Pamiętaj żeby skomentować jeśli przeczytasz. Dziękuję :*
Ładna brunetka podeszła do nas gdy przestaliśmy śledzić oczami odjeżdżający samochód Parker'a. Przesadnie wydęła swoje, pomalowane czerwoną szminką, usta kładąc swoją rękę w pasie i przenosząc cały ciężar ciała na jedną nogę. Nerwowo postukała butami o asfalt.
- Cholerny dupek - wycedziła. - Kurwa naprawdę nie lubię jak ktoś lekceważy zasady. Czy do jego mózgu wielkości orzeszka laskowego dotarły słowa "żadnych wjazdów w siebie i spychania"?
- Wyluzuj Min - polecił jej Heath puszczając do niej oczko i podnosząc kąciki ust w uśmiechu.
- Och wybacz, że nie potrafię przemilczeć tego jak żałosny jest ten koleś - odpowiedziała mu ironicznie.
- Nie potrafi przegrywać to pomyślał, że takimi zagrywkami coś wskóra - prychnął lekceważąco Chris.
- Jakby ktoś mógł pokonać naszego Caspr'a! - zaśmiał się chłopak, którego nie znałam z imienia i poklepał szatyna po plecach.
- Cieszę się, że wygrałeś Mathers i obym nie zobaczyła tego gnojka nigdy więcej - brunetka nadal wydawała się być oburzona, ale przestała tupać nogą.
- A zwątpiłaś we mnie Min? Nie było mowy żebym dał mu wygrać - chłopak uśmiechał się z pewnym siebie wyrazem twarzy. Przyciągnął mnie do siebie i objął jedną ręką w pasie przytulając mnie do swojego boku. Wtedy brunetka, Min, zdała sobie sprawę z mojej obecności.
- O dziewczyno podziwiam cię, że nie bałaś się wsiąść razem z Casprem do auta. Chłopak nie wie co to hamulec - zażartowała i wyciągnęła do mnie dłoń. - Jestem Mindy.
- Cóż jakby to powiedzieć - przyzwyczaiłam się do życia na krawędzi - szturchnęłam Caspr'a łokciem w bok na co on się zaśmiał i przycisnął mocniej do siebie. Uścisnęłam dłoń dziewczyny - Natalie.
- Dobra ludzie! - wykrzyknął któryś z chłopaków. - Chyba pora otworzyć piwa i uczcić ten zwycięski wyścig?
Wszyscy łącznie ze mną od razu zgodzili się na ten pomysł. Kilku znajomych Caspr'a ruszyło w stronę swoich samochodów po alkohol, papierosy i inne używki. Ktoś puścił muzykę z radia i zebraliśmy się w jednym miejscu. Każdy dostał po piwie.
Oparta o maskę samochodu Christian'a rozmawiałam najpierw tylko z Mindy, a później nie było już osoby, z którą nie zamieniłabym choćby zdania.
Przy drugim piwie byłam już niemal jak członek "rodziny". Śmieliśmy się razem, wygłupialiśmy, opowiadaliśmy sobie zabawne historie z życia. Każdy był tu taki przyjacielski i ciepły.
- Polubili cię - Casper szepnął mi do ucha.
Cieszyłam się, że to powiedział. Oznaczało to, że nic mi się nie wydaje i naprawdę jego znajomi mnie zaakceptowali. Wydaje mi się, że to ważna sprawa dla każdej dziewczyny by kumple jej chłopaka ją lubili. W dodatku ja czułam się w ich towarzystwie naprawdę świetnie i dobrze było wiedzieć, że ze wzajemnością.
- Naprawdę tak myślisz? - podniosłam wzrok by na niego spojrzeć. Po jego rozbawionym uśmiechu wywnioskowałam, że moja twarz wcale nie ukrywała radości jaką odczułam.
- Oczywiście, że tak - przycisnął swoje usta do moich włosów i delikatnie je pocałował. - I wcale im się nie dziwię. A skoro się tak dobrze dogadujecie to chyba nie obrazisz się jeśli na trochę cię zostawię i pojeżdżę z Marco?
- Pewnie, że się obrażę! - spojrzałam na niego z udawaną powagą. - Jesteśmy przecież teraz parą i mamy się nigdy nie rozstawać. Zawsze i wszędzie razem Casper - wzruszyłam ramionami by pokazać mu, że jest to nieuniknione i po prostu trzeba się do tego przystosować.
- A więc zamierzasz mnie trzymać krótko tak? - podniósł brew próbując mnie przejrzeć.
- Proste! Nigdzie się beze mnie nie ruszysz. Jestem bardzo zaborczą dziewczyną, a ty masz wielkiego pecha, że akurat twoją.
Chłopak się roześmiał.
- Poprawka. Mam wielkie szczęście.
Ujął moją brodę w dwa palce i uniósł ją do góry. Po krótkim spojrzeniu mi w oczy zaczął całować moje usta. Odwzajemniłam jego pocałunek, ale kiedy jego język przejechał po moich wargach licząc, że wpuszczę go do środka postanowiłam się z nim trochę podroczyć. Nie otworzyłam więc swoich ust i poczułam, że Casper się uśmiecha. Spróbował jeszcze raz, a ja byłam nie ugięta. Chłopak zrobił więc coś czego się nie spodziewałam. Objął mnie przyciskając mocniej do siebie, a swoje ręce położył nisko na moich plecach. Jego ręce niebezpiecznie zjechały w dół na moje pośladki. Ścisnął je a ja w przypływie szoku zaczerpnęłam powietrza. Casper wykorzystał ten moment by dostać się językiem do wnętrza moich ust. Wygrał. Poddałam się i pozwoliłam mu pogłębić pocałunek, a nasze języki zaczęły razem tańczyć i ocierać się o siebie w walce o dominację.
Przerwał nam zniecierpliwiony Marco.
- Mathers zostaw Natalie bo udusisz dziewczynę - zażartował.
Oboje z Casprem uśmiechnęliśmy się rozbawieni choć nadal nie oderwaliśmy od siebie ust. Chłopak niechętnie oderwał się od moich warg i spojrzał za siebie na przyjaciela.
- Stary ty wiesz jak mi spieprzyć tak dobry moment - odsunął się ode mnie, ale za nim odszedł zdążył jeszcze ucałować moje czoło.
- Zaraz do ciebie wracam - powiedział odchodząc razem z Marco.
- Nat choć do nas - Min pomachała do mnie ręką bym przyłączyła się do niej i całej reszty, którzy teraz usiedli przy sziszy.
- Już lecę.
Dołączyłam do nich pociągając z wiśniowej sziszy. Co jakiś czas zerkałam na samochód Caspr'a i Marco, którzy wykonywali gwałtowne skręty, slalomy i bączki dymiąc wszędzie przez opony rysujące po asfalcie.
- Casper to świetny chłopak tylko trochę zagubiony. Mam nadzieję, że będziesz miała na niego dobry wpływ i będziecie razem szczęśliwi - uśmiechnęła się do mnie Min po czym wypuściła z czerwonych ust dym.
- Też mam taką nadzieję - przyznałam.
- Mathers miał pecha do dziewczyn. Ty jesteś inna Nat. Super, że cię poznał no i my teraz też - Erik również posłał mi szeroki uśmiech.
- Naprawdę równa z ciebie laska Natalie - usłyszałam Dean'a. - Od teraz możesz się czuć jak członek rodziny.
Wszyscy mu zawtórowali przyznając rację a ja poczułam się odrobinę zawstydzona wszystkimi miłymi słowami.
Kiedy Casper powiedział, że powinniśmy już wracać zrobiłam to bardzo niechętnie. Wiecie kiedy dobrze bawicie się z grupą znajomych nie chce wam się ich opuszczać.
Pojechaliśmy do niego, a ja odruchowo pomyślałam jakie mogą być konsekwencję mojego nie wrócenia do własnego domu na noc. Byłam na tyle urażona i dumna, żeby nie mieć najmniejszej ochoty patrzeć na ojca, który podniósł na mnie rękę. Więc nie było mowy o zrezygnowaniu z przenocowania u Caspr'a
Pod tą cienką warstwą słusznego zdenerwowania odkryłam coś jeszcze. Mniej wyraźne, ale kiedy już to w sobie dostrzegłam wyróżniło się na tle całej reszty uczuć. Pomyślałam, że może to nie złość rozrastała się pod moją skórą, a poczucie winy i chęć stania się naprawdę tym czym byłam dla ojca? Niczym.
Powątpiewanie w przyczynę bólu w dołku, który dręczył mnie przez całą drogę sprawiło, że po domu Caspr'a wlokłam się za nim jak jego cień. Uwagę chłopaka musiało zwrócić moje milczenie bo, zatrzymał się wpół kroku i odwrócił w moją stronę. Byłam tak zamyślona, że prawie na niego wpadłam gdyby nie to, że chwycił mnie za ramiona.
- Natalie spójrz na mnie - poprosił.
Ojciec będzie zły kiedy wrócę. Wpadnie w szał i mi się oberwie. Nie powinno mnie tu być - zaczynałam się bać i coraz bardziej nakręcać w myślach - Powinnam pojechać do domu i uniżyć się przed nim. Muszę przeprosić za to, że znów go zawiodłam. Zrobiłam coś strasznego. Jak bardzo okropnym dzieckiem jestem? Czy ojciec będzie potrafił jeszcze normalnie na mnie spojrzeć?
- Co? - ocknęłam się czując jak Casper mnie zatrzymuje.
Trzymał swoje dłonie nadal na moich ramionach, ale nie ściskał ich i nie przyprawiał mnie o ból, jak to miał w zwyczaju mój ojciec.
- Przez cały czas do ciebie mówię, a ty mnie nie słuchasz.
- Przepraszam Casper. Ja po prostu - urwałam na ułamek sekundy przez, który walczyłam z samym sobą - powiedzieć prawdę, czy skłamać. - jestem zmęczona.
Wybrałam kłamstwo. Jest to z pewnością zły nawyk, którego nawet teraz nie potrafiłam się pozbyć.
- Tak to już jest jak się trochę wypije. Czujesz się śpiąca - jego usta wykrzywiły się w uśmiechu ufnym i takim jakby przed chwilą się o mnie bał, a teraz ciężar spadł z jego ramion.
Wtedy patrząc na jego łagodny wyraz twarzy i uśmiech, którym mnie obdarzył wierząc w moje słowa, poczułam się winna. Brawo Nat wróciłaś do punktu wyjścia. Znowu go okłamujesz. Żałosne. - skarciłam się w myślach.
- Nie ma twoich rodziców ? - zmieniłam zwinnie temat rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie - odparł puszczając moje ramiona i chwytając mnie za rękę. - Ojciec pracuje do późna, a matka pewnie jest u znajomej, bo Caitlin też zniknęła.
- Caitlin ? - zapytałam splatając ze sobą nasze palce.
- Moja młodsza siostra. Żywy huragan - pokręcił głową z politowaniem. - Kiedy już ją poznasz założę się, że nie będzie cię tu odstępowała na krok i wciągnie cię w te swoje głupie zabawy.
- Narzekasz! Na pewno nie są głupie i założę się, że to słodka dziewczynka.
- Ma osiem lat i wierzy we wróżki, Natalie- westchnął. - Ja jestem tą lepszą i błyskotliwą częścią naszej idealnej rodzinki.
- Och nawet przez moment w to nie wątpiłam - zaśmiałam się cicho pod nosem.
Natalie nie możesz tego spieprzyć jak wszystko inne czego kiedykolwiek się dotknęłaś. Przestań myśleć o ojcu i skup się na Casprze, chłopaku który chyba naprawdę cię kocha - powtarzałam sobie w głowie jak mantrę.
Moje życie przypominało przedtem wielką taflę jeziora, na której stałam a lód pode mną był cienki i pękał pod moimi stopami. Zawsze poruszałam się po tym niestabilnym gruncie pełna obaw, że ciemna głębina znajdująca się pod lodem mnie pochłonie. Tak mało brakowało, żebym utonęła w tej przerażająco zimnej i czarnej pustce.
Teraz jednak pojawił się Casper, który stał przy moim boku i byłam pewna, że nawet gdyby lód zaczął się kruszyć on wyciągnąłby do mnie dłoń by mnie uratować i nie pozwoliłby mi zatonąć.
- Bo na mnie wystarczy spojrzeć i wszystko jest jasne. Naprawdę Natalie trafił ci się cholerny ideał.
- Więc jednak niezła ze mnie szczęściara, ale czasem obawiam się, że to co czujesz do mnie nie wystarczy żebyś przestał tak ślepo i bezgranicznie kochać inną osobę - westchnęłam.
- Co? Kogo? - spojrzał na mnie z lekkim oszołomieniem wypisanym na twarzy. Jego brwi wjechały na czoło i wyglądał dość śmiesznie, ale nadal uroczo.
- Siebie. Casper ty jesteś w sobie po uszy zakochany!
Roześmiał się tak serdecznie, że ciepłe dreszcze przeszły mi po skórze i nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
- No to naprawdę masz niesamowicie ciężką konkurencie kicia - wydał z siebie odgłos przypominający cmoknięcie - ale jak to zawsze powtarzam "walcz do końca nawet jeśli od początku stoisz na przegranej pozycji".
- Ładne - przyznałam. - Twoje motto życiowe?
Skręciliśmy do kuchni. Casper, który dotąd trzymał mnie za rękę puścił ją i zaczął grzebać po szafkach.
- Chyba tak. Tak - wyjął dwa kubki i pudełko z kakao. - Kiedy cię poznałem szczególnie się przydało i teraz jestem już przekonany, że to naprawdę dobre motto. Zobacz do czego dzięki niemu doszedłem. Jesteś tutaj, uśmiechasz się do mnie i jesteś piękna a przy tym już prawie moja. Kakao?
- Tak poproszę - oparłam się o kuchenny blat i przyglądałam się chłopakowi, który zaczął wsypywać kakao do kubka. - Powiedziałeś "prawie moja". Dlaczego?
- Bo całkiem moja będziesz kiedy poczujesz, że mnie kochasz i tak jak się umawialiśmy dopiero wtedy mi to powiesz - zobaczyłam jak przez jego twarz przeszło coś na wzór radości wywołanej samą myślą o tym i uśmiech mimowolnie wdarł się na jego usta.
- Myślę, że bycie całkiem twoją może mi się bardzo spodobać, ale wiesz w co się pakujesz tak?
Mleko z kakao już podgrzewało się w mikrofali, a Casper zrobił parę kroków w moją stronę. Przyciągnął mnie do siebie chwytając mnie w talii. Nasze oczy się spotkały i wpatrywały w siebie tak jakby były zaczarowane.
- Wiem Natalie i zgadzam się na wszystko. Musisz mi tylko pozwolić zbliżyć się do siebie wystarczająco bardzo bym mógł sprawić, że przestaniesz się bać.
- Dobrze, ale naprawdę nie przejmuj się jeśli jednak stwierdzisz, że nie zniesiesz mojego smutku i przerośnie to twoje siły.
- Nie będzie tak. Dajesz mi o wiele więcej niż ci się wydaje - przełożył kilka niesfornych loków za moje ucho. Przycisnął mnie do siebie tak, że nie dzielił nas już ani milimetr. Jego oczy były dla moich jak magnesy i ogarnęła mnie wielka chęć żeby właśnie teraz mnie pocałował. On jednak nie zrobił tego tylko wyjął zza mojego ucha małą pomarańczową różyczkę.
Byłam oszołomiona tym co zrobił. Użył jakiejś magicznej sztuczki i wręczył mi kwiatka.
- Casper jak ty to zrobiłeś? - zamrugałam patrząc na różę, a później znów spojrzałam na chłopaka.
- Żaden szanujący się magik nie zdradza swoich tajemnic - odparł z cwanym uśmieszkiem i w końcu jego usta zbliżyły się do moich by następnie złączyć się w czułym pocałunku.
Poczułam motylki w brzuchu i miałam wrażenie, że wszystko wokół nas po woli znika. Zatopiłam swoje usta w jego ciepłych wargach, przymykając powieki i obejmując go rękoma wokół szyi. Palce wolnej dłoni wplątałam w jego gęste włosy, a wtedy chłopak zaczął wyraźnie pogłębiać pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie z przyśpieszonymi oddechami w momencie kiedy mikrofalówka wydała z siebie specyficzne brzdęknięcie. Casper niemal niechętnie wypuścił mnie z objęć i wyjął dwa kubki. Dymek gorąca unosił się nad kakao a jego słodki zapach uderzył do moich nozdrzy.
- Zapraszam na górę do mojego pokoju - skinął głową w kierunku wyjścia z kuchni.
Zanim z niej wyszłam obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy nie wyjęłam czasem telefonu na blat. Okazało się, że po prostu nie czułam go już w kieszeni ale zdecydowanie w niej leżał. Zamiast tego jednak zobaczyłam wazon z pomarańczowymi różyczkami, który na nim stał, a na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi.
- Więc to taka magia co? - z moich ust wydobył się dźwięk przypominający stłumiony śmiech.
- Wszystko zepsułaś. Miałaś tego nie zobaczyć - chłopak wykrzywił usta w grymasie, a jego ton głosu wyrażał niemal rozczarowanie.
- Może nie jesteś żadnym magikiem, ale różę sobie zatrzymuję bo to nadal miły gest - aby się nie martwił uśmiechnęłam się szeroko i musnęłam jego policzek.
Wyprzedziłam go w przejściu i oboje przeszliśmy do holu, a przed nami po obu stronach ścian rozciągały się dwie pary schodów. Weszliśmy na te po lewej i Casper zaprowadził mnie do swojego pokoju.
Pod tą cienką warstwą słusznego zdenerwowania odkryłam coś jeszcze. Mniej wyraźne, ale kiedy już to w sobie dostrzegłam wyróżniło się na tle całej reszty uczuć. Pomyślałam, że może to nie złość rozrastała się pod moją skórą, a poczucie winy i chęć stania się naprawdę tym czym byłam dla ojca? Niczym.
Powątpiewanie w przyczynę bólu w dołku, który dręczył mnie przez całą drogę sprawiło, że po domu Caspr'a wlokłam się za nim jak jego cień. Uwagę chłopaka musiało zwrócić moje milczenie bo, zatrzymał się wpół kroku i odwrócił w moją stronę. Byłam tak zamyślona, że prawie na niego wpadłam gdyby nie to, że chwycił mnie za ramiona.
- Natalie spójrz na mnie - poprosił.
Ojciec będzie zły kiedy wrócę. Wpadnie w szał i mi się oberwie. Nie powinno mnie tu być - zaczynałam się bać i coraz bardziej nakręcać w myślach - Powinnam pojechać do domu i uniżyć się przed nim. Muszę przeprosić za to, że znów go zawiodłam. Zrobiłam coś strasznego. Jak bardzo okropnym dzieckiem jestem? Czy ojciec będzie potrafił jeszcze normalnie na mnie spojrzeć?
- Co? - ocknęłam się czując jak Casper mnie zatrzymuje.
Trzymał swoje dłonie nadal na moich ramionach, ale nie ściskał ich i nie przyprawiał mnie o ból, jak to miał w zwyczaju mój ojciec.
- Przez cały czas do ciebie mówię, a ty mnie nie słuchasz.
- Przepraszam Casper. Ja po prostu - urwałam na ułamek sekundy przez, który walczyłam z samym sobą - powiedzieć prawdę, czy skłamać. - jestem zmęczona.
Wybrałam kłamstwo. Jest to z pewnością zły nawyk, którego nawet teraz nie potrafiłam się pozbyć.
- Tak to już jest jak się trochę wypije. Czujesz się śpiąca - jego usta wykrzywiły się w uśmiechu ufnym i takim jakby przed chwilą się o mnie bał, a teraz ciężar spadł z jego ramion.
Wtedy patrząc na jego łagodny wyraz twarzy i uśmiech, którym mnie obdarzył wierząc w moje słowa, poczułam się winna. Brawo Nat wróciłaś do punktu wyjścia. Znowu go okłamujesz. Żałosne. - skarciłam się w myślach.
- Nie ma twoich rodziców ? - zmieniłam zwinnie temat rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie - odparł puszczając moje ramiona i chwytając mnie za rękę. - Ojciec pracuje do późna, a matka pewnie jest u znajomej, bo Caitlin też zniknęła.
- Caitlin ? - zapytałam splatając ze sobą nasze palce.
- Moja młodsza siostra. Żywy huragan - pokręcił głową z politowaniem. - Kiedy już ją poznasz założę się, że nie będzie cię tu odstępowała na krok i wciągnie cię w te swoje głupie zabawy.
- Narzekasz! Na pewno nie są głupie i założę się, że to słodka dziewczynka.
- Ma osiem lat i wierzy we wróżki, Natalie- westchnął. - Ja jestem tą lepszą i błyskotliwą częścią naszej idealnej rodzinki.
- Och nawet przez moment w to nie wątpiłam - zaśmiałam się cicho pod nosem.
Natalie nie możesz tego spieprzyć jak wszystko inne czego kiedykolwiek się dotknęłaś. Przestań myśleć o ojcu i skup się na Casprze, chłopaku który chyba naprawdę cię kocha - powtarzałam sobie w głowie jak mantrę.
Moje życie przypominało przedtem wielką taflę jeziora, na której stałam a lód pode mną był cienki i pękał pod moimi stopami. Zawsze poruszałam się po tym niestabilnym gruncie pełna obaw, że ciemna głębina znajdująca się pod lodem mnie pochłonie. Tak mało brakowało, żebym utonęła w tej przerażająco zimnej i czarnej pustce.
Teraz jednak pojawił się Casper, który stał przy moim boku i byłam pewna, że nawet gdyby lód zaczął się kruszyć on wyciągnąłby do mnie dłoń by mnie uratować i nie pozwoliłby mi zatonąć.
- Bo na mnie wystarczy spojrzeć i wszystko jest jasne. Naprawdę Natalie trafił ci się cholerny ideał.
- Więc jednak niezła ze mnie szczęściara, ale czasem obawiam się, że to co czujesz do mnie nie wystarczy żebyś przestał tak ślepo i bezgranicznie kochać inną osobę - westchnęłam.
- Co? Kogo? - spojrzał na mnie z lekkim oszołomieniem wypisanym na twarzy. Jego brwi wjechały na czoło i wyglądał dość śmiesznie, ale nadal uroczo.
- Siebie. Casper ty jesteś w sobie po uszy zakochany!
Roześmiał się tak serdecznie, że ciepłe dreszcze przeszły mi po skórze i nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
- No to naprawdę masz niesamowicie ciężką konkurencie kicia - wydał z siebie odgłos przypominający cmoknięcie - ale jak to zawsze powtarzam "walcz do końca nawet jeśli od początku stoisz na przegranej pozycji".
- Ładne - przyznałam. - Twoje motto życiowe?
Skręciliśmy do kuchni. Casper, który dotąd trzymał mnie za rękę puścił ją i zaczął grzebać po szafkach.
- Chyba tak. Tak - wyjął dwa kubki i pudełko z kakao. - Kiedy cię poznałem szczególnie się przydało i teraz jestem już przekonany, że to naprawdę dobre motto. Zobacz do czego dzięki niemu doszedłem. Jesteś tutaj, uśmiechasz się do mnie i jesteś piękna a przy tym już prawie moja. Kakao?
- Tak poproszę - oparłam się o kuchenny blat i przyglądałam się chłopakowi, który zaczął wsypywać kakao do kubka. - Powiedziałeś "prawie moja". Dlaczego?
- Bo całkiem moja będziesz kiedy poczujesz, że mnie kochasz i tak jak się umawialiśmy dopiero wtedy mi to powiesz - zobaczyłam jak przez jego twarz przeszło coś na wzór radości wywołanej samą myślą o tym i uśmiech mimowolnie wdarł się na jego usta.
- Myślę, że bycie całkiem twoją może mi się bardzo spodobać, ale wiesz w co się pakujesz tak?
Mleko z kakao już podgrzewało się w mikrofali, a Casper zrobił parę kroków w moją stronę. Przyciągnął mnie do siebie chwytając mnie w talii. Nasze oczy się spotkały i wpatrywały w siebie tak jakby były zaczarowane.
- Wiem Natalie i zgadzam się na wszystko. Musisz mi tylko pozwolić zbliżyć się do siebie wystarczająco bardzo bym mógł sprawić, że przestaniesz się bać.
- Dobrze, ale naprawdę nie przejmuj się jeśli jednak stwierdzisz, że nie zniesiesz mojego smutku i przerośnie to twoje siły.
- Nie będzie tak. Dajesz mi o wiele więcej niż ci się wydaje - przełożył kilka niesfornych loków za moje ucho. Przycisnął mnie do siebie tak, że nie dzielił nas już ani milimetr. Jego oczy były dla moich jak magnesy i ogarnęła mnie wielka chęć żeby właśnie teraz mnie pocałował. On jednak nie zrobił tego tylko wyjął zza mojego ucha małą pomarańczową różyczkę.
Byłam oszołomiona tym co zrobił. Użył jakiejś magicznej sztuczki i wręczył mi kwiatka.
- Casper jak ty to zrobiłeś? - zamrugałam patrząc na różę, a później znów spojrzałam na chłopaka.
- Żaden szanujący się magik nie zdradza swoich tajemnic - odparł z cwanym uśmieszkiem i w końcu jego usta zbliżyły się do moich by następnie złączyć się w czułym pocałunku.
Poczułam motylki w brzuchu i miałam wrażenie, że wszystko wokół nas po woli znika. Zatopiłam swoje usta w jego ciepłych wargach, przymykając powieki i obejmując go rękoma wokół szyi. Palce wolnej dłoni wplątałam w jego gęste włosy, a wtedy chłopak zaczął wyraźnie pogłębiać pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie z przyśpieszonymi oddechami w momencie kiedy mikrofalówka wydała z siebie specyficzne brzdęknięcie. Casper niemal niechętnie wypuścił mnie z objęć i wyjął dwa kubki. Dymek gorąca unosił się nad kakao a jego słodki zapach uderzył do moich nozdrzy.
- Zapraszam na górę do mojego pokoju - skinął głową w kierunku wyjścia z kuchni.
Zanim z niej wyszłam obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy nie wyjęłam czasem telefonu na blat. Okazało się, że po prostu nie czułam go już w kieszeni ale zdecydowanie w niej leżał. Zamiast tego jednak zobaczyłam wazon z pomarańczowymi różyczkami, który na nim stał, a na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi.
- Więc to taka magia co? - z moich ust wydobył się dźwięk przypominający stłumiony śmiech.
- Wszystko zepsułaś. Miałaś tego nie zobaczyć - chłopak wykrzywił usta w grymasie, a jego ton głosu wyrażał niemal rozczarowanie.
- Może nie jesteś żadnym magikiem, ale różę sobie zatrzymuję bo to nadal miły gest - aby się nie martwił uśmiechnęłam się szeroko i musnęłam jego policzek.
Wyprzedziłam go w przejściu i oboje przeszliśmy do holu, a przed nami po obu stronach ścian rozciągały się dwie pary schodów. Weszliśmy na te po lewej i Casper zaprowadził mnie do swojego pokoju.
Pokój chłopaka nie różnił się niczym od tych każdego innego. Panował w nim zupełny nieład i bałagan. Ubrania porozrzucane były po krzesłach i podłodze. Ściana po lewej stronie łóżka była oklejona plakatami takich zespołów jak Linkin Park czy Memphis May Fire. Widok ten cieszył moje oczy. Casper słuchał tej samej muzyki co ja, a to jest dobry znak dla naszej wspólnej przyszłości.
Chłopak widząc bałagan szybkim ruchem odłożył kubki na nocny stolik i zaczął zbierać ubrania, płyty i inne gadżety.
- Wybacz, ale ten pokój zwykle tak wygląda chyba, że Dorothea odważy się postawić tu krok.
Słysząc kolejne obce mi imię spojrzałam na chłopaka chcąc, żeby przybliżył mi kim jest Dorothea.
- To nasza gosposia. Gdyby nie ona ja musiałbym tu sprzątać, gotować i opiekować się Caitlin na pełen etat.
- Dlaczego nie zajmuje się tym twoja matka?
- Proszę cię, ta kobieta nie brudzi sobie rąk niczym nawet wychowaniem własnych dzieci - Casper się zaśmiał choć jego twarz ściągnęła się w urazie, który musiał odczuwać w stosunku do matki.
- To
brzmi strasznie - splotłam swoje palce w koszyczek i
wbiłam w nie swój wzorki żałując, że nie potrafię
powiedzieć niczego więcej.
- Wcale nie. Mam wszystko czego tylko zapragnę i jeszcze
gosposie na każde moje zawołanie. Pławie się w tej całej
kasie i przepychu, które zapewniają moi starzy i mało mnie
rusza to, że jako rodzice są do
dupy.
Wzruszył ramionami jakby naprawdę był na to obojętny, ale ja szczerze w to wątpiłam. Postanowiłam jednak o nic go nie pytać. Wiedziałam, że powie mi wszystko kiedy będzie gotowy.
Podeszłam więc do niego i ręką sięgnęłam jego policzka. Przejechałam wzdłuż jego szczęki jakbym dotykiem mogła go uspokoić. Casper położył wtedy swoje dłonie w mojej talii i lekko ale stanowczo mnie do siebie przyciągnął sprawiając, że nasze ciała do siebie przywarły.
- Kładziesz się spać, kicia? - poczułam jak jedna z jego dłoni masuje delikatnie moje plecy.
- O tak. Chcę żeby przestało kręcić mi się w głowie - odparłam po czym przytuliłam się do niego chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. Casper pachniał drogimi męskimi perfumami, potem i czymś łudząco podobnym do słodkiego zapachu małego dziecka.
Poczułam jak brzuch chłopaka drga ze śmiechu i przez to na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- To i tak było słabo. Uwierz, że przy następnej okazji do picia Min i reszta spiją cię i siebie samych tak, że nie będziesz pamiętała nawet swojego imienia.
- Chyba im na to nie pozwolisz?
- Nie będę miał serca cię powstrzymać i myślę, że mogłoby być całkiem śmiesznie.
Spojrzałam na niego rozluźniając uścisk. Zmierzyłam go wzrokiem, a on uśmiechnął się niewinnie.
- Ja ci dam śmieszne. Pamiętam twoje poczucie humoru - prychnęłam przypominając sobie wieczór, w którym przycisnął mnie do ściany i wyglądał jakby chciał mnie co najmniej zgwałcić.
- Ty mi to wypominasz, a ja naprawdę nie mogę uwierzyć, że tak źle o mnie pomyślałaś - udał urażonego na co ja się roześmiałam.
Wyszłam z jego objęć i chwytając go za rękę ruszyłam w stronę łóżka. Usiadłam na nim biorąc do rąk kakao, nad którym nadal unosiła się stróżka białego dymu.
- Jesteś strasznie męczący - uśmiechnęłam się do niego znad kubka, z którego pociągnęłam jednego łyka.
- A przy tym tak cholernie pociągający - dołożył swoje trzy grosze jak zwykle nie mogąc pohamować się przed skomplementowaniem samego siebie.
Wsunęłam swoje nogi pod kołdrę, oparłam się o tył łóżka a Casper zajął miejsce przy moich nogach na krawędzi łóżka. Siedział tak jak ja z kubkiem kakao. Pomyślałam jak jest mi dobrze kiedy on tu jest i uśmiecha się do mnie, pijemy gorący napój i możemy się razem śmiać.
Kiedy wypiliśmy wszystko Casper leżał przy mnie i obejmował mnie jedną ręką a ja położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej.
- Opowiedzieć ci bajkę do snu? - zapytał.
- Mhm - wymamrotałam coś co miało brzmieć jak zgoda.
- Był sobie kiedyś chłopczyk - zaczął.
- Najidealniejszy, najlepszy i najprzystojniejszy?
- Oczywiście - zaśmiał się pod nosem, a jego klatka piersiowa uniosła się od tego śmiechu - Więc ten chłopczyk nigdy nie zaznał miłości jakiej bardzo pragnął nawet ze strony własnych rodziców. Był bardzo zamknięty w sobie, zawsze trzymał się na boku i prawie nie otwierał ust. Widział świat jako bardzo surowy, chłodny i nieprzyjemny, bardzo nie dla niego. Ten chłopiec miał starszego brata, który dostrzegł osamotnienie chłopca i poświęcał mu całą swoją uwagę. Zabierał go na wycieczki, do wesołego miasteczka. Potrafili razem przesiedzieć całe godziny na skateparku. Chłopiec bardzo kochał swojego brata, był dla niego największym autorytetem i w przyszłości pragnął być taki jak on. W domu, w którym zawsze było tak chłodno i oschle tylko starszy brat był dla niego dobry i chłopiec już zawsze chciał grzać się w jego cieple. Mały chłopiec zwierzał się ze wszystkiego bratu. Dzielił się z nim każdym jego przemyśleniem, a były to straszne wizje świata. Któregoś dnia jego brat wybrał się z kolegami nad wodę i nigdy nie wrócił. Rodzice powiedzieli chłopcu, że uciekł. Mały przestraszył się, że to przez niego bo mówił bratu o tych wszystkich okropnościach i on pewnie miał go dość. Chłopczyk długo płakał za bratem, aż w końcu skończyły mu się łzy i już nigdy więcej nikomu nie mówił o tym co czuje. Chciał zostać sam bo bał się, że każdy kogo pokocha zostawi go, ucieknie i nigdy nie wróci gdy tylko chłopiec się przed nim otworzy. Nie chciał już nigdy żeby ktoś wyrwał mu serce.
W miarę jak mówił oczy mi się zamykały. Miał taki piękny i delikatny głos podczas opowiadania. Działał on na mnie niezwykle usypiająco. Nim odpłynęłam w sen pomyślałam, że współczuję chłopcu, a później już nic tylko ciemność.
Podeszłam więc do niego i ręką sięgnęłam jego policzka. Przejechałam wzdłuż jego szczęki jakbym dotykiem mogła go uspokoić. Casper położył wtedy swoje dłonie w mojej talii i lekko ale stanowczo mnie do siebie przyciągnął sprawiając, że nasze ciała do siebie przywarły.
- Kładziesz się spać, kicia? - poczułam jak jedna z jego dłoni masuje delikatnie moje plecy.
- O tak. Chcę żeby przestało kręcić mi się w głowie - odparłam po czym przytuliłam się do niego chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. Casper pachniał drogimi męskimi perfumami, potem i czymś łudząco podobnym do słodkiego zapachu małego dziecka.
Poczułam jak brzuch chłopaka drga ze śmiechu i przez to na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- To i tak było słabo. Uwierz, że przy następnej okazji do picia Min i reszta spiją cię i siebie samych tak, że nie będziesz pamiętała nawet swojego imienia.
- Chyba im na to nie pozwolisz?
- Nie będę miał serca cię powstrzymać i myślę, że mogłoby być całkiem śmiesznie.
Spojrzałam na niego rozluźniając uścisk. Zmierzyłam go wzrokiem, a on uśmiechnął się niewinnie.
- Ja ci dam śmieszne. Pamiętam twoje poczucie humoru - prychnęłam przypominając sobie wieczór, w którym przycisnął mnie do ściany i wyglądał jakby chciał mnie co najmniej zgwałcić.
- Ty mi to wypominasz, a ja naprawdę nie mogę uwierzyć, że tak źle o mnie pomyślałaś - udał urażonego na co ja się roześmiałam.
Wyszłam z jego objęć i chwytając go za rękę ruszyłam w stronę łóżka. Usiadłam na nim biorąc do rąk kakao, nad którym nadal unosiła się stróżka białego dymu.
- Jesteś strasznie męczący - uśmiechnęłam się do niego znad kubka, z którego pociągnęłam jednego łyka.
- A przy tym tak cholernie pociągający - dołożył swoje trzy grosze jak zwykle nie mogąc pohamować się przed skomplementowaniem samego siebie.
Wsunęłam swoje nogi pod kołdrę, oparłam się o tył łóżka a Casper zajął miejsce przy moich nogach na krawędzi łóżka. Siedział tak jak ja z kubkiem kakao. Pomyślałam jak jest mi dobrze kiedy on tu jest i uśmiecha się do mnie, pijemy gorący napój i możemy się razem śmiać.
Kiedy wypiliśmy wszystko Casper leżał przy mnie i obejmował mnie jedną ręką a ja położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej.
- Opowiedzieć ci bajkę do snu? - zapytał.
- Mhm - wymamrotałam coś co miało brzmieć jak zgoda.
- Był sobie kiedyś chłopczyk - zaczął.
- Najidealniejszy, najlepszy i najprzystojniejszy?
- Oczywiście - zaśmiał się pod nosem, a jego klatka piersiowa uniosła się od tego śmiechu - Więc ten chłopczyk nigdy nie zaznał miłości jakiej bardzo pragnął nawet ze strony własnych rodziców. Był bardzo zamknięty w sobie, zawsze trzymał się na boku i prawie nie otwierał ust. Widział świat jako bardzo surowy, chłodny i nieprzyjemny, bardzo nie dla niego. Ten chłopiec miał starszego brata, który dostrzegł osamotnienie chłopca i poświęcał mu całą swoją uwagę. Zabierał go na wycieczki, do wesołego miasteczka. Potrafili razem przesiedzieć całe godziny na skateparku. Chłopiec bardzo kochał swojego brata, był dla niego największym autorytetem i w przyszłości pragnął być taki jak on. W domu, w którym zawsze było tak chłodno i oschle tylko starszy brat był dla niego dobry i chłopiec już zawsze chciał grzać się w jego cieple. Mały chłopiec zwierzał się ze wszystkiego bratu. Dzielił się z nim każdym jego przemyśleniem, a były to straszne wizje świata. Któregoś dnia jego brat wybrał się z kolegami nad wodę i nigdy nie wrócił. Rodzice powiedzieli chłopcu, że uciekł. Mały przestraszył się, że to przez niego bo mówił bratu o tych wszystkich okropnościach i on pewnie miał go dość. Chłopczyk długo płakał za bratem, aż w końcu skończyły mu się łzy i już nigdy więcej nikomu nie mówił o tym co czuje. Chciał zostać sam bo bał się, że każdy kogo pokocha zostawi go, ucieknie i nigdy nie wróci gdy tylko chłopiec się przed nim otworzy. Nie chciał już nigdy żeby ktoś wyrwał mu serce.
W miarę jak mówił oczy mi się zamykały. Miał taki piękny i delikatny głos podczas opowiadania. Działał on na mnie niezwykle usypiająco. Nim odpłynęłam w sen pomyślałam, że współczuję chłopcu, a później już nic tylko ciemność.
To co opowiada Justin bardzo mi się podoba... wzruszające :'(
OdpowiedzUsuńA ten chłopiec to Justin zgadza się????
Moj boze Casper taki cudowny *-* ja chce juz kolejny odcinek. blagam dodaj jak najszybciej bo nie wytrzymam *-*
OdpowiedzUsuńFajnie ze Casper sie otwiera tak a Natalie. boje sie koncowki. Czekam na kejny :*
OdpowiedzUsuńChlopak ideal *_____* kiedy kolejny haha
OdpowiedzUsuńSuper rodzial , jak zwykle nie zawodzisz. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny ! :))
OdpowiedzUsuńDasz jakis rozdzial gdzie bedzie cala historia kacpra? ze na przyklad on pisze w piametniku haha albo nie wiem zwierza sie tej ashley albo ashley opowiada wszystko o nim natalie? tak zeby czytelnicy wiedzieli to juz. rozumiesz co mam na mysli ? ;) opowiadanie jak zwykla cudowne i czekam z niecierpliwoscia na kolejny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 😊 Casper to chłopak ideał ❤ Ta historia którą opowiada Nat do snu jest taka wzruszająca :'( Proszę kolejny. Kocham ♥♥♥
OdpowiedzUsuńIdealne!!!*.*
OdpowiedzUsuńTa końcówka!! <3 Awww, kochane:*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! /Krl
Czy ta bajka o chlopcu na dobranoc jest o Casprze i jego bracie ?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział;)
Jakie wzruszające :'( Ach..chce takiego chłopaka :) To opowiadanie jest cholernie dobre <3 zakochałam się w tej historii i nie mogę się doczekać kolejnych odcinków ^.^ Czekam cały czas na nn. Pozdrówka;**
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i ściskam mocno ♥♥♥♥
*_* czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńDodasz szybciej kolejny ? bo nie wytrzymam tydzien ♥
OdpowiedzUsuńBooskii rozdział <3 dodawaj szybciej kolejny ;p uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Casper i Nat ♥♡
OdpowiedzUsuńprosze cie dodaj szybciej kolejny bo nie moge sie doczekać!
OdpowiedzUsuńzakonczenie boskie na prawde swietnie piszesz
Dasz szybciej nexta? cudowne, jak zawsze, a to z tym zeby jeden rozdzial byl o historii Caspra to dobry pomysl :33
OdpowiedzUsuńjejku to wszystko takie ladne :3 boje sie powrotu natali do domu... oj. Nie chce o tym myslec ��
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się ;c
OdpowiedzUsuń