sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 24

Pamiętaj, żeby skomentować jeśli przeczytasz. Dziękuję :*




Casper


To zabawne, jak życie biegnie swoim torem żeby tylko wgnieść cię w ziemię - myślał obejmując Natalie w swoich ramionach. Niepokój w końcu odpłynął z jej twarzy przez co wyglądała niewiarygodnie pięknie. Spała przytulając się do jego boku, oddychała miarowo i spokojnie. Wydawała się być nareszcie odprężona. On natomiast od dobrych kilkudziesięciu minut wpatrywał się w martwy punkt na suficie. Jak na złość jego organizm pracował teraz niemal normalnie i wcale nie chciało mu się zasypiać. Natalie z kolei nie zmrużyła oka pewnie od paru dni. I może teraz nawet sama nie zauważyła kiedy odpłynęła. Była taka krucha i wrażliwa, a Casper kochał ją całym sobą i pragnął poskładać ją kawałek, po kawałeczku. Bo ona miała nieznośny zwyczaj rozpadania się jak szkło przy, choćby odrobinę zbyt gwałtownym ruchu. 

On sam nie wiódł życia usłanego różami, ale teraz nie myślał o sobie tylko o tej zmarnowanej dziewczynie, która leżała z głową na jego sercu. Jak to jest, że świat podkładał jej wiecznie kłody pod nogi, śmiał się i pluł jej w twarz, żeby później, zamiast dać jej coś dobrego od siebie, pogrążyć ją jeszcze bardziej? Dlaczego kiedy coś w końcu zdołało ją uszczęśliwić, musi zadawać jej jeszcze więcej bólu? On właśnie zamiast zabrać ją na randkę, czy na imprezę jak każdy inny normalny chłopak, pozwalał na to by spała w jego szpitalnej sali. Nie mógł nawet snuć z nią planów na przyszłość, bo każdego dnia budził się zalany potem, czy przeżyje jeszcze choćby następny rok. Nie mógł być nawet pewien czy zobaczy ich dziecko. 

Jak będzie wyglądało?
To będzie chłopiec, a może dziewczynka? 
Casper chciałby mieć córeczkę. Byłaby jego małą księżniczką. Ale z synka cieszyłby się wcale nie mniej.
Czy będzie do niego podobne?
Czy będzie miało oczy po Natalie? Nie widział nigdy w całym swoim życiu oczu równie pięknie zielonych jak jej. 

O tym właśnie myślał, kiedy Nat spała jakby życie wokół nich wcale się nie waliło.

- Kicia, wstań. Okropnie chrapiesz. Kicia - potrząsnął jej ramieniem, a dziewczyna wydała z siebie pełen niezadowolenia pomruk. Tak naprawdę Natalie wcale nie chrapała, a Casper tylko chciał ją obudzić i trochę się z nią podrażnić, żeby odwróciła jego uwagę od przygnębiających myśli.

- Damy nie chrapią, żuczku - wymamrotała próbując uwolnić się spod resztek snu i zacisnęła powieki starając się przyzwyczaić oczy do widzenia.

- Serio? Żuczku? - zaczął trząść się ze śmiechu, a Natalie poprawiła się na łóżku z niewygodnej pozycji po czym spojrzała na niego spod swoich długich ciemnych rzęs.

- To pierwsze co mi przyszło do głowy - wzruszyła ramionami.

- Zwierze, które toczy swoje gówno? Naprawdę właśnie to przyszło ci do głowy? - śmiał się coraz bardziej, gdy Nat zmarszczyła swoje brwi po środku nad nosem. 

- Gdy natrętni ludzie upierają się by mnie po chamsku obudzić, nie myślę trzeźwo - wywróciła oczami i szturchnęła go w ramię, ale tak słabo że nawet nie drgnął. 

- Nie mam pojęcia o czym mówisz, kicia - posłał jej swój najlepszy zawadiacki uśmieszek.

- A to nic nowego - pokręciła karcąco głową, ale wyciągnęła się do niego i pocałowała go w policzek. - Kręci cię drażnienie się ze mną, prawda?

- Trafiłaś w dziesiątkę - uśmiechnął się szerzej, po czym oparł się o zagłówek szpitalnego łóżka. - Robisz się niebezpiecznie seksowna, gdy się na mnie złościsz.


Natalie zawsze zacinała się po jakimkolwiek komplemencie. Milczała przez krótką chwilę, ale nie taką, która umknęłaby uwadze Caspr'a. Chłopak domyślał się, że Natalie trudno jest słuchać dobrych słów na swój temat, bo sama nie potrafi myśleć o sobie inaczej niż jak o najgorszej. Skąd brała się w niej ta wielka niechęć do siebie? 

- Hej Nat - wyprzedził ją zanim zdążyła wydobyć z siebie słowo - wiesz dlaczego między innymi mi się spodobałaś?

Skinęła przecząco głową. Prawdopodobnie w ogóle nie rozumiała dlaczego.


- Nie mogłem uwierzyć, że będąc sobą, taka jaka jesteś nie rozumiesz, że jesteś piękna. Nie dostrzegasz tego jak wyjątkowa jesteś i to mnie intryguje. Pragnąłem z całych sił ci to uświadomić. Gdybyś tylko mogła spojrzeć na siebie moimi oczami, zakochałabyś się w ułamku sekundy. Byłoby po tobie, całkowicie byś przepadła dla dziewczyny, która nie widzi jaka jest piękna.

Nigdy nie był dobrym mówcą. Zazwyczaj tylko się wygłupiał i opowiadał żarty. A przy Natalie brakowało mu nagle języka. Nie dobrał jeszcze żadnych odpowiednio dobrych słów, żeby powiedzieć jej to wszystko, co do niej czuje. Może kiedyś mu się uda, przynajmniej ma taką nadzieje. Ona musi zrozumieć, jak to jest kiedy tak bardzo się ją kocha, że wydaje się iż ludzie nie wymyślili jeszcze takich słów, które mogły by to opisać.

- Więc mówisz, że jest po tobie? - uniosła swoje brwi uśmiechając się przy tym w łobuzerski sposób. - I to wszystko dla dziewczyny, która ma nie po kolei w głowie na tyle, że kiedyś chciała sobie w nią strzelić?

- Przepadłem - potwierdził swoim najbardziej stanowczym głosem, po czym poprawił dziewczynie kilka niesfornych kosmyków włosów za ucho i spojrzał jej w oczy uśmiechając się w ten sam sposób, co ona. - A ty powiedziałaś "kiedyś", tak? Kiedy to się zmieniło?

- Mniej więcej wtedy, gdy pewien szaleniec powiedział, że kocha mnie w pakiecie z moim smutkiem.

- Zapomniałaś dodać "zabójczo przystojny" - poprawił swoje włosy i puścił do niej zalotnie oczko, sprawiając tym samym, że Natalie nareszcie szczerze się roześmiała. 

- Zawsze uczepisz się tego maleńkiego szczególiku - jej śmiech nadal łaskotał go w uszy i właśnie w takich momentach jak ten jego serce zwykle przyśpieszało. Zupełnie jakby Natalie, miała nad nim władze, a mu się to podobało i nie próbował się bronić.

- Bo to jest ważny szczegół! Jak można pominąć to, że jestem idealny i tak bardzo przystojny, że nie śnisz o niczym innym tylko o mnie.

- Skąd wiesz, że o tobie śnię? - spojrzała na niego, a w jej oczach ponownie iskrzyła się zadziorność.

- Bo śnisz, kochanie i nie próbuj się tego wypierać. Znam cię na wylot - ujął jej policzek w swoją dłoń i z całej siły pragnął ją pocałować za to w jaki sposób lśnią jej oczy, i że tak to w niej uwielbia. - Poza tym, nie oszukujmy się, kto o mnie nie śni?

Jej oddech stawał się nie równy. Otulała nim jego szczękę, bo ich twarze były zaledwie parę niewielkich centymetrów od siebie. Jej wzrok mimowolnie powędrował na jego usta, a on przez to wykrzywił je w uśmiechu.

- Jesteś taki zakochany w sobie - powiedziała.


- Nie bardziej niż w tobie - odparł i nie mógł dłużej się nad nią znęcać wyczekiwaniem na pocałunek, złączył ze sobą delikatnie ich ust. Całował ją najpierw wolno jakby jej smakował, a później coraz mocniej wpijał się w jej słodkie i rozgrzane wargi. Ich usta idealnie do siebie pasowały, jakby były dla siebie stworzone. 

- Ekhem - ktoś odchrząknął, głośno i wyraźnie, żeby oboje z Natalie mogli to usłyszeć. Dziewczyna odskoczyła od niego, a wtedy on otworzył oczy i podniósł swój wzrok na osoby stojące w sali. Spodziewał się zobaczyć pielęgniarki, które miałyby mu znów zrzędzić, o tym, że nie jadł, albo żeby nie zapomniał o kolejnych badaniach, lekach czy zabiegach. Ale to nie były pielęgniarki, tylko Ashley i Julia. Stały w znacznej odległości od siebie. Ash tupała nogą z założonymi na piersiach rękoma, a Julia wydawała się raczej rozbawiona, że przerwały mu i Natalie w pocałunku.

Oblizał swoje usta, chcąc jeszcze przez chwilę poczuć smak dziewczyny po czym przyzwyczaił swoje oczy do widzenia i uśmiechnął się łobuzersko do niechcianych gości.

- Ktoś was tu prosił? - spytał lekkim tonem, nie takim, który byłby ostry ale obojętny.

- Ju, Ashley? Wy razem? I nie pozabijałyście się na schodach? - Natalie zeszła z jego łóżka, poprawiła swoją koszulkę i starała się wyglądać na tyle naturalnie na ile to było możliwe. 

- Jak widać nie - pierwsza odezwała się Ashley.

- Ale ja się na pewno nad tym zastanawiałam. Ostatecznie jednak zrezygnowałam ze spychania jej ze schodów i sprawienia, że jej twarz będzie jeszcze bardziej szkaradna - dopowiedziała Julia, która jak zwykle nie potrafiła odmówić sobie uszczypliwego komentarza.

- Osz ty mała kurwo! - zaczęła się pieklić Ashley. - Lepiej uważaj na swoje słowa, bo jak wiesz czeka nas jeszcze schodzenie i możesz się przez przypadek potknąć o moją nogę.

- Skąd myśl, że zejdę razem z tobą i zaryzykuję kolejny raz, że ktoś mnie z tobą zobaczy? 

Ashley i Julia zawsze robiły niezły bałagan, gdy przebywały ze sobą dłużej niż trzy minuty. Przypominały żywy huragan, który potrafił zmieść z powierzchni ziemi wszystko co stanęło mu na drodze.

- Przyszłyście tutaj, żeby wyrywać sobie kudły z głów bo jeśli tak to wybaczcie, ale nie mam dziś wyjątkowo ochoty na oglądanie walczących dziewczyn - powiedział znudzony chłopak i wyciągnął się na swoim szpitalnym łóżku. 

- Właśnie. Ashley, Julia nie możecie wiecznie skakać sobie do gardeł - poirytowana Natalie wyrzuciła rękoma w powietrze i usiadła na krześle tuż obok jego łóżka.

- To niech ta blondynka nie kłapie swoim głupim dziobem - rzuciła oskarżycielsko Ash.

- Naprawdę mnie wkurzacie i jeśli nie przestaniecie karzę was wyrzucić.

Obie dziewczyny w końcu się zamknęły po bardziej zdecydowanej reakcji Caspr'a. Julia stanęła obok Natalie, a Ashley po drugiej stronie trzymała się blisko niego. Rzuciły sobie ostanie rozzłoszczone spojrzenia po czym zdołały się opanować i być nieco bardziej poważne.

- Jak się czujesz? - zapytała Ash przerywając nieznośną ciszę.

- Chciałem powiedzieć, że dobrze ale po waszym wejściu czuję się jakby głowa miała mi eksplodować. A świat by wam nie wybaczył gdyby to się stało. Jestem zbyt piękny.

- Och, czyli jednak nic ci nie jest bo gadasz jak zwykle - Ashley przewróciła oczami.

- A co z tobą i Min? Trzymają się jakoś po.. - chciał powiedzieć "po śmierci Christiana", ale okazało się, że to z czasem wcale nie staje się łatwiejsze. Nadal nie potrafiło przejść mu to przez gardło. Christian był dla niego jak brat i mówienie o jego śmierci, nigdy nie będzie mogło stać się prostsze. 

- Żadne z nas sobie nie radzi Casper. Christiana cholernie wszędzie brakuje, tak jak ciebie gdy jesteś w tym zasranym szpitalu. Ale jakoś to będzie. Ty nie możesz wykręcić nam takiego numeru, jasne?

- Tym bardziej teraz - wtrąciła Julia. - Jeśli myślisz, że pozwolę zostawić ci moją Natalie to się grubo mylisz. 


Jakbym miał na to jakiś wpływ. Sam z siebie nigdy bym jej nie zostawił, nawet bym na to nie wpadł - pomyślał.

- Brzmi groźnie, ale co chcesz zrobić trupowi? 

- Casper! - uniosła się niespodziewanie Nat przez co poczuł, że jego żart był naprawdę nie na miejscu. 

- Wybacz. Myślałem, że to zabrzmi zabawnie.

- Nigdy nie jest zabawnie jak żartujesz z własnego stanu, idioto - rzuciła Ashley, a on już planował odgryźć się za "idiotę", ale dziewczyna była szybsza i powiedziała coś co wprowadziło go w tępe oszołomienie. - Mógłbyś trochę spoważnieć, skoro masz być tatusiem. Totalny z ciebie osioł. A ty Natalie wiedz, że się trochę złoszczę za to, że nic mi nie powiedziałaś. Dowiedziałam się tego od tej blondyny. 

- Casprowi powiedziałam dopiero dzisiaj, więc nie możesz być na mnie zła - Nat mówiła głosem tak słabym, że wszyscy nagle wlepili w nią wzrok i chyba żadne z nich nie wiedziało, jak ma się teraz zachować. 

- No dobrze, ale i tak oczekuję przeprosinowej kawy - Ashley obeszła łóżko Caspr'a i podeszła do Natalie, którą następnie mocno przytuliła. - Gratuluję wam, chociaż wybrałaś sobie chyba najgorszy materiał na ojca.

Z ulgą zauważył, że Natalie zaczęła się śmiać a atmosfera znów się rozluźniła.

- O wypraszam sobie! - oburzył się Casper i zmierzył karcącym spojrzeniem swoją przyjaciółkę. 

- No błagam ten chłopak ma słabość do wszystkiego co szybkie, niebezpieczne i może wpędzić go do trumny. Ciągle szuka guza, a po wszystkim i tak twierdzi, że jest piękny nawet z poobijanym ryjem. 

W taki sposób zaczęło się żartowanie na jego temat, później on się odgryzał i tak minęła godzina przepełniona śmiechem i wygłupami. Niestety przerwał ją lekarz, który wparował do sali w asyście pielęgniarki. Wszyscy nagle zamilknęli, a Natalie nawet zaczęła się niespokojnie wiercić na krześle.

- Muszę was niestety wyprosić. 

Ashley, Julia i Nat kiwnęły głowami na znak, że rozumieją, ale nie wyglądało na to, że chciały wychodzić. Casper również wolał, żeby z nim zostały ale to było niemożliwe.

- Przyjdźcie jutro w czasie odwiedzin - dopowiedział lekarz, gdy wszystkie zaczęły się z Casprem żegnać. Natalie dała mu słodkiego buziaka w usta przez co jeszcze bardziej, chciał ją przy sobie zatrzymać. Ale wyszły w końcu, a on został z lekarzem i pielęgniarką.

Pielęgniarka musiała być studentką, bo trzymała się za plecami lekarza. Chwilę później, lekarzy zaczyna tłumaczyć Casprowi to w jaki sposób ma się ułożyć i jaki zabieg będzie wykonywał. Casper leżał na łóżku na boku, z podwiniętymi kolanami i głową na poduszce. Kręgosłup miał ułożony równolegle do krawędzi łóżka. Lekarz i pielęgniarka byli z tyłu więc ich nie widział. Studentka nie odzywała się za dużo, ale Casper domyślał się, że przygląda jak wykonujący badanie lekarz znajduje punkt na jego kręgosłupie i zaznacza go mazakiem. Przetarł Casprowi skórę środkiem dezynfekującym i odkaził miejsce, w które miał zaraz wbić igłę. Następnie posmarował skórę wokół, zataczając coraz szersze kręgi. Potem przykrył Caspr'a ręcznikami i włożył rękawiczki. 

- Użyję igły dwu i półmilimetrowej - mówi do pielęgniarki studentki. - I pięciomilimetrowej strzykawki. 

Casper natomiast leżał bez ruchu i żałował, że nie zna żadnej dobrej metody na odwrócenie swojej uwagi. Może to przyjdzie samo z czasem, ale teraz nie był jeszcze wystarczająco przyzwyczajony do swojej sytuacji i stanu w jakim się znajdował. Dlatego zalał go strach przed falą bólu jaka miała za moment go zalać. 

- Zaraz poczujesz krótkie ukłucie - lekarz tym razem zwrócił się do niego.

Chłopak zaczął myśleć o tym, że może ból byłby do zniesienia gdyby ktoś przy nim wtedy był i trzymał go za rękę. Niestety nie miał co liczyć na to, że jego kochający rodzice wykażą chociażby odrobinę chęci. Co innego z Natalie, ona na pewno by tutaj z nim została gdyby tylko poprosił. A jednak nie zrobił tego i nie chciał pozwolić jej patrzeć na to co się z nim dzieje.

Nagle przez jego ciało przeszło coś w rodzaju prądu elektrycznego, jakby lekarz wyszarpywał mu stamtąd kręgosłup tępym nożem.


- Mniej więcej jeden na tysiąc pacjentów, przechodzących te badania, cierpi na skutek drobnego uszkodzenia nerwu. Istnieje tez ryzyko infekcji, krwawienia lub uszkodzenia chrząstki - lekarz przekazał dane statystyczne studentce i wyciągnął z Caspr'a igłę. - Zaniosę to do laboratorium - oświadczył i wyszedł bez pożegnania, po prostu cicho wyśliznął się z pokoju.

Z Casprem została pielęgniarka, która okazała się wcale nie taka zła i rozmawiała z nim podczas bandażowania jego pleców gazą. Po wszystkim obeszła łóżko i zatrzymała się przed Casprem z uśmiechem na twarzy.

- Musisz tak chwileczkę poleżeć - poinformowała go. 

- Tak wiem.

- Będę w pobliżu, jeśli czegoś byś potrzebował. Po powrocie do domu będziesz musiał zwrócić uwagę na...

- Gorączkę, dreszcze, ból głowy i sztywność karku, krwawienie, odwodnienie, osłabienia lub stany otępienia, ucisk w okolicach lędźwi - Casper dokończył za nią, a pielęgniarka była pod wrażeniem.

- Świetnie! Mam nadzieję, że twoje wyniki będą dobre.

- Ja też. Inaczej będą mi kazać przechodzić przez punkcję co tydzień.

- Spróbuj zasnąć, czas ci szybciej minie - powiedziała, a on skinął głową rozumiejąc, że jest to całkiem dobry pomysł i kiedy pielęgniarka wyszła z sali zamknął oczy i skupił się na powolnym odpływaniu w sen.

***

Mijają dwa tygodnie, po których Casper w końcu ma wyjść ze szpitala. Teraz powroty do domu, przypominały mu wyjścia na wolność. Natalie jak zawsze zjawiła się, żeby pomóc mu się spakować i wyjść razem, ale tego dnia było jednak inaczej. Zanim opuścili szpital Natalie zatrzymała jakąś młodą lekarkę i omówiły coś na osobności. Casper nie rozumiejąc za bardzo co się dzieje i co razem knują, bez zbędnego protestu poszedł razem z nimi na oddział ginekologii. 

- Naprawdę urocza z was para - powiedziała lekarka przyglądając się mu i Natalie z szerokim uśmiechem, jakby nie mogła wyjść z zachwytu. - Kiedy Natalie przyszła do mnie i poprosiła mnie, żebym coś ci pokazała nie mogłam jej odmówić. Widzimy się na badaniach kontrolnych co prawda za miesiąc, ale wasza dwójka tak mnie poruszyła, że nie mogłam być na to obojętna.

- Zaczynam się bać i jeśli ktoś mi zaraz nie powie co się dzieje, to zwiję - powiedział ciągle nie mając pojęcia o czym właściwie mówi ta kobieta.

Chwilę później było już wszystko jasne. Doktor Sylvia kazała położyć się Natalie, wysmarowała jej brzuch czymś mokrym i lepkim, a następnie jakimś urządzenie zaczęła po nim jeździć. Nagle rozległ się dźwięk przypominający głośne uderzenia, w specjalnie ustalonym rytmie. 

- Tak bije teraz serce waszego dziecka - wyjaśniła lekarka, a Casper złapał swoją dziewczynę za rękę i wytężył swój słuch.

Maleńkie serce biło mocno i wyraźnie. Nie mógł uwierzyć, że to naprawdę się dzieje i słyszy jak pracuje serce jego własnego dziecka. 

- To chyba najwspanialsze co w życiu słyszałem. Nat słyszysz jak mocno bije? To jakieś szaleństwo!

Natalie ścisnęła mocniej jego rękę i splotła ze sobą ich palce, ale nie odzywała się. Oboje jak zaczarowani słuchali tego donośnego bicia. To co słyszał było jak siła napędowa. Nagle nic nie wydawało się niemożliwe i aż naprawdę chciało się żyć. Zyskał kolejny powód by nie poddawać się chorobie i walczyć z tym aż wygra. Przegrana nie wchodziła w grę, kiedy te maleńkie serduszko biło z takim zapałem.

***

Bajka prysła w dniu gdy Natalie i Casper stanęli razem przed jej rodzicami i powiedzieli im całą prawdę. Oboje nie spodziewali się, żadnego entuzjazmu, ale starali się też za bardzo nie panikować. Jednak czego można było się spodziewać po słowach : 

- Mamo, tato chcemy wam powiedzieć, że ja i Casper jesteśmy razem. Nie chcę wracać do tematu tamtej bójki, chociaż złamała mi serce. Wiem, że o tym myśleliście, ale powód naszego spotkania jest inny. Casper jest chory na ostrą białaczkę limfoblastyczną, to nowotwór układu krwionośnego. 

- Dziecko to ty mówisz? - jej matka zbladła, krew odpłynęła z jej twarzy i kobieta wyglądała tak jakby zaraz miała zemdleć. 

- Casper się leczy i jest już po drugiej chemii. Ale to jeszcze nie wszystko, bo ja jestem... Ja i Casper będziemy mieli dziecko.

Natalie dużo kosztowało to, żeby wykrztusić z siebie te słowa. Panicznie bała się swojego ojca i jak się okazało na moment później, całkiem słusznie. Rozpętało się piekło. Jego słowa były przesiąknięte jadem i furią. Wrzeszczał na swoją córkę i powtarzał jej jak bardzo się na niej zawiódł. Zanim Casper zdążył ją stamtąd wyprowadzić, jej ojciec chwycił go za kark i wyrzucił go z domu.

- Spieprzyłeś jej życie! Zniszczyłeś mojej córce życie, a mówiłem żeby trzymała się od ciebie z daleka! Jakim będziesz ojcem? O ile nim będziesz, bo co jeśli prędzej umrzesz? 

- Kocham ją - powiedział Casper starając się nie uginać po wrzaskami mężczyzny i falą złości jaką emanował. 

- Kochasz?! Nie bądź śmieszny! Gdybyś ją kochał odszedłbyś od niej od razu gdy dowiedziałeś się o swojej chorobie! Ja wiem, że takim jak tobie zależy tylko na jednym i ja nie dam skrzywdzić swojej córki! 

- Myli się pan. Ja naprawdę kocham pana córkę i nie zamierzam jej zostawić. Chcę być ojcem dla tego dziecka i mogę im zapewnić dobre życie. Czy panu się to podoba czy nie, teraz nas pan nie rozdzieli. Natalie urodzi moje dziecko, a ja przy nich będę.

- Zejdź mi z oczu! Muszę porozmawiać ze swoją córką.

- Jeśli zrobi jej pan krzywdę, zabieram ją do siebie. W jej stanie nie powinna się denerwować. A jeśli zobaczę, że ma kolejnego siniaka pozwę pana i pociągnę do odpowiedzialności. Mam jeszcze odpowiednie dokumentacje od lekarzy, po tamtej bójce. 

- Natychmiast się stąd smarkaczu wynoś! 

- Musi mnie pan zrozumieć. Bronię tylko tego co jest dla mnie ważne. Nie pozwolę by Natalie, albo dziecku stała się jakakolwiek krzywda.

Casper opuścił to miejsce, chociaż bał się o to co może stać się teraz z Natalie, ale wiedział, że stawiając się jeszcze dłużej jej ojcu może tylko pogorszyć sprawę. Jedno było pewne, że włos z głowy ma jej nie spaść bo inaczej on ją stamtąd zabierze i zatroszczy się o nią oraz ich dziecko. Wyciągnął swój telefon i napisał do Natalie sms'a.

Gdy będzie po wszystkim zadzwoń po mnie. Przyjadę. Będzie dobrze. Już ja o to zadbam. Kocham cię, mam nadzieję, że nic złego ci się nie stanie.






11 komentarzy:

  1. Kocham to ♥ Pierwszy raz czytam ff z taką fabułą i zdecydowanie jest świetna
    czekam niecierpliwie na nn
    @mrsbieber_soon

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham po prostu.... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyny taki! Dziewczyno masz ogromny talent! ! Wykorzystaj go ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zeby tylko ten psychol jej ojciec nic nie zrobil !

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to opowiadanie. jezu, juz sie nie moge doczekac nastepnego rozdzialu.. tak ogromnie im kibicuje i trzymam kciuki by bylo dobrze, jeju! czekam na kolejny <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak bardzo ich kocham. Proszę, niech Casper wyzdrowieje proszę!

    OdpowiedzUsuń
  7. mam nadzieje ze ojciec nic jej nie zrobi :c

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudowny kocham

    OdpowiedzUsuń