sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 16

Pamiętaj żeby skomentować jeśli przeczytasz. Dziękuję <3 


Następnego dnia okazało się, że miałam rację podejrzewając u Caspra gorączkę i nie była ona wale mała, bo ponad 38 stopni celcjusza.

- Musisz iść do lekarza - powiedziałam kładąc ręce na kolanach, a w dłoni nadal ściskałam termometr.

Casper siedział na łóżku i patrzyła na mnie tak jakby coś bardzo go we mnie bawiło. Włosy miał potargane we wszystkie strony świata, pod oczami miał cienie jak po niespokojnej nocy (może taka była, a ja nawet nie wiem bo śpię jak zabita), a na policzkach miał rumienie, które mogłabym uznać nawet za słodkie gdyby nie fakt, że to skutek gorączki.

- Natalie zapomnij o jakimkolwiek lekarzu chyba, że to ty nim będziesz. Wyglądałabyś naprawdę seksownie w stroju pani doktor - oczy mu zaiskrzyły przez obrazy jakie podsuwała mu brudna wyobraźnia.

- Naprawdę nawet w takiej sytuacji masz takie myśli?

- Zadałaś złe pytanie. Prawidłowe brzmi - kiedy ja ich nie mam? - zwilżył językiem swoją dolną wargę i czułam jak jego wzrok wędruje po mnie. Zaczynając od stóp, po nogi, płaski brzuch, piersi, usta a w końcu zatrzymuje się na oczach.

- Oszczędź mi jednak poznawania ich. No przynajmniej dzisiaj.

- Dlaczego nie? Panikujesz z tą podwyższoną temperaturą, a ja wolałbym porozmawiać jednak o krótkim do pół biodra białym stroju lekarza i guzikami rozpiętymi na dekolcie. Tobie dałbym się bardzo szczegółowo przebadać.

- Jak się nie zamkniesz to dostaniesz zastrzyk w dupe.

- Chcesz mnie ukarać? - uniósł do góry swoje dwie idealne brwi i uśmiechnął się cwano. - Natalie wiesz, że zamiast ostudzić moje wyobrażenia, ty je tylko pobudzasz?

- Zboczeniec - rzuciłam. Przysunęłam się do niego żeby móc żartobliwie uderzyć go w pierś i to też zrobiłam,  ale on wykorzystał moment żeby głębiej spojrzeć mi w oczy i sprawić,  że na chwilę serce zabiło mi szybciej jakby ten kontakt wzrokowy obiecywał,  że zaraz ją i Casper będziemy jeszcze bliżej.

Nie wiem dlaczego nagle zamilkłam i jak to się działo,  że chłopak w tak prosty sposób potrafił mnie zahipnotyzować.

- Jesteś rozpalony - powiedziałam i to była prawda. Żar buchał od jego ciała i wiedziałam,  że w dużej mierze dlatego,  że Casper miał coraz większą gorączkę.

- Dziwisz się mi? Przecież dziewczyna,  którą kocham jest przy mnie tak blisko i wygląda obłędnie - przysunął się bliżej i włożył palce za pasek moich dżinsów. Próbował mnie czarować, bo doskonale wiedziałam,  że wyglądam słabo. Wciągnęłam na siebie pierwsze lepsze spodnie i koszulkę,  ale niedawno wstałam i to było widać.

Dotknęłam jego gorącego policzka i od razu nieco otrzeźwiałam.

- Casper możesz być chory - powiedziałam, ale zabrzmiałam słabiej niż się spodziewałam. Głos odmówił mi posłuszeństwa przez oszołomienie w jakie wprowadzała mnie obecność Caspra.

Od razu cofnął swoją rękę od moich dżinsów i ciężko westchnął opierając się znowu o ścianę.

- Kiedy wrócę do domu zapytam się Dorothei co mam zrobić z tą gorączką. Czy to cię uspokaja?

- Tak - odparłam z szerokim uśmiechem takim, który okazuje wielką radość a następnie krótko musnęłam jego malinowe usta. - Kocham cię i dlatego się martwię.

- A jakbym ci powiedział,  że jestem smutny bo nie mogę kochać się że swoją dziewczyną - uśmiechnął się cwano - też byś się tym zajęła?  Mój smutek powinien cię martwić jeszcze będziej.

- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się i z niedowierzaniem pokręciłam głową. - Albo to przez gorączkę wygadujesz takie głupstwa.

- Nie. Po prostu wolałem się upewnić.

Wiedziałam,  że do mojego pokoju ktoś wejdzie najwcześniej o 10, bo w weekendy zawsze długo spałam i nikomu nie przychodziło do głowy żeby budzić mnie wcześniej bo to prowadziło tylko do wyjątkowo złego humoru. Jednak wysłałam Caspra do domu tak wcześnie jak to było możliwe. Chciałam żeby Dorothea zajęła się jego podwyższoną temperaturą, której nie chciałam lekceważyć.

Niestety gorączka utrzymywała się przez kilka następnych dni i wyglądało na to jakby pojawiła się zupełnie bez przyczyny. Dorothea powiedziała mi, że Casper ma także nocne poty. Ukrywał to przede mną bo wiedział, że zmuszę go do pójścia do lekarza. Dobrze,  że stara pani Dororthea była taka lojalna i powiedziała mi prawdę. Casper nie mógł dłużej unikać badań. Zmusiłam go do pójścia do lekarza,  a tam podejrzewano u niego jakieś przeziębienie i przepisano antybiotyki. Niestety nie pomogły, a Casper zaczął bardzo słabnąć. W końcu skierowano go na morfologię.

- Było strasznie?  Zemdlałeś jak zobaczyłeś krew?  - zapytałam ze śmiechem na ustach kiedy Casper wyszedł z sali w której pobierano krew.

- Nie boje się igieł kicia i nie zemdlałem,  ale przez chwilę myślałem, że kobieta która pobierała mi krew odleci na mój widok.

Złapał mnie za rękę i splutł nasze palce w koszyczek ruszając wzdłuż korytarza do wyjścia.

- Czy kiedyś jakaś dziewczyna nie była tobą zainteresowana?

- Nie przypominam sobie. Czasami oglądają się za mną nawet faceci - wzruszył ramionami i chwilę później jakaś myśl przyszła mu do głowy. - Oczywiście ośrodki dla umysłowo chorych są pełne kobiet,  które nie poznały się na moim uroku. Biedaczki. 

Z jego gardła wydobył się ciężkie westchnięcie, jakby naprawdę im współczuł. Roześmiałam się wesoło i oparłam głowę o jego ramię przytulając się jednocześnie do jego ręki. Cieszyłam się, że nawet jeśli ostatnio czuł się słabo i nie wyraźnie, a w dodatku dręczyła go gorączka to nadal był sobą. Kochany, czarujący i zabawny Casper z ciętym językiem. Uwielbiałam go.

- Co powiesz na randkę z tym gorącym towarem? - zapytał gdy otwierał mi drzwi samochodu. 

- A będzie równie gorąca? - nie wsiadłam do środka tylko zatrzymałam się przed Casprem i palcem wskazującym zaczęłam wodzić po jego szyi, później obojczyku i ramieniu naciskając na nie jakbym sprawdzała twardość jego mięśni. 

- Kochanie ze mną nawet gra w szachy jest ekscytująca, więc pomyśl co będzie jeśli choć trochę się postaram - objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, a ja poczułam jak serce zaczyna mi szybciej bić.

- No nie wiem - przygryzłam swoją dolną wargę. - Przecież jesteś chory i powinieneś raczej odpoczywać.

- Natalie dziś czuję się tak jak przez dziewiętnaście lat swojego życia, czyli jak młody bóg - wypuścił powietrze i patrzył na mnie spojrzeniem, które miało mnie przekonać i zmiękczyć. - Poza tym nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy na randce. Dłużej nie zadowolę się samymi snami o tobie.

- Śnie ci się? - moje oczy się rozszerzyły.

- Każdej nocy bez wyjątku i chyba nie będę ci mówił co robimy w tych snach, bo znowu nazwiesz mnie zboczeńcem.

Po jego słowach z politowaniem pokręciłam głową. Widziałam jak oczy świecą mu się z rozbawienia. Zmierzwiłam mu włosy, wymknęłam mu się z objęcia i niemal wskoczyłam na miejsce pasażera w samochodzie.

- Nawet jeśli nie powiesz tego głośno to łatwo się domyślić i powtórzę - spojrzałam na niego zadziornie - jesteś zboczeńcem. A teraz już jedźmy na tą randkę. 

- Natalie uczyniłaś mnie teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Obiegł samochód i zajął miejsce kierowcy. Po zamknięciu drzwi i włożeniu kluczyków do stacyjki pocałował mnie w policzek, a później ruszył z piskiem opon, jak to on i wcisnął gaz tak jakby ograniczenia prędkości go nie obowiązywały. 

Opuściliśmy miasto i jechaliśmy coraz dalej i dalej na północ. Casper nie chciał mi nic powiedzieć o miejscu, do którego właściwie zmierzaliśmy, a jednak nie czułam się zaniepokojona. Cokolwiek planował wiedziałam, że jestem z nim bezpieczna i kiedy już dotrzemy do celu będę czuła się już tylko lepiej. 

Korzystając z ciszy, która zapanowała między nami, w którymś momencie długiej jazdy, a nie była wcale niezręczna, patrzyłam na niebo. Nagle zaczęłam odpływać w głębokie zamyślenie tak, że przestałam słyszeć nawet radio. Zastanawiałam się jak się co się we mnie zmieniło. Nie myślałam już, żeby odbierać sobie życie bo takie spędzone z Casprem wydawało się niemal idealnym. Chciałam zostać. Chociaż tyle, bo poza tym nadal miałam napady głębokiego smutku. Moja psychika była postrzępiona i nie łatwo było doprowadzić ją do normalnego stanu. Teraz kiedy uczyłam się dostrzegać cokolwiek pozytywnego jak to, że Casper jest siedzenie obok i zabiera mnie na randkę a ja czuję, że kocham go, to i tak nie potrafiłam zapomnieć o ciemność, w której dotąd trwałam. Chyba już zawsze tak będzie, że nieważne ile dobrego mnie spotka, moje demony znajdą sposób na przetrwanie.
Stan psychiczny : Raczej słaby.
Więc zmieniło się we mnie tylko to, że chcę kochać i przyjmuję miłość, uczę się rozmawiać i nie tłamszę wszystkiego w sobie.  

Zjechaliśmy z autostrady i Casper skręcił w wąską uliczkę po lewej, a później znowu w lewo na nieutwardzoną drogę, która wiła się na szczyt niedużego wzgórza. Chłopak zaparkował tuż przy tabliczce z napisem "Zakaz wstępu. Teren prywatny.

- Jesteś pewny, że możemy tu być? - zapytałam przenosząc wzrok z tabliczki na niego.

- Jestem pewny, że nie możemy, ale mam to gdzieś - puścił do mnie oczko. - Byłem tu już wcześniej. Nic nam nie zrobią Natalie. 

Roześmiałam się kręcąc z niedowierzaniem głową, a on wtedy wciągnął się przez siedzenia i delikatnie pocałował moje usta.

- Choć wysiadamy. Dorothea przygotowała dla nas cały koszyk piknikowy. Mówiłem, że wezmę pizze, albo jakieś żarcie z McDonald's, ale się uparła.

- Czyli planowałeś bardzo romantyczną randkę, a okropna Dorothea pokrzyżowała ci plany? Wstrętne babsko, naprawdę - ledwo powstrzymałam się od kolejnego śmiechu i udało mi się tylko żartobliwie cmoknąć.

- Dokładnie tak było! - powiedział i sięgnął po coś co było zakryte kocem na tylnym siedzeniu po czym wyszedł z samochodu, okrążył go i otworzył drzwi przede mną. Pozwoliłam mu na to bo w końcu to była randka. 

- Niestety kochane fastfoodowe żarcie zostało zastąpione czymś zupełnie przeciętnym i cały romantyzm poszedł się jebać - uśmiechnął się do mnie i zaoferował mi swoje ramię. - Pani pozwoli?

- Oczywiście - odpowiedziałam naśladując jego poważny ton, którego użył przy pytaniu i unosząc dumnie głowę ku górze chwyciłam do pod ramię.


Wyszliśmy na otwartą przestrzeń, gdzie jedno drzew stało samotnie, oddalone od całej reszty i nagle zrobiło mi się szkoda pięknego drzewka, które rozwijało swoje listki. Nie mogło wyrwać swoich korzeni z ziemi i dołączyć do innych. Było skazane na wieczne osamotnienie. 

Zawsze jesteśmy sami. Znajomi, przyjaciele, rodzina, to tylko iluzja. Wydaje nam się, że jesteśmy tacy ważni i mamy tyle osób wokół siebie, ale zawsze tak naprawdę jesteśmy sami , zdani na siebie i sami też umrzemy.


- Od takich przygnębiających słów rozpoczynasz naszą randkę?

Nie wiedziałam, że wypowiedziałam swoje myśli dopóki nie padło pytanie Caspr'a. Spojrzałam na niego lekko rozkojarzona. Wiatr bawił się w jego włosach, chyba chciał żebym była zazdrosna, słońce rozjaśniło pięknie jego oczy koloru czekolady, a jeden kącik ust podniósł się do góry nieco szybciej niż drugi. 

- Przepraszam nie chcę jej zepsuć, naprawdę - jęknęłam i spoliczkowałam się mentalnie za głupie paplanie.

- Nie zepsujesz jej. Każda chwila z tobą jest idealna, ale zależy mi na tym żebyś jednak nie była teraz smutna.

- Nie jestem! - wyplątał się z mojej ręki i zaczął rozkładać koc na trawie. 

Wiatr mu dokuczał, podrywając rogi koca do góry za każdym razem kiedy idealnie go rozłożył. Pomogłam mu i oboje usiedliśmy kończąc zabawę wiatru. Po swojej stronie Casper postawił koszyk i znów skupił swój wzrok na mnie. 

- Naprawdę jestem zachwycona tym miejscem i szczęśliwa z myślą o tym, że w końcu spędzimy trochę więcej czasu ze sobą.

- Więc skąd tak nagle ta myśl? Naprawdę ciągle jesteśmy sami? 

- Och, Casper nie męcz - przygryzłam dolną wargę po czym jedną nogę przełożyłam pomiędzy jego dwie i tak już siedziałam.

- Sama jesteś sobie winna - zaśmiał się i poprawił mi włosy za ucho. - To, że cię kocham też jest iluzją?

- Nie - przełknęłam ślinę starając się skupić swoje myśli. - Nie chcę myśleć o tym jako o iluzji. Ja po prostu... Kiedyś tak sobie wszystko tłumaczyłam, a teraz kiedy jestem przy tobie nie chcę uważać, że jestem sama, że to kiedyś się skończy i umrę samotnie. 

- To dobrze Natalie, bo jestem tutaj z tobą, kocham cię i nie zamierzam przestawać. A jeśli coś jest po tym życiu to wtedy też będę cię kochał. Nie jesteś sama. 

Serce zaczęło mi być szybciej, jak zawsze kiedy Casper mówił takie rzeczy. W momencie zrobiło mi się cieplej gdzieś w okolicach brzucha i nim cokolwiek zdołałam z siebie wykrztusić, Casper ujął w dłoń mój policzek i przycisnął swoje usta do moich.

Przyciągnęłam go do siebie, a chwilę później delikatnie ułożył mnie na kocu i położył się nade mną uważając by nie przygnieść mnie swoim ciałem. 

Wplątałam palce w jego włosy i bawiłam się nimi wiedząc, że to lubi. Usłyszałam jak cicho zamruczał w moje usta, przez co mimowolnie uśmiechnęłam się podczas pocałunku. Przycisnęłam go bardziej do siebie, chcąc żeby nie dzieliły nas nawet milimetry. Zaczęliśmy całować się mocniej jakbyśmy za sobą ciągle tęsknili. Wolną ręką wędrowałam po jego umięśnionym ramieniu, a później poczułam jak jego ręka wkrada się pod moją bluzkę i jego dotyk przyprawił mnie o dreszcze. Łaskotał mnie po wrażliwej skórze przez co mój uśmiech mimowolnie ciągle się poszerzał. Ugryzłam go w wargę i pociągnęłam za nią, a on otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie składając następnie jeszcze jeden krótki pocałunek na moich ustach po czym oderwał się ode mnie. 

- Najchętniej bym to kontynuował, ale nie wiem czy chcę narażać się na  gniew Dorethei jeśli nic nie zjemy - powiedział i zaśmiał się tuż przy moich ustach.

- Może lepiej od razu mi powiedz, że cię nie pociągam - zmrużyłam oczy drocząc się z nim jak zwykle. 

- Myślałem, że do tego nie masz wątpliwości - uśmiechnął się w łobuzerski sposób i widziałam jak oczy świecą mu się od pożądania. - Jesteś wszystkim czego pragnę Natalie. 

Zaczął mnie całować po szyi w taki sposób, że doprowadzał mnie do szaleństwa i miałam ochotę stopić się jego ramionach. 

- Żadna dziewczyna nigdy nie pociągała mnie tak jak ty - wyszeptał między pocałunkami, a później tą samą drogą, którą podążał na mojej szyi wrócił do mojej twarzy i spojrzał mi głęboko w oczy. 

- Powiedzmy, że ci wierzę. 

- Jak możesz mieć jeszcze wątpliwości kicia? - usiadł na mnie okrakiem i nim zrozumiałam co ma zamiar zrobić zaczęłam śmiać się tak bardzo, że ledwo łapałam oddech. Łaskotał mnie i nie słuchał żadnych błagalnych krzyków. Próbowałam odpędzić od siebie jego ręce, ale na próżno. Szamotałam się pod nim i dalej śmiałam się do łez. W końcu przestał i pozwolił mi zaczerpnąć powietrza. - Zwątp we mnie jeszcze raz a nie przestanę aż pękniesz.

- Poddaję się i już ci wierzę. Zejdź ze mnie i zjedzmy.

- Chyba mi się odechciało i jednak wolę udowodnić ci jak mnie pociągasz. 

- Ale teraz ja jestem głodna i masz ze mnie zejść - uśmiechnęłam się do niego ze zmrużonymi oczami.

Uniósł ręce do góry w geście poddania się, a następnie zsiadł ze mnie i usiadł obok. Zjedliśmy pyszne jedzenie przygotowane przez panią Dorethea'e, która była zresztą mistrzynią w tym co robiła. Karmiliśmy siebie nawzajem przy czym mieliśmy wiele zabawy bo ciągle się ze sobą drażniliśmy. Długo się śmieliśmy i rozmawialiśmy o jakiś poważnych sprawach na zmianę, a kiedy byliśmy już najedzeni położyliśmy się na kocu. Przytuliłam się do boku Caspr'a i zamknęłam oczy rozkoszując się doznaniami. Tym, że Casper dłonią wędruje wzdłuż moich pleców w dół i w górę, jego bliskością i przyjemnym zapachem jego perfum, słońcem, które przebijało się przez chmury i łaskotało mnie w twarzy, wiatrem i ciszą. 

- Jak mi z tobą dobrze Casper - szepnęłam tak żeby mógł mnie usłyszeć. - Zanim cię poznałam byłam wrakiem, nie chciałam żyć. Teraz jest inaczej. Odkąd jesteśmy razem wiem jak to jest być szczęśliwa. Chcę żeby tak było już zawsze. 

- I tak będzie. Nigdy cię nie zostawię. Chcę już do końca moich dni powodować ten piękny uśmiech na twojej twarzy. Jesteś moim sercem, słońcem, powodem dla którego staram się żyć lepiej. 

- Czasem się boję, że to wszystko jest za bardzo idealne żebym mogła to zatrzymać.

- Nie myśl tak. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. 

Ugryzłam swój policzek od wewnątrz i przytuliłam się mocniej do rozgrzanego ciała chłopaka. Chwile mi zajęło uświadomienie sobie, że nie jest zwyczajnie gorący. Znowu ma podwyższoną temperaturę i na pewno źle się czuje, a jednak leży tu ze mną i na nic nie narzeka. 

- Casper wracajmy już do domu. 

- Dlaczego? - pocałował mnie w głowę.

Idealnie do siebie pasowaliśmy. On był ode mnie wyższy i jego broda opierała się o moją głowę, moje drobne ciało przylegało do jego umięśnionego, nogi nie obijały się o siebie tylko plątały ze sobą i wszystko było dla nas takie naturalne, nawet oddychaliśmy w tym samym tępię, zupełnie jakbyśmy tworzyli jedno. 

- Zmarzłam. Słońce chyba zachodzi i wiatr robi się coraz zimniejszy - skłamałam wiedząc, że wyprze się gorączki i będzie chciał zostać.

- Dam ci swoją bluzę - podniósł się do siadu i zdjął ją, a później mi ja podał.

- Dziękuję, ale i tak chcę już wrócić - włożyłam na siebie jego bluzę i objęłam się wokół rękoma, wciągając przy tym do nozdrzy zapach Caspr'a, który został na bluzie.

- Natalie możesz dzisiaj u mnie spać? - zapytał i sięgnął po moją dłoń. Splótł ze sobą nasze palce i kciukiem gładził moją skórę. - Ostatnio źle sypiam. Właściwie to w ogóle nie mogę zasnąć. Może jeśli ty byłabyś ze mną poczułbym się lepiej.

- Jeśli dzięki temu będziesz spokojniejszy.

Uniósł moją dłoń do swoich ust, pocałował ją i uśmiechnął się do mnie.

- Na pewno. Dziękuję - wstał z koca i pomógł podnieś się również mi. Włożył wszystko co zostało do koszyka i przerzucił sobie koc przez ramię po czym wróciliśmy do samochodu. 

Skłamałam rodzicom, że nocuję u Jula'e i dzięki temu zostałam tej nocy z Casprem. Chłopak rzeczywiście miał problemy ze snem. Dręczyła go gorączka, powtórzyły się nocne poty i widać było, że strasznie się męczy. Przez całą noc trzymałam go za rękę, tak jakbym mogła zabrać to wszystko od niego i przyjąć na siebie. 

Casper co się z tobą dzieje? 

W końcu się uspokoił i spał oddychając miarowo, jednak ja nadal nad nim czuwałam. Tak bardzo się o niego martwiłam, że nie mogłam zmrużyć oka. 

Jutro, albo pojutrze przyjdą wyniki badań krwi i lekarze będą mogli mu pomóc. Śpij Natalie, śpij - powtarzałam sobie w myślach tak długo, aż się zmęczyłam, zamknęłam oczy i odpłynęłam.









13 komentarzy:

  1. Uwielbiam to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na nastoeny cudowny rozdzial moze dasz rade dodac jutro?:)<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham, kocham...uwielbiam to opowiadanie. Rozdział wyszedł zajebisty <3 Boję się tego co będzie w następnych. Casper jest taki słodki;*** Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów na to co przeczytałam <3 Mogę tylko powiedzieć/ napisać...jesteś genialna a rozdział najlepszy <3 Do następnego. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej się rozkręca. Nieźle trzymasz w napięciu. Mam nadzieje ze nie potrwa długo pojawienie się następnego rozdziału.
    pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to ff i nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Życzę dużo weny ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. To takie ekscytujące opowiadanie. Przeżywa się tak jakby stało się obok i wszystko widziało na własne oczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba się popłaczę :')

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekwm na kolejny *-* dodaj jak najszybciej *-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Blagam dodaj juz kolejny ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boję się o Caspra że będzie poważnie chory ..
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś czuje że nie będzie happy endu

    OdpowiedzUsuń