jęknęłam czując się bardzo zagubiona we własnych myślach.
- Nat mam szalony pomysł, ale może się udać - przyjaciółka stuknęła łyżką o szklankę z herbatą przez co rozbrzmiało charakterystyczne brzdęknięcie. 
- No wal.
- Sprawdzę go. 
- Jak? - patrzyłam na przyjaciółkę i dałam jej znać, że nie do końca rozumiem co ma na myśli.
- Pokręcę się przy nim i zobaczę czy czegoś będzie próbował. Będę go kusiła, troszkę się do niego pokleję. Jeśli naprawdę cię kocha i mu na tobie zależy to mnie oleje. 

Nie wiem dlaczego wtedy ten pomysł wydał mi się mądrym. Chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jednak zrodziło się we mnie jakieś uczucie do Alberta, które silnie kiełkowało a ja zgadzając się na plan Juli popełniłam zbrodnię przeciwko sobie.

Wcale nie długo musiałam czekać, żeby żałować tego, że się zgodziłam.
- Natalie przespałem się z Julią - usłyszałam od Alberta. 
Nie panowałam nad samą sobą w tamtym momencie i łzy napłynęły mi do oczu przyprawiając mnie o nieznośny ból, kiedy nabrało się ich więcej. Wypuściłam je i pozwoliłam spłynąć po policzkach.
- Ale to ciebie kocham! To była chwila słabości! 
- Nienawidzę cię - wysyczałam przez zamknięte zęby.
- Nie mów tak Natalie! Kocham cię - złapał mnie za ramiona i starał się złapać ze mną kontakt wzrokowy, ale jego starania poszły na marne. Nie chciałam na niego patrzeć. 
- Straciłem rozum! Wokół ciebie ciągle kręcił się ten Mathers i nie wytrzymałem! 
- Dlatego przespałeś się z moją najlepszą przyjaciółką?! Co to jest za usprawiedliwienie?! Albert puść mnie i odpierdol się ode mnie.
Złość zbierała się we mnie, a mój głos był przepełniony jadem. 
- Proszę cię, Natalie, nie rób tego. Kocham cię - usłyszałam jego żałosne zawodzenia.
- Puść mnie - powtórzyłam.
W końcu wypuścił moje ramiona ze swojego uścisku. Zmusiłam się by na niego spojrzeć. Wtedy poczułam kilka słonych łez na swoich ustach. 
- To, że się w tobie zakochałam było strasznym błędem. Jak mogliście? 
- Nie wiem. Stało się. Musisz mi wybaczyć.
- Nic nie muszę. Brzydzę się wami. Wypierdalaj. 
- Nie mów tego, proszę cię Natalie. 
- Wypierdalaj - powtórzyłam widząc, że najwidoczniej raz nie wystarczył.
- I co teraz? Polecisz z płaczem do tego pieprzonego Caspra?! - wyraźnie podniósł na mnie głos -Bawiłaś się mną. Wiedziałaś, że cię kocham a trzymałaś mnie na dystans. Robiłaś to specjalnie. Chciałaś żebym stracił przez ciebie rozum. A teraz kiedy przepraszam cię i żałuję tego co zrobiłem traktujesz mnie jak gówno. Sama jesteś sobie winna. Twoje niezdecydowanie mnie wykończyło. 
- Zamknij się - warknęłam. Wiedziałam, że dłużej nie mogę słuchać jego bzdur, bo serce bolało mnie coraz bardziej. 
- Nie! Bo jestem pewny, że polecisz do tego fiuta! Skoro ja cię nie mogę mieć czemu on tak? 
- Nikt mnie nie będzie miał! 
- Nie kłam! Zachowujesz się jak zwykła suka.

Przegiął.
- Spieprzaj - tym razem mnie posłuchał, machnął ręką i odszedł. 
Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę nazwał mnie suką. Jak bardzo bezczelny był mówiąc to wszystko, po tym jak przespał się z moją najlepszą przyjaciółką a niby to mnie kochał.

Nie chciałam z nikim rozmawiać i unikałam Juli oraz Alberta jak ognia. Byłam na siebie wściekła za to, że pozwoliłam sobie na zakochanie się w Albercie, choć wiedziałam, że może to być poważny błąd. 
Przez kilka następnych dni byłam bardzo opryskliwa i chamska. Prowadziłam ciągle kłótnie z rodzicami. Wyżywałam się na nich. Obrywało im się za to, że nosiłam się z bólem, którego nie mogła w inny sposób wyładować.
Myślałam o tym co pozwoliło Juli na takie posunięcie. Przecież była dla mnie jak siostra i musiała wiedzieć, że robi mi wielką krzywdę. Co tak naprawdę było między nią a Albertem skoro ze sobą spali. Czy ona się w nim zakochała? 
Kiedy tylko te pytanie się we mnie zrodziło myślałam, że jednak chcę wysłuchać jej tłumaczeń. Odebrałam telefon, który dzwonił tak naprawdę od rana do nocy.
- Natalie! W końcu odebrałaś! Proszę cię my musimy porozmawiać!
- Kochasz go Julia? 
- Co? - zapytała wyraźnie zszokowana moim pytaniem.
- Pytam czy się w nim zakochałaś.
- Nat ja wiem, że bardzo cię zraniłam i zachowałam się jak ostatnia szmata, ale nie wiem co się stało.
- Powtórzę - zaczęłam się niecierpliwić. - Zakochałaś się w Albercie?
- Nie. Tak. Nie wiem. Natalie spotkaj się ze mną. Pogadajmy na spokojnie - błagała ale nie chciałam jej dłużej słuchać. 
Rozłączyłam się i po raz pierwszy od dawana spojrzałam na telefon, który jak się okazało, miał pełną skrzynkę wiadomości.

Od: nieznany

Byłoby najlepiej jakbyś zgniła.

Nienawidzę cię.

Wszyscy się tobą brzydzą.

Suka.

Zrobiłabyś nam wszystkim przysługę zabijając się.

I takich treści było jeszcze więcej. Nie rozumiałam dlaczego komuś aż tak zależało na moim nieszczęściu. Utwierdziłam się w przekonaniu, że ludzie są okropni. Cieszy ich krzywda innych. Są jak dzikie bestie karmiące się czyimś bólem. W dodatku są jeszcze padlinożercami, bo nawet kiedy człowiek już znajdzie się na dnie i tak dostanie jeszcze wpierdol.
Szczerze powiedziawszy myślałam o sobie dokładnie tak jak brzmiały te wiadomości. Ktokolwiek to był uświadomił mi, że mam rację nienawidząc samej siebie. 
Wykończona wszystkim co się wokół mnie dzieje nie potrafiłam już trzeźwo myśleć i każdego dnia na moich rękach rysowałam sobie kilka kresek.

To boli bardziej niż to, co czuję w środku.

Tłumaczyłam sobie i ciągnęłam moją terapię przez ponad tydzień. Nie chciałam chodzić do szkoły. Każdy poranek był dla mnie jak walka z samą sobą. Bałam się konfrontacji z moim prześladowcą. Nie chciałam widzieć własnej przyjaciółki i Alberta. Szkoła napawała mnie lękiem, któremu pragnęłam się poddać, ale nie mogłam. Kiedy podnosiłam się na nogi i szukałam jakiejś motywacji, żeby pójść do tego zbiorowiska nienawiści i syfu, zawsze najpierw stawałam przed lustrem i nienawidziłam tego co widziałam. Chciało mi się płakać gdy na siebie patrzyłam. 
Niestety nauka była jedyną rzeczą jaką kupowałam sobie uznanie rodziców. Kiedy jest się dla rodziców przede wszystkim problemem, a nawet wrogiem, chwyci się każdej możliwej opcji, żeby choć trochę ich zadowolić. Ja miałam tylko naukę, w której byłam bardzo dobra i kiedy przynosiłam piątki czułam, że rodzice mają jakiś powód do dumy i może nawet jestem godna ich miłości. Dlatego odchodziłam od lustra i z rosnącym we mnie przygnębieniem miotałam się po pokoju szykując się do szkoły.

CASPER

Od kiedy zaczęły przychodzić do Natalie smsy od nieznanego numeru nie myślał o niczym jak tylko o tym, że musi znaleźć przeklętego nieznanego. Nat z dnia na dzień wydawała się tym coraz bardziej przybita. Potrafił z niej czytać jak z książki, choć ona nigdy nie powiedziała mu w prost, że jest u niej nie w porządku. Wręcz przeciwnie, zapierała się, że czuje się świetnie i wszystko jest dobrze. Kłamała. Jej zachowanie jeszcze bardziej motywowało go do zniszczenia nadawcy tych wszystkich bzdur. Oczywiście wszystko co pisał nieznany było złośliwym kłamstwem. Komuś zależało by uprzykrzyć jej życie. Był o tym przekonany bo znał Natalie już na tyle dobrze by wiedzieć, że nie jest złą osobą. Dla niego była po czasie jak świętość, której nikt nie mógł ruszyć.

- Casper ty się po prostu w niej zakochałeś - zauważyła Ashley.

Niestety dziewczyna znała go doskonale i niczego nie był w stanie przed nią ukryć. Jedyną osobą, która wiedziała od niej więcej był tylko Chris.

- Ash nawet nie zaczynaj tego tematu - posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
Niestety dziewczyna się nie wycofała.

- Ostatnio chodzisz wkurwiony i nie powiesz mi, że to tylko przez te smsy. Wściekasz się bo ona może być z Albertem. Zrób coś. Postaraj się jakoś, żeby to w tobie się zakochała, bo chodzisz jak pierdolnięty.  

- Ale Ash ja ją kurwa kocham i nie potrafię jej ranić.

Powiedział i chwilę pomyślał nad słowem "kocham". Czy się nie pośpieszył? Nie. To, że zna ją krócej od Alberta nie oznaczało, że nie może jej kochać. Był pewny swojego uczucia do niej i że tak właśnie się nazywa. 
- Więc chuj Ci do tego wszystkiego. Zawsze mi pomagałaś, ale teraz mówiąc mi żebym się starał i w ogóle tylko pierdolisz głupoty. Tak to prawda jestem wkurwiony. Nie na nią bo na nią nie potrafiłbym być zły. Ani na niego że jest z nią. Jestem wkurwiony na siebie, że tak to wszystko spieprzyłem. Kiedy ją poznałem obiecałem sobie że nigdy w życiu nie dopuszczę do tego by była smutna. A teraz co? Kłamie mi w żywe oczy, a ja nie mogę zrobić nic by zamknąć tego nieznanego. Mam dość. Kocham ją do cholery i nie potrafię patrzeć na to jak cierpi. Jest dla mnie najważniejsza i dlatego powinna być szczęśliwa z tym Albertem. Kocham ją i nawet jak wybierze jego,co według mnie powinna zrobić, to będę ją kochał. Chce dla niej dobrze.. 
Czując jak wszystkie emocje i uczucia kumulują się w jedno zmierzwił swoje włosy i pociągnął za ich końce. Spojrzał na Ashley by ocenić jej reakcję, i tak jak się spodziewał, była w szoku. Jego słowa przypominały potok. Poza tym jego przyjaciółka nigdy nie słyszała, żeby Casper kogoś naprawdę kochał. A Natalie kochał i nie wahał się nawet przez moment, żeby tak nazwać to co do niej czuje nawet jeśli było to dla innych nie do pomyślenia, żeby kochać kogoś po tak krótkim czasie.

- Znajdź tego nieznanego i walcz o nią. Casper nie wierzyłam w takie rzeczy nigdy, ale teraz wydaje mi się, że jesteście sobie pisani. Chyba musieliście się poznać i musiało cię tak wziąć. Nie spieprz tego.

- Walcz do końca nawet jeśli od początku stoisz na przegranej pozycji, co? - zaśmiał się cytując swoje motto i podjął decyzje, że nie odpuści.

Kiedy Casper coś sobie obiecał nigdy nie odpuszczał. Więc stanął do walki o Natalie, a zaczął od pozbycia się nieznanego. Na początku było trudno. Nikt nic nie wiedział albo nie chciał mówić. Jednak Mathers miał pewien dar, który pozwalał mu znaleźć swoją ofiarę nieważne jak bardzo by się przed nim ukrywała. O tożsamości nieznanego doniósł mu jego nowy kupel Heath.

- Kayla zawsze miała coś do Natalie. Właściwie nikt nie wie o co jej chodzi. Dręczy tą laskę jak może, a teraz wymyśliła sobie ze swoimi koleżankami tą całą zabawę w smsy. Kayli odbiło odkąd przy Natalie kręci się ten - chłopak musiał się wysilić by przypomnieć sobie imię, którego nagle mu zabrakło - Albert! Koleś przeleciał Kayle i miał ją gdzieś, a ona nie może się z tym pogodzić.

- Dzięki stary - uścisnął rękę chłopaka. - Jestem ci zajebiście wdzięczny. Powiedz mi jeszcze gdzie mieszka ta cała Kayla.

Podjechał pod podany adres. Zanim wysiadł zacisnął ręce na kierownicy wiedząc, że nie wybaczy i nie popuści nikomu przez kogo Nat była smutna. Opuścił samochód pewnym siebie krokiem. Wbiegł po schodach klatki bloku, w którym mieszkał jego cel i zadzwonił do drzwi.

- Witam. Jest Kayla? - zapytał kiedy drzwi otworzyła mu wysoka brunetka, która jak się domyślił była matką dziewczyny.

- Dzień dobry. Nie jeszcze jej nie ma.
- Jestem jej przyjacielem i zależy mi na rozmowie. Czy mogę zostać i poczekać na nią w jej pokoju?

- Skoro tak.. - przemyślała jego słowa - No dobrze, zapraszam.

Podstępem dostał się do środka, a naiwna matka nastolatki zaprowadziła go do pokoju córki.

- Zjadłbyś coś? Napił się? - zapytała.

- Nie dziękuję.

- Kayla powinna zaraz być - powiedziała i zostawiła go samego.

Casper zajął miejsce na kręconym krześle. Rozejrzał się po pokoju, w którym panował zupełny nieporządek. Złość narastała w nim z każdą minutą czekania. Odkręcił się w stronę okna, w którym były zawieszone żaluzje i odpalił jednego papierosa.

Kayla wparowała do pokoju kiedy papieros chłopaka był do połowy wypalony.
- A to co do cholery? - rzuciła w wejściu zdziwiona. Zdecydowanie, nie jego się spodziewała.

Wtedy Casper odwrócił się w jej stronę na obrotowym krześle. Wypuścił z ust dym, który wypełnił pokój i spojrzał na znienawidzoną nieznajomą.

- Mathers.

A więc go znała. Jej źrenice rozszerzyły się ze strachu na jego widok.

- Skoro moje nazwisko ci coś mówi, to chyba wiesz, że nasza rozmowa nie będzie należała do miłych?

- Nie mamy o czym rozmawiać, więc wypad.

Zdziwiło go, że była na tyle głupia by mu odpyskowywać.

- A nazwisko Johnson coś ci mówi?

Kayla wyraźnie się spięła. Przełknęła ślinę i zacisnęła swoje pięści.

- Widzę, że tak. A teraz milczysz i mnie słuchasz dziewczynko. Jeżeli dowiem się, że Natalie dostała choćby jednego sms'a więcej to jesteś w ciemnej dupie. Spojrzysz na nią, dotkniesz jej, odezwiesz się do niej a wiedz, że się dowiem i znów złożę ci wizytę. Chyba nie chciałabyś bardziej mnie zdenerwować?

Podniósł się z miejsca i natarł na nią. Złapał jej szczękę w swoją dłoń i przeszły ją wzrokiem.

- Nie - wydukała.

- Dla takich kawałków gówna jak ty nie mam cierpliwości. Dlatego usuniesz się grzecznie z drogi Natalie i będziesz jej unikała jak ognia bo jestem zdolny do tego by cię zniszczyć.

Wypuścił jej szczękę z mocnego uścisku. Uśmiechnął się do niej jak gdyby nigdy nic, choć w tym uśmiechu wyraźnie rysowało się obrzydzenie. Wypalił swojego papierosa, rzucił go na podłogę i zmiażdżył go swoim butem.

- Tak panie Mathers? - powiedział licząc, że posłusznie po nim powtórzy i nie zawiodła go.

- Tak panie Mathers.

- Nie wiem jak wielką kurwą trzeba być, żeby komuś robić takie świństwa. Ale to był na szczęście ostatni raz.

Opuścił jej pokój zostawiając dziewczynę całą roztrzęsioną.

- Do widzenia - powiedział mijając matkę Kayli i wyszedł z mieszkania.


Natalie 

Któregoś dnia nie przyszedł do mnie żaden sms i nikt nie pchnął mnie z bara na korytarzu czy na schodach. Zdziwiona pozytywną zmianą od razu zaczęłam szukać Caspr'a.
Znalazłam go przy szafkach razem z Marco, Jerrym, Heathem i Erikiem. Oczywiście Casper tak jak w poprzedniej szkole tak i w tej najlepiej dogadywał się z towarzystwem, którego wszyscy się bali.

- Mathers, Natalie idzie - usłyszałam jednego z chłopaków, który już mnie zauważył.

- Cześć, czy mogę wam porwać Caspr'a? - zapytałam, a oni zgodnie się uśmiechnęli i skinęli głowami.

W ostatnim czasie spędzałam z Casprem dość dużo czasu więc także i z tymi chłopakami. Najpierw nie byłam do nich szczególnie przekonana, bo w końcu zadbali o to by każdy raczej się ich bał niż z nimi sympatyzował. Jednak przekonałam się, że są naprawdę w porządku i wydaje mi się, że nawet bardzo mnie polubili.

- Wybaczcie na moment chłopaki - Casper przestał opierać się o szafkę i ruszył w moją stronę.

- Nie ma sprawy Mathers - irytowało mnie trochę, że chłopcy zwracają się do niego po nazwisku, bo tak mówili o nim wszyscy, którzy uważali go za łobuza i cholerny postrach. - Trzymaj się Nat.

- Dzięki. Wy też.

- Mam nadzieję, że pojedziesz z Mathersem w końcu w wyścigu - Heath potargał włosy Casprowi posyłają mi szeroki uśmiech.

- Na razie nie świeci mi się patrzenie śmierci w oczy - wszyscy zaczęliśmy się śmiać zgodnym chórem, aż w końcu Casper objął mnie ramieniem w pasie i odciągnął od nich na kilka kroków.

- Straszne z nich gaduły, a ty chyba czegoś ode mnie chcesz prawda kicia?

- Masz rację. Dziś nie dostałam żadnego sms'a - przyglądałam się dokładnie jego wyrazowi twarzy chcąc wyczytać czy to on może za tym stać. - Dostawałam je codziennie rano, podczas szkoły i po. Teraz nic.

Zdecydowanie za tym stał. Zawsze kiedy był z siebie dumny podnosił kącik ust w półuśmiechu i oczy w śmieszny sposób mu błyszczały.

- W takim razie bardzo mnie to cieszy. Nie masz się już niczym przejmować i najważniejsze - podszedł do mnie a jego usta wykrzywiły się w pełnym uśmiechu - że żadna z tych wiadomości nie równa się z prawdą. Same bzdury. Nie możesz w nie wierzyć.

Nie wiem dlaczego, ale kiedy poczułam jak ten ciężar spada mi z ramion i jestem już od tego wolna, bez namysłu rzuciłam się na szyję Caspr'a i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.

- Mówiłem ci, że to załatwię kicia - powiedział niemal szeptem i przycisnął mnie do siebie w mocnym uścisku.

- Ale jak?

- To już nieważne. Liczy się tylko to, że nigdy już coś podobnego się nie powtórzy. Powiedz mi tylko, że nie wierzysz w te idiotyzmy.

- Nie wiem - westchnęłam cicho w jego bluzę.

- Nic z tego co pisała ta osoba nie jest prawdą. Wiem o tym i nie miałbym po co kłamać. Po prostu mi zaufaj i o tym zapomnij.

- Dziękuję - skończyłam ten temat czując, że w mojej psychice każde ze słów z smsów mocno się odcisnęło i na długo tam zostanie.

Przytulając się nadal do Caspr'a poczułam czyjś wzrok na sobie. Wyjrzałam zza jego ramię i zobaczyłam Alberta.

- O nie - jęknęłam cicho.

- Co się dzieje kicia?

- Albert się dzieje - burknęłam.

- Pokłóciliście się? Zrobił coś?

-  Przespał się z Julią - te słowa przeszły mi z trudem przez gardło.

Poczułam, że Casper przytula mnie do siebie mocnej. Chciałam rozpaść się w jego ramionach i zniknąć.  

- Pojedź dziś ze mną w wyścigu. Postaram się żebyś zapomniała o tym draniu.

Nie wychodziłam z domu od kilku dni więc byłam pewna, że nie będzie problemu z tym bym wyrwała się gdzieś z Casprem. No i pewnie by go nie było gdyby nie to, że wpadłam w najgłupszy możliwy sposób. Gdy odstawiałam naczynia na szafkę znajdującą się na tyle wysoko, że musiałam się wyciągać rękaw mojej bluzki osunął się na dół. Zawsze uważałam by nikogo nie było w kuchni gdy sprzątałam i podwijanie rękawów było nieuniknione, niestety tym razem zamyślona nie zauważyłam, że ojciec wparował do kuchni, zobaczył moje blizny i narobił awantury.

- Natalie co to ma znaczyć?

- Co? - udałam, że nie wiem o co mu chodzi, a wtedy on złapał za moją rękę i odsłonił mój pocięty nadgarstek.

- To! Co ci przyszło do głowy dziecko?! Chcesz być jak te wszystkie głupie dziewczyny, które nie radzą sobie w życiu?!

- Nie tato. Zostaw mnie - prosiłam,

- Kiedyś mnie wykończysz Natalie! Ja ci zakończę wychodzenie i twoje głupie towarzystwo bo ci przychodzą takie idiotyczne pomysły do głowy! Teraz będziesz siedziała tylko z książką w nosie!

- Nie możesz mi niczego zabronić! Puść mnie już!

Zrobił to, ale nie zamierzał kończyć kłótni.

- Powiedz mi smarkulo czemu to robisz?! Przecież wszystko podtykamy ci pod nos! Masz normalną rodzinę, dom, dobrze się uczysz. Tak mi się odpłacasz po tym wszystkim?!
Mój telefon zaczął dzwonić. To musiał być Casper. Pewnie już po mnie podjechał, a ja wpadłam w najbardziej żałosny sposób.

- Odpuść sobie tato, proszę.

O mój boże jestem cholerną idiotką.

- Nie pozwolę żeby moje dziecko robiło takie rzeczy.

- Wychodzę tato - powiedziałam. 

Chciałam uciec. Wiedziałam, że Casper na mnie czeka i miałam wrażenie, że jeśli teraz nie ruszę do drzwi to ojciec nie da mi już żyć.

Wybiegłam z domu, a on za mną. Złapał mnie za kark i ścisnął a ja syknęłam z bólu.

- Gdybyś była synem sprałbym cię jak psa - usłyszałam.

- I tak to zrobisz - odpyskowałam podnosząc ciśnienie mojemu ojcu, który od razy pociągnął mnie za włosy w dół, a kolejny przypływ bólu rozlał się po całej głowie.

- Ja cię nauczę szacunku! Żeby mi to było ostatni raz! Nie przynoś mi wstydu dzieciaku i wybij sobie te cięcie się z głowy. Jesteś moją córką, porządną dziewczyną, która nie ma żadnych problemów i nie skończy jak jakaś wariatka. Czy to jest jasne?

- Czy widzisz co właśnie robisz? Puść mnie, bo to boli.

Nie wiem jak, ale udało mi się wyrwać z jego rąk, zobaczyłam samochód Caspra i zaczęłam do niego biec. Ojciec sobie odpuścił. Widziałam, że chłopak wychodzi z samochodu i kieruje się w moją stronę. Wpadłam na niego i pociągnęłam go za rękę z powrotem.

- Natalie puść mnie! Widziałem co się działo. Twój ojciec nie może cię tak traktować.

- Proszę cię Casper jedźmy - nie wiedziałam nawet, że płaczę dopóki nie poczułam na swoich ustach słonego smaku łez.

Chłopak bardzo niechętnie odpuścił i wsiedliśmy do jego auta. Ruszył z piskiem, a ja starałam się opanować płacz.

- Co to do cholery było? - zapytał.

- Nic. Należało mi się okay?

- Należał ci się? Chyba oszalałaś kicia. Facet, który bije dziewczynę to zwykły śmieć.

- Ale zasłużyłam sobie.

- Niby czym? On nie miał prawa nawet jeśli zrobiłabyś wielką zbrodnię. Nie wybaczę sobie, że cię posłuchałem i nie mogłem stanąć w twojej obronie.

- To samobójstwo stawiać się mojemu ojcu.

- Nawet jeśli to mam to gdzieś. Nie chcę żeby działa ci się krzywda. To zdarza się częściej? 

- Casper proszę nie pytaj mnie o to.

Między nami zapadła cisza. Chłopak zatrzymał samochód i nadal milczał. Zdziwiona jego zachowaniem spojrzałam na niego, a jego wzrok skupił się na mnie. Chwile zajęło mi pojęcie na co tak dokładnie patrzy. 
Ojciec odkrył moje nadgarstki a ja nawet nie zadbałam o to, żeby znów je ukryć.
Cholera. Jestem idiotką. Największą idiotką na świecie.
Pociągnęłam rękawy w dól zakrywając rękę.

- Natalie - usłyszałam jego ściszony głos i zanim zdążył powiedzieć coś więcej rozryczałam się przez własną bezsilność.

Casper przytulił mnie do siebie. W milczeniu głaskał mnie po plecach.
- Dlaczego? Natalie..

- Chcę umrzeć Casper. Nie wytrzymam już ani trochę dłużej. Nie powinieneś był tego widzieć. 

Wypłakiwałam się w jego bluzę.

- Życie nie jest dla mnie. Ja sobie nie radzę. Jestem tak strasznie słaba.
Niszczę samą siebie tysiącami destrukcyjnych myśli. Zupełnie nic nie znaczę.. Jestem nikim.. Wiem,że nie zasługuję na szczęście, więc za tym nawet nie gonię, już nie próbuję się łudzić,że na mnie czeka jeszcze coś dobrego, przez co nie będę płakać i robić krzywdy swojej biednej, słabej psychice.

- Przestań - szepnął w moje włosy. - Pomogę ci.

- Co Ty sobie myślisz? Że mi pomożesz, wyciągniesz z tego gówna? Że sprawisz, bym znowu uwierzyła? Że uda Ci się sprawić, bym nie bała się kochać? Spowodujesz, bym w końcu znalazła sens życia i przestała nienawidzić się za każdy kolejny oddech? Za moją słabość? Że przestanę płakać, gdy spojrzę w lustro? I będę naprawdę szczęśliwa? Że znowu będę śmiać się w najmniej odpowiednich momentach? Myślisz, że znowu zobaczysz błysk w moich oczach? Naprawdę myślisz, że Ci się uda? To nie ma sensu. Popatrz na mnie. Wszędzie blizny. Ciągle płaczę. Nie wiem, po co żyję. Wszystko mnie wyniszcza. Nienawidzę się za każde słowo, które zraniło innego człowieka. Za każdy czyn, który spowodował czyjeś cierpienie. Nie radzę sobie z uczuciami. Umieram. Umieram w środku. Nie uda Ci się. Nie dasz rady. Nie tym razem. To Cię przerośnie, ponieważ przerosło mnie samą. Jestem cieniem człowieka. Dla mnie nie ma już ratunku, nawet nie próbuj. Dla mnie jest już za późno. Popatrz na mnie, no dalej. I co? Co widzisz? Powiem Ci, co widzisz. Widzisz człowieka, który już dawno przestał walczyć.

Odsunął mnie od siebie. Spojrzał w moje zapłakane oczy, ujął moją twarz w obie dłonie i otarł kciukami moje mokre policzki.

- Powiem ci co widzę. Widzę dziewczynę, która jest bardzo krucha i zaraz mi się rozpadnie. Natalie, w której się zakochałem i zrobię wszystko by ją poskładać od początku. Nie ma mowy bym cię zostawił i nawet jeśli nie wierzysz, że mi się uda to poczujesz się szczęśliwa i pokochasz siebie tak, jak ja ciebie pokochałem.

Oszołomiona mogłam tylko bez słowa się mu przyglądać. Przestałam płakać i starałam się uspokoić oddechy. Casper zaczął się nade mną nachylać, spojrzał mi spokojnie w oczy i delikatnie złączył nasze usta ze sobą. Szok rozlał się razem z krwią po moich żyłach. Pozwoliłam mu się pocałować.




22 komentarze:

  1. Boski rozdział, już nie mogę się doczekać następnego. Uwielbiam to jak piszesz i jak ujmujesz te wszystkie sprawy. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny! czekam do następnego <3 gdyby nie to że weszłam na bloggera dzisiaj a dawno nie wchodzilam to szukalabym rozdziału za tydzien:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ! Jestem pełna podziwu w stosunku do ciebie, Mrs. Sykes :D Czyżby TWfamily ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładam, że skojarzyłas sobie nazwisko Sykes, Nathanem z TW. Nic bardziej mylnego. BMTH-Oliver Sykes. :)

      Usuń
  4. Natalie mnie zabija z każdym kolejnym rozdziałem. Rozdział cudowny, chyba mój ulubiony. Płakałam na końcówce. Kocham Cię dziewczyno.
    imperfectlyperfect@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Rycze haga o boze. w takim momencie konczyc to grzech . czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O JEJU JEJU JEJU. Hihihihi :D przesyłam ci dobrą energie byś nie traciła weny :))

    OdpowiedzUsuń
  7. opowiadanie... niesamowite. Piszesz tak że ten ból mogę poczuc . po prostu świetne

    OdpowiedzUsuń
  8. Zrób coś z tym jej ojcem ! Bo go nie cierpie .. rozdział jak zwykle świetny :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM TO! Nie wiem jak ja dożyję do następnego rozdziału. Uwielbiam Cię :) @newyorkismy

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej:) rozdzial jak zawsze mega i mozna czytac go kilka razy.. czekam na kolejny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepiekny , cudowny. Brak slow po prostu

    OdpowiedzUsuń
  12. To takie piękne, że aż płacze. :')

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać dziś. Jestem właśnie w trakcie pisania :)

      Usuń
  14. Boże czytałam ten rozdział i płakałam jak mops coś cudownego

    OdpowiedzUsuń