niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 20

Pamiętaj żeby skomentować, jeśli przeczytasz. Dziękuję <3


NATALIE

Przerażało mnie to jak cicho nagle i pusto zrobiło się w moim świecie bez Caspr'a. Niestety chemioterapia nie była wcale procesem krótkim jak na początku przypuszczałam. To, że wcześniej nie miałam żadnej styczności z jakimkolwiek rakiem i procesem jego leczenia, nie pozwoliło mi się odpowiednio przygotować.Okazało się, że Casper w szpitalu musiał spędzić o wiele więcej czasu niż się spodziewaliśmy. I chyba żadne z nas dobrze sobie z tym nie poradziło. Casper oczywiście musiał znosić wszystko to, co robili z nim lekarze, odnaleźć się w nowej sytuacji i jeszcze jakby tego było mało, chemia miała przecież swoje skutki uboczne. Ale on i tak poradził sobie z tym wszystkim najlepiej. Wziął sobie do serca słowa o walce z chorobą, i że nie jest to wcale z góry przegrane starcie. Miał nawet szalony, propagandowy pomysł, żeby obciąć się na zero zanim zrobi to choroba i chemia. Motywacja i chęci były, ale nawet Casper nie mógł spokojnie znosić wszystkiego. Myślę, że wątpił w siebie częściej niż komukolwiek udało się to zauważyć.

Ja natomiast na nowo musiałam uspokajać swoją psychikę.

Zapach szpitala przywodził mi na myśl tylko śmierć wkradającą się pod kołdry leżących w nim ludzi. A że odwiedzałam Caspr'a tak często jak było to możliwe cała przesiąkłam nieprzyjemnym zapachem. Casper też tak pachniał. Przez to jeszcze trudniej było mi odpędzić od siebie przemyślenia o tym, że mój chłopak może umrzeć. Cholera przecież on ma jeszcze tak wiele przed sobą. Musi patrzeć jak Caitlin dorasta, poznać jej pierwszego chłopaka, obejrzeć ze mną masę idiotycznych filmów, ruszyć w wyścigach samochodowych, które będą legalne, skończyć szkołę, stworzyć rodzinę, śmiać się z Ashley na jej ślubie i wpadać na miliardy szalonych pomysłów razem z Christianem. Tymczasem przyszło mu się martwić czy jutro w ogóle nadejdzie. 
A kiedy moje myśli odbijały od tematu Caspr'a wcale nie było weselej. Nagle uświadomiłam sobie, że nadal nie potrafię się przed nikim otworzyć, a bardzo potrzebowałam rozmowy. Julia moja najlepsza przyjaciółka usłyszała ode mnie tylko tyle, że Casper jest chory i pierwszy raz w życiu płakałam w jej objęciach. Ale na ty się skończyło. Często pytała co u Caspr'a, jak przebiega leczenie i czy wypadną mu włosy (co byłoby dla niej wielką tragedią). Jednak o mnie i o tym co czuję rozmawiałyśmy stosunkowo mało. Z mojej winy oczywiście. Nie czułam się wystarczająco warta jej uwagi. Ponadto myślałam, że nie mam prawa się nad sobą użalać bo Caspr'a tragedia była większa. Ja miałam żyć i to było pewne. Dla niego przyszłość stała pod znakiem zapytania. Jak mogłam równać się z czymś takim? 
Julia spędzała też całe mnóstwo czasu ze swoim nowym chłopakiem Jordanem przez co ja częściej zostawałam w domu niż wychodziłam, a to jak zwykle prowadziło do napięć między mną a ojcem. Nikt nie zauważył, że chodzę z nowymi siniakami. Julia może nawet widziała, ale nigdy nie odważyła się zapytać. 
Poczułam się nagle bardziej samotna niż zwykle. 
Przygnębiające dni spędzone w domu, pełne nieciekawych myśli pchnęły mnie w końcu do pojawienia się na miejscu wyścigów. Bardzo polubiłam Min, która zawsze poratowała mnie papierosem a w szczególnych, kryzysowych sytuacjach nawet wódką. Tam też miałam okazję spędzić dużo czasu z Christianem, który z początku tylko się ze mną drażnił, wyzywał i obydwoje równo po sobie jeździliśmy. Jednak z czasem zmęczeni takim stanem rzeczy zaczęliśmy tworzyć normalną, zdrową relację. Dużo rozmawialiśmy o Casprze. Okazało się, że Chris był tą osobą w naszej grupie, która wolała udawać, że całej sprawy nie ma. Mogło nam się wydawać, że wszystko po nim spływa, ale wiedziałam, że to tylko maska, którą się bronił przed własnymi uczuciami. Chyba przez to, że latami kryłam się za sztucznymi emocjami i uśmiechem potrafiłam teraz przejrzeć ludzi, kiedy próbowali robić to samo. 
Ashely natomiast wróciła do palenia zielska. To odwracało jej uwagę od martwienia się, że jej najlepszy przyjaciel leży w szpitalu i dzieje się z nim, Bóg wie co. W szpitalu była u niego niemal tak samo często jak ja. 

Wszyscy przypominaliśmy jedno wielkie nieszczęście. Odchodziliśmy od zmysłów i byliśmy coraz gorsi w udawaniu, że jest dobrze.

A kiedy Casper wrócił i co prawda wyglądał jak szkielet, ale przynajmniej żywy, to jakby zeszło z nas całe powietrze. Przetrwaliśmy pierwszy cykl. Później powinno pójść łatwiej.

Leżeliśmy oboje na jego łóżku. On obejmował mnie i tulił do swojej piersi a ja cieszyłam się tą chwilą i myślą, że nie wejdzie tutaj żadna pielęgniarka ani lekarz żeby mnie wyprosić. Mogliśmy robić w jego pokoju co nam się tylko podobało i nikt nie miał prawa nam przeszkodzić. Słodka swoboda, tęskniłam za nią. Całowałam Caspr'a wzdłuż linii jego szczęki i kilka razu musnęłam ustami jego szyję, a on ręką głaskał mnie po plecach. Boże jak ktokolwiek mógł mi to odbierać.

- Więc jak to było? Dni spędzone beze mnie to dni stracone, tak? Chyba nie mogło być aż tak źle - powiedział, a ja zaprzestałam całowania i przytuliłam się mocniej do jego boku.

- A jednak było aż tak źle. Odwiedziny w szpitalu to stanowczo za mało. Jeszcze ci durnie nie zawsze chcieli mnie wpuszczać. Były momenty, kiedy chciałam nakarmić ich nabojami. I przeszkodził mi w tym tylko fakt, że nie mam pistoletu.

Brzuch chłopaka zatrząsł się od śmiechu. Poczułam jak przesiewa moje włosy między swoimi palcami i uśmiechnęłam się zadowolona, że jest mi tak przyjemnie.


- Moja groźna dziewczynka. Nawet gdy mówisz o broni tak cholernie mnie pociągasz - pocałował mnie w czoło.

Gadanie o pistoletach zdarzało mi się dość często, a Casper zawsze był tym głęboko rozbawiony. Ja jednak naprawdę odczuwałam chęć mordu w niektórych przypadkach. Moja dusza jest chyba jeszcze bardziej mroczna niż przypuszczałam.

- Cieszę się, że cię kręcę, ale jeśli chcesz się ze mną kochać najpierw musisz pozbyć się wstrętnego zapachu szpitala - odchyliłam głowę lekko do tyłu tak aby móc spojrzeć na Caspr'a. Uśmiechał się do mnie rozbawiony i wyglądał pięknie.

- Żaden problem. Nie znoszę go tak samo jak ty - skorzystał z okazji, że moja twarz jest w końcu w jego zasięgu i nachylił się do mnie odrobinę po czym złączył nasze usta w pocałunku. Po ciele przebiegł mi przyjemny dreszcz, gdy jego miękkie wargi tak czule i z oddaniem całowały moje.

- Opowiesz mi o swojej rodzinie? - zapytałam gdy już się od siebie oderwaliśmy.


- Obiecałem ci to więc nie mam innego wyboru. Ale robię to pierwszy raz i myślę, że może być trochę trudno - odgarnął mi kosmyk włosów za ucho, a jego uśmiech nagle osłabł.

- Wcale nie musisz - odparłam. - Jeśli masz mi o tym opowiedzieć to chcę, żebyś to zrobił, bo tego chcesz a nie bo obiecałeś i nie masz innego wyboru.
- Natalie kocham cię. Myślę, że jeśli komuś w ogóle mam o tym opowiadać to powinnaś być ty. Ashley zna pewną część z życia rodziny Mathersów, Christian wie już nieco więcej, ale i tak nie wszystko. Chcę żebyś to ty poznała moją historię od początku do końca.

- Cieszę się, ale jeśli będzie ci naprawdę trudno to szło po prostu przestań i dopowiesz mi gdy będziesz na siłach. 

- Dam radę - jeszcze raz mnie pocałował po czym zaczął swoją opowieść. - Moja matka - " idealna mamusia " pracuje w firmie, taka wiesz bizneswomen - zaczął się śmiać. - Fałszywa dziwka. Tonie w hajsie. Wszystko ma markowe, idealnie gotuje, ma przyjaciółki, męża, dzieci, wielki dom, własny ogródek. W weekendy jeździ z koleżankami na tenisa i basen a w niedziele wspólny obiad i sobie odpoczywa. W tygodniu codziennie biega po parku później jedzie swoim bmw, oczywiście najczystszym na świecie, do pracy później wraca, robi obiad dla dzieci i później już pracuje w domu. Idealna co nie?

Zrobił pauzę by móc ocenić moją reakcję i to czy aby na pewno nad nim nadążam. Skinęłam tylko głową w milczeniu i oczami poprosiłam aby kontynuował. 


- Ale nikt nie potrafi na nią spojrzeć z innej strony. Cały czas pracuje. Dla dzieci nie ma czasu a jeśli zwróci na nie uwagę to tylko po to by coś zrobiły. Mi to akurat wisi.. Ale Cait?Ona jest jeszcze bachorem - westchnął, wyraźnie próbował się opanować. - Ona nie ma dzieciństwa. Nic. Do mojej matki nie można złego słowa powiedzieć. Nic. Odezwać się do niej można tylko pytanym. Jak się na mnie wkurwi to zabiera mi laptopa, komputer, telewizor, tablet, telefon. A jak przychodzą goście to oddaje mi to wszystko. Ona jest pojebana. Ma romans z każdym jej nowym asystentem. A jak jej się nudzi to go zwalnia i bierze następnego. Oczywiście myśli, że nikt nic nie wie... 

Nie wiem jak to się stało, ale w miarę jak opowiadał oczy zaczęły szczypać mnie od łez. Musiałam szybko mrugać żeby ich nie zauważył. Czułam, że mówienie o tym wszystkim dużo go kosztuje dlatego dotykiem starałam się mu przekazać, że jestem przy nim i go wspieram.
- Mów dalej skarbie - powiedziałam ostrożnie.

- Teraz kolej na ojca. On tak samo, niby tam pracuje i kupuje mi wszystko co chcę. Wystarczy, że powiem, że coś chce mieć, następnego dnia to mam. Ale go ogółem to nie interesuje co my robimy. Tylko żeby mu wiochy nie zrobić. Pamiętasz mówiłem Ci że pofarbuje włosy Caitlin - spojrzał znowu na mnie, a ja skinęłam głową. Pamiętałam. - Zapytałaś się co nasi rodzice na to. Mają to w dupie do czasu kiedy ktoś im nie powie, że to jest głupie, Ojciec kiedyś był spoko. Nie wiem co się zmieniło. Kiedyś ogółem nasza rodzina serio była zajebista, ale chyba od tego hajsu w głowach im się pojebało. Ojciec pije tak by nikt tego nie widział. On się nigdy nie upija... On traci nad sobą kontrolę jak pije, ale nie jest wtedy pijany... Do niego też nic nie można powiedzieć bo wtedy przypierdala. Częściej Caitlin ma przypał bo ja się już przyzwyczaiłem... A wiesz o co poszło teraz?

- O co? - wiedziałam, że moje pytanie było zbędne bo i tak dokończyłby swoje opowiadanie, ale czułam, że jeśli się w końcu nie odezwę to zaleję się łzami.


- Cait do niego poszła i się zapytała czy kupi jej lalkę, jakąś tam wróżkę. Powiedział, że spoko, że dla jego małej córeczki wszystko a ta go przytuliła. Słodkie nie? Jak to widziałem to pomyślałem, że może nic nie zrobi. Tak się przytulali, on ją wziął na ręce i upuścił... Wiesz czemu? Bo przecież nie zapytała się czy może go przytulić... Ona leżała, już płakała a on ją kopnął. Rozumiesz to? Jak można takie coś zrobić dziecku? Chciałem ją bronić, ale gówno mi się udało... A wiesz co matka powiedziała jak to zobaczyła? Żeby ojciec nie stłukł wazonu. Rozumiesz? Jaką ja mam patologie w domu... 

Po tym co usłyszałam byłam już na skraju wytrzymałości i byłam pewna, że zaraz naprawdę się rozryczę. Na szczęście udało mi się zignorować palący ból w gardle i to, że łzy coraz intensywniej napływają mi do oczu i tylko mocniej go przytulić. Co innego mogłam zrobić? Zabrakło mi słów. Byłam w szoku, że Casper musi przechodzić przez coś tak potwornego. Najwyraźniej znalazłam równego siebie aktora. Za tą fasadą wiecznego śmiechu i pozornego cieszenia się życiem kryło się tak wiele cierpienia.

- Wszystko mam w domu. Tylko nie miłość - zacisnął wargi w cienką linię. - Moi znajomi kochają moich rodziców. Matka zawsze coś upiecze, ojciec pogada.

- To musi być straszne. Patrzeć na to jak się zachowują i wiedzieć, że to wszystko jest fałszywe a oni tak naprawdę są inni. 


Uniosłam wzrok na Caspr'a a w tym samym momencie jego ręką z moich pleców powędrowała na policzek i wierzchem dłoni zaczął delikatnie mnie głaskać. Chwilę leżeliśmy w milczeniu. Ja byłam w zbyt wielkim oszołomieniu, żeby cokolwiek więcej z siebie wykrztusić, a Casper chyba musiał pozbierać myśli i siły na ciąg dalszy. Może miał cichą nadzieję, że zapomniałam o bajce na dobranoc i o tym, że była o jego bracie, a on dzięki temu ominie tą część historii. Jednak ciekawość mnie zżerała. Okazało się, że prawie nic nie wiem o Casprze i nagle poczułam ukłucie smutku.

- Casper - odzyskałam głos. - Pamiętasz jak powiedziałeś, że między nami nie ma miejsca na udawanie? Myślałam, że te słowa odnoszą się tylko do mnie i pracowałam nad sobą. Dla ciebie. Rozumiem dlaczego mi o tym nie powiedziałeś. To musi cię wiele kosztować, ale miałeś rację mówiąc, że przed sobą nie możemy nic udawać. Chcę żebyśmy skończyli już z tymi kłamstwami, ale jeśli opowiadanie o bracie za bardzo boli to poczekam. 


Chłopak uśmiechnął się do mnie niemal niezauważalnie, a gdy przestałam mówić pocałował krótko i słodko moje usta.

- Jeśli teraz ci nie powiem możliwe, że już nigdy nie zdobędę się na odwagę - powiedział uspakajając mnie łagodnym spojrzeniem w oczy.

- Kocham cię - szepnęłam zanim Casper przystąpił do kontynuowania swojej opowieści.

- Musisz wiedzieć, że matka jest Polką. Uciekła z Polski razem z moim starszym bratem Robertem przed swoim mężem Niemcem, który ją bił, znęcał się i psychicznie i fizycznie. Wtedy była w drugiej ciąży ze mną. Urodziłem się w Nowym Jorku. Ojciec wtedy odnalazł matkę. Myślała, że się zmieni, że będzie już dobrze. No i było, ale tylko przez kilka lat. Robert był dla mnie wszystkim. Idealnym starszym bratem i wzorek do naśladowania - Casper przez chwilę mówiąc o bratu uśmiechał się szerzej, ale później zrzedła mu mina i cały zesztywniał. - Robertowi często się obrywało. Któregoś dnia ojciec znów go pobił i wyrzucił z domu. Rob powiedział mi, że wróci jutro, że wychodzi do sklepu. Więcej go nie widziałem. Wtedy byłem mały i myślałem, że brat mnie zostawił i to na dodatek z rodzicami, którzy nigdy nie byli normalni i dlatego bajka, którą ci opowiadałem była z punktu widzenia dziecka. Kiedy uświadomiłem sobie, że nie zobaczę już nigdy brata zamknąłem się w sobie i nie interesowały mnie inne dzieciaki. Z nikim nie gadałem. Matka w końcu zostawiła ojca. Też nie mogła sobie poradzić, że wyrzucił Roberta a on nigdy nie wrócił. 

- Więc mężczyzna, o którym opowiadałeś mi wcześniej nie jest twoim prawdziwym ojcem? - zapytałam czując, że powoli mieszają mi się fakty.

- Tak. Matka później poznała faceta, którego obecnie nazywam ojcem. Właściwie nie czuję się, żebym miał innego. Byłem mały, nie bardzo pamiętam prawdziwego ojca, tylko kilka faktów -  Najpierw byliśmy dobrą rodziną, urodziła się Caitlin, ale jak już mówiłem forsa wszystkim poprzewracała w dupach.

- To wszystko brzmi jak z jakiegoś filmu - powiedziałam wprowadzając Caspr'a w dziwne rozbawienie. Sytuacja wcale nie była zabawna, a on mimo to zaczął się śmiać.

- Mam nadzieję, że cokolwiek zrozumiałaś. Nie jestem dobry w opowiadaniu.

- Przez chwilę wydawało mi się, że pogubiłam wątki - zaśmiałam się krótko - ale już wszystko rozumiem. Twoja matka nie miała szczęścia do mężczyzn i później ją życie też zniszczyło. Stała się tak samo pomylona jak oni. Tak mi przykro, że musisz znosić to wszystko.

- Nie wiadomo jak długo jeszcze, więc nie ma ci co być przykro. 


Po jego słowach moje ciało nagle stężało. Czy on miał na myśli to, że umrze? Tak, właśnie to. Zdziwiło mnie to z jaką lekkością przychodzi mu mówieniu o śmierci.

- Casper nie umrzesz - powiedziałam i zabrzmiałam o wiele słabiej niż przypuszczałam.


- Może nie, a może tak. Tego nie wiesz - patrzył na mnie a jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Dopiero gdy dostrzegł we mnie przerażenie uśmiechnął się zawadiacko, jak zawsze. - Ale postaram się żyć. Kicia strasznie zbladłaś, wiesz?

Miałam ochotę go szturchnąć, uderzyć, zepchnąć z łóżka za to, że sobie ze mnie żartuje. Ale zamiast tego zrobiłam coś zupełnie przeciwnego. Pociągnęłam go za koszulkę do siebie i przycisnęłam swoje usta do jego. Casper wydał się lekko oszołomiony, pewnie też spodziewał się oberwać, ale szybko zaczął odwzajemniać mój pocałunek a nawet go pogłębił. Podparł się na łokciu i nachylił nade mną kiedy leżałam, żeby było nam wygodniej i ciągle całował i to tak, że motyle w moim brzuchu szalały. 

Casper przeszedł przez takie piekło - myślałam i przycisnęłam mocniej jego ciało do swojego. - A pomimo tego nadal potrafi cieszyć się życiem. 

Tak mi źle z tym, że spotkało cię tak wiele złych rzeczy - chciałam powiedzieć, ale zamiast tego zdjęłam jego koszulkę. - Zrobię wszystko, żebyś przy mnie był szczęśliwy - ugryzłam jego wargę i znów pocałowałam. -  Z mojej strony nigdy nic złego cię nie spotka - pozbył się moich ubrań, ja jego spodni a nasze ręce zaczęły wędrówkę po rozgrzanych ciałach. Miałam dziwne wrażenie, że chociaż nie wypowiadam swoich myśli na głos Casper mnie słyszy. Jakby dotyk i pocałunki mogły przekazywać słowa. 

- Kocham cię - usłyszałam jak szepcze prosto w moje usta. Uśmiechnęłam się poprzez pocałunek i wtedy całe seksualne napięcie wybuchło a nasze ciała się złączyły. 


Po wszystkim leżeliśmy wtuleni, a wszystkie negatywne emocje wywołane przykrą historią Caspr'a z nas uleciały. On był znowu spokojny, uśmiechał się szeroko i nawet żartował. A jeśli on się czuł dobrze to ja także. 

Gdy zdecydowaliśmy się wyjść z łóżka i wziąć prysznic było już dawno po południu. Ja umyłam się jako pierwsza i wyszłam z łazienki akurat gdy Casper łykał jakieś leki. Przypomniało mi się, że właśnie tak teraz będzie wyglądało jego życie. Długie pobyty w szpitalu na chemioterapii, krótkie powroty do domu i do mnie oraz ciągłe łykanie rozmaitych leków. W dodatku choroba nie tylko odbierze mu sporą ilość czas, ale także obciąży go skutkami ubocznymi. Teraz jeszcze ma siły i zachowuje się normalnie, ale co będzie gdy choroba wkroczy na poważniejsze stadium? 

- Casper nudzę się! - mała Cait wparowała do pokoju tupiąc głośno i wydymając swoje usta w wyrazem złości na twarzy. - Dorothea nie chce żebym dzisiaj wychodziła z domu. Wszystko przez ciebie bo wróciłeś i mam spędzić z tobą czas.

Jej marudzenie wyrwało mnie z zamyślenia. Spojrzałam na Caspr'a i jego reakcję. Nie był zły ani urażony tylko się szeroko uśmiechnął, schował opakowania leków i podszedł do siostry. Wziął ją na ręce, przełożył sobie przez ramię i zaczął się kręcić. Dziewczynka piszczała i śmiała się na zmianę, a później zaczęła uderzać go pięściami i wymachiwać małymi nóżkami. 

Przyjemnie było się na nich patrzeć. Casper byłby dobrym ojcem - pomyślałam i ta myśl także mną wstrząsnęła. Czy Casper będzie mógł kiedyś zostać ojcem? Jeśli śmierć zabierze go przedwcześnie to na pewno nie. 

- Wybacz mi, potworze, że niszczę ci plany. Zapamiętam, że lepiej byłoby gdym drugim razem odpuścił sobie powrót do domu - postawił Caitlin na podłodze i potargał jej włosy, które miały taki sam kolor jak jego.

- Sam jesteś potwór, świniopasie! - warknęła krzyżując ręce na piersi. Byłam w szoku, że zna takie słowo jak "świniopas", i że nazwała tak Caspr'a.

- Mam wrażenie, że znów się w coś bawicie, a ja nie jestem wtajemniczona. Kim jesteście tym razem?

Caitlin wymyślała masę przeróżnych zabaw zależnie od tego na co miała akurat fazę. Do niedawna uważała, że wróżki istnieją a ona jest jedna z nich. Władała mocą ognia i chciała mieć czerwone włosy, więc Casper miał ją pofarbować. Teraz jednak wyglądało na to, że wróżki się jej znudziły bo inaczej się zachowywała, a to oznaczało, że wcieliła się w kogoś innego.

Cait spojrzała na mnie i wywróciła oczami jakbym zapytała o coś co jest zupełnie oczywiste. Ależ ta dziewczynka była wspaniałą aktorką i nawet zachowywała się jak one. 

- Ja - przyłożyła swoją rękę do klatki piersiowej i dumnie uniosła swoją piękną główkę - jestem królową, a on - wskazała palcem na Caspr'a - jest moim świniopasem. Najpierw był moim sprzątaczem, ale był w tym beznadziejny więc go strąciłam. 

Musiałam walczyć ze śmiechem, który cisnął mi się na usta. Nie chciałam przecież popaść w niełaskę królowej Caitlin (ta myśl wcale mi nie ułatwiania powstrzymania śmiechu, ale udało się). 

- Och! Od razu wiedziałam. Ty nawet wyglądasz jak królowa to jasne, że musiałaś nią być. 

- Wcale mi nie pomagasz kochanie - Casper wysyczał do mnie przez zęby. - Dobra dziewczyny zostawiam was i idę pod prysznic - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a później nachylił się do mojego ucha i szepnął - Powodzenia, to demon.

- Ty Natalie możesz zostać moją królową - powiedziała Cait i uśmiechnęła się do mnie szeroko przez co była trochę bardziej podobna do Caspr'a. 

- Królowa potrzebuje króla a nie królowej Cait! - zareagował Casper. - Moja mała siostra już odkryła, że jest lesbijką. Naprawdę coraz gorzej z tą rodziną - pokręcił głową z niedowierzaniem i zniknął za drzwiami łazienki.

Rozbawiona całą tą sytuacją łatwo wprowadziłam się w dobry nastrój do zabawy z Caitlin. Nie wiem jak dziewczynka zachowywała się przy Casprze, ale przy mnie wcale nie była taka najgorsza. Oglądałyśmy razem "księżniczkę i żebraczkę". Nie obyło się przy tym bez śmiechu i opowiadania Cait o bajkach oraz o tym jakie wspaniałe są księżniczki. 

- Królowo Caitlin - zaczęłam, a dziewczynka natychmiast się uśmiechnęła ucieszona tym jak się do niej zwracam - powiesz mi jakim bratem jest Casper? Kochasz go?

- Czasami - wykrzywiła swoje usteczka. - Bo czasami na mnie krzyczy i jest niemiły. Ale czasami się ze mną bawi i jest fajny. A jak się boję spać to idzie spać ze mną.

Czułam, że się uśmiecham kiedy usłyszałam co robi Casper gdy mała nie boi się zasnąć. Pogłaskałam ją po główce.

- Czyli Casper jest dobrym bratem?


- Dobrym, ale czasem mnie przezywa.

- To ja mu powiem, że nie wolno - puściłam do niej oczko i wróciłyśmy do oglądania księżniczek.


***

Kilka dni później kiedy Casper poczuł się na siłach pojechaliśmy na wyścigi. Wiedziałam, że mu tego brakowało. Za kółkiem czuł się najlepiej. Szybkość, dźwięki rozpędzonego samochodu, ostre zakręty, mijanie przeszkód na drodze to było wszystko, co tak bardzo uwielbiał. A a torze nie miał sobie równych. Nikt nie potrafił go prześcignąć.

Do samochodu od razu zbiegło się kilkanaście osób. Wszyscy bliscy znajomi Caspr'a. Gdy już wysiedliśmy Caspr'a wciągnięto w tłum. Wymieniali się uściskami, klepaniem po plecach i jak zwykle kilku chłopaków zmierzwiło mu włosy. Był dla nich jak król, a przy tym przyjaciel.

- Mathers co się z tobą działo, brachu? - zapytał jeden z nich.


- Nic dobrego, ale już jestem i mam nadzieję na kilka dobrych wyścigów - odpowiedział, a ja widziałam jak cały promienieje na myśl, że jest w swoim żywiole. 

- Natalie! - usłyszałam za sobą pisk dziewczyny. Domyśliłam się od razu, że to Mindy. Dopadła mnie i uwiesiła się mi na szyi. - No dziewczyno w końcu jesteście! 
- Czekaliśmy na was mordo - odezwał się Christian, którego wcześniej nie zauważyłam, ale zaraz po tym mój chłopak złapał przyjaciela i wciągnął w rozmowę. 


- Nareszcie wróciliśmy. Casper mega się stęsknił za jazdą - przytuliłam do siebie koleżankę i uniknęłam jej wściekle czerwonych ust, żeby mnie nie ubrudziła.


- No to na co czekamy?! Chłopcy powitajmy Caspr'a jak należy. No już do aut i na pas.

Wszyscy ożywili się jeszcze bardziej i w mgnieniu oka wsiedli do swoich sportowych samochodów. Ustawiło się ich paru na pasie startowym, a Min stała jak zwykle z flagą w ręce i przedstawiała zasady. Zamachała flagą, a jej usta ułożyły się w słowo "start" po czym samochody wystrzeliły przed siebie.

Znów przyglądałam się jak ręce Caspr'a szybko i zręcznie manewrują na kierownicy, na jego zawadiacki uśmiech gdy kogoś wyprzedzał i zostawiał daleko w tyle, a później na drogę. Podziwiałam samochody ich jazdę i szybkość, grę świateł ich lam. Słuchałam jak silniki warczą, opony hałasują na asfalcie i jak jeden samochód uderza o drugi, a później ślizga się po trasie. 


Jeden samochód uderza w drugi? 

Okropny dźwięk rozległ się między samochodami. Jeden z kierowców stracił kontrolę. Słychać było, że próbuje hamować. Siłował się z maszyną, która w ogóle się go nie słuchała i zaczęła kołować. 

Krzyk wyrwał się z moich ust na widok tej okropnej sceny. Przewrócony samochód zaczął dymić. Casper szybko się przy nim znalazł i zatrzymał. Przerażał mnie fakt, że znałam poturbowane auto. Nie rozpoznawałam wszystkich i nie wiedziałam, który do kogo należy, ale ten poznałabym wszędzie. 

- Christian! - usłyszałam przerażony krzyk Caspr'a.

Dotarło do mnie, że ja też krzyczę imię najlepszego przyjaciela mojego chłopaka. Wysiadłam zaraz za Casprem z auta. Wszyscy pozostali też zorientowali się w sytuacji i zaczęli odjeżdżać z miejsca wyścigów. Tak było trzeba zrobić, bo wyścigi odbywały się nielegalnie. Wszyscy uciekają z tego miejsca i wzywają pomoc do rozbitego samochodu.

Wszystko wokół mnie działo się tak chaotycznie, że przypominało to najokropniejszy koszmar. Casper miotał się wokół samochodu i krzyczał ciągle do Christiana. Min, którą dowiózł do nas jeden z chłopaków wzywała pomoc. Dym był wszędzie, a później też światła karetki i policji.

Obudź się Natalie. Obudź się - mówiłam sobie, ale nic się nie działo. Byłam ciągle w tym samym miejscu.


Casper znalazł się przy mnie, kiedy jacyś ludzie próbowali wydostać Chrisa. Przytulił mnie mocno i zasłonił sobą wszystko co rozgrywało się za nim. Schowałam swoją twarz w jego objęcia i zaczęłam głośno płakać. 






14 komentarzy:

  1. O mój boże....co się stało. Zaskoczyłaś mnie tą końcówką. Cieszę się że Casper lepiej się czuje. Ta historia o jego rodzinie.,,aż płakać mi się zachciało. Ten rozdział sprawił że mam zmienne nastroje. Raz wesoła bo Casper wrócił i czuje się lepiej. Potem mało co nie ryczę gdy opowiada o swojej rodzinie, znowu chcę się śmiać gdy na scenę wchodzi Caitlin i strach po wydarzeniu na wyścigach. To jest genialne ♥ Czekam na kolejny, Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zaraz nie będzie kolejnego rozdzialu to się porycze xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Poplakalam sie . swietny rozdział . czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Codziennie sprawdzalam czy dodajesz nowy rozdział. xD uwielbiam to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest świetny, mam nadzieję, że Casper i Christian przeżyją, Casper ogólnie,a Christian ten wypadek...

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział nie jest dobry, tylko świetny! ! ♡ Mam nadzieję, że Christian przeżyje, a Casper to już w ogóle!!! On i Natalie muszą być razem i wziąć ślub i mieć dziecko, a potem drugie iiii.....oh, rozmarzyłam się hahah :'D Po prostu taak bardzo chcę aby on żył i był z Natalie♡♡♡ Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzial piękny jak zawsze. Żal mi Caspra. On jest taki idealny. I Christian... oby przeżył. Dodaj szybciej nexta proosze :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu tak rzadko dodajesz rozdzialy :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Przede wszystkim ze względu na szkołę i zajęcia dodatkowe. Wyznaczylam sobie sobotę na dodawanie rozdziałów. Jednak e tym tygodniu i tak nie dałam rady przez brak weny. Bardzo was przepraszam i uwierzcie mi, że ja jeszcze bardziej przeżywam to, że nic nie umieściłam.. Niestety rozdział 21 sprawił mi kilka problemów. Przede wszystkim cierpię na brak weny, dlatego jeszcze raz pragnę was przeprosić bo opóźnienie w dodaniu rozdziału 21 będzie na pewno. Nie chce umieszczać byle czego w mojej opowieści. Liczę, że poczekacie. Chce, żeby rozdzial był dobry.

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko. Czemu ty się z taką łatwością bawisz moimi emocjami?

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiem co powiedziec brak mi słów

    OdpowiedzUsuń